Po odkryciu struktury DNA i szczegółowym rozpatrzeniu udziału tej cząsteczki w procesach genetycznych główny problem fenomenu życia – mechanizmy jego reprodukcji – pozostał w zasadzie nieodkryty. Stąd ograniczony arsenał środków technicznych i biotechnicznych do kontroli wzrostu i rozwoju biosystemów. Istniała oczywista luka między mikrostrukturą kodu genetycznego a makrostrukturą biosystemów.
Nawet odkrycie homeoboksów DNA, kardynalnie wpływających na formatywne akty embriogenezy, tylko jaskrawiej uwypukliło fakt, o którym w swoim czasie ostrzegał A.G. Gurwicz, uważając, że obciążenie genów jest zbyt duże i dlatego konieczne jest wprowadzenie pojęcia pola biologicznego jako czasoprzestrzennej struktury znaczonej, pola biologicznego, „którego właściwości… są formalnie zapożyczone… z pojęć fizycznych” [1].
Takim elementarnym polem, według Gurwicza, byłoby „pole równoważne chromosomowi…”. I dalej: „chromatyna zachowuje swoją 'aktywność’, czyli jest nośnikiem pola aktywnego, tylko w stanie nierównowagi” [2].
Widzimy tu zapowiedź laserowego pompowania chromosomów jako typowego stanu nierównowagowego, uzyskanego przez nas in vitro 50 lat później dla DNA i nukleohistonu [18]. Podobne idee widzimy w pracy A.A. Lubiszczewa w 1925 r. „O naturze czynników dziedzicznych”. Pisze on: „Geny nie są ani żywymi istotami, ani kawałkami chromosomów, ani autokatalitycznymi cząsteczkami enzymów, ani rodnikami, ani strukturą fizyczną, ani siłą wytwarzaną przez materialny nośnik; musimy uznać gen za substancję niematerialną, podobną do pola embrionalnego Gurwicza, ale potencjalną” [3].
I dalej: „wzajemne oddziaływanie dziedziczności i chromosomów jest jak Bergsonowska relacja materii i pamięci… Geny w genotypie tworzą nie mozaikę, ale harmonijną jedność, jak chór”. [4] Trzy lata później nasz inny rosyjski poprzednik naukowy, W.N. Beklemiszew, dochodzi do tych samych idei w swojej pracy, wykonanej również w Permie, „Metodologia systematyki”.
Aby zbliżyć się do rzeczywistego morfoprocesu (embriogenezy), trzeba przyjąć ideę muzyki i mowy jako pewnych modeli wektorów aktów genetycznych. Zarówno w muzyce, jak i w mowie „istnieją właściwości 'anatomiczne’ (możliwe oznaki etapów) – wysokość dźwięku, natężenie dźwięku, podteksty itp., i stąd możliwy jest zarówno opis poszczególnych etapów, jak i formalny opis procesu w całości… Rzecz muzyczna jest analogiczna do morfoprocesu znacznie głębiej, niż się to na pierwszy rzut oka wydaje.
Między tymi dwoma procesami istnieje uderzająca różnica: zmiany w rozwijającym się organizmie kumulują się, zmiany w przepływie muzyki są wymieniane bez śladu. Ale prawdziwym przedmiotem rozwoju w muzyce jest wrażenie estetyczne; rośnie ono i rozwija się pod wpływem procesu powstawania dźwięku. Jest to morfoproces złożonego organizmu duchowego… Jaka jest analogia tego ostatniego w organizmach zwierzęcych i roślinnych? Czy nie jest to przepływ bodźców formatywnych, regulowanych przez indywidualność całości i kierujących morfogenezą części? [5]
Idee rosyjskich biologów Gurwicza, Lubiszczewa i Beklemiszewa to gigantyczne osiągnięcie intelektualne, wyprzedzające znacznie swoje czasy.
Istota ich myślenia zawiera się w triadzie:
1. Geny są dualistyczne – są substancją i polem jednocześnie.
2. Polowe odpowiedniki chromosomów wyznaczają czasoprzestrzeń organizmu i tym samym rządzą rozwojem biosystemów.
3. Geny pełnią funkcje estetyczno-figuratywne i regulujące mowę.
Współczesna biologia molekularna, genetyka i embriologia przeszły długą drogę i zakończyły pewien zwrot w rozumieniu istoty życia. Było ona czysto materialistyczne, a dokładniej substancjalne. Geny w tym sensie są tylko substancją. A kiedy tę substancję – DNA – zbadano szczegółowo, odkrywając tzw. kod genetyczny, okazało się, że to wyraźnie za mało [5].
Kluczowy problem biologii – następstwo pokoleń, dziedziczność, embriogeneza – nie został rozwiązany; co więcej, znajduje się w martwym punkcie, choć wyższej rangi. Sytuacja przypomina obecnie sytuację w fizyce klasycznej z początku XX wieku, kiedy to wraz z odkryciem cząstek elementarnych materia zdawała się zniknąć, pozostawiając coś, co nazwano mglistym terminem „energia”. I tak w biologii, im bardziej precyzyjne jest nasze rozumienie DNA w kategoriach wszechobecnie akceptowanego centralnego dogmatu DNA-RNA-białko, tym bardziej oddalamy się od strategii genomu w budowie biosystemu.
Ale jeśli fizyka z godnością przyjęła jako rzeczywistość paradoksy: „tu i tam jednocześnie”, „fala i cząstka są połączone”, „elektron rezonuje z całym wszechświatem”, „próżnia jest niczym, ale generuje wszystko” itd., to biologia ma tylko podobną ścieżkę do przebycia (Tao Biologii) i będzie to o wiele trudniejsze. W rzeczywistości już przeszliśmy tę drogę, przypominając sobie w odpowiednim czasie myśli Gurwicza, Lubiszczewa i Beklemiszewa. Naszym zadaniem było i jest opracowanie ich triady pojęciowej w kontekście aktualnej wiedzy i uzyskanych wyników dotyczących teorii i praktyki opracowywania i stosowania mechanizmów i środków technicznych korekcji falowej biosystemów.
Cel pracy: pokazanie możliwości dualistycznego ujęcia pracy genomu eukariota na poziomie materii i pola w ramach modeli fizycznych i matematycznych łączących formalizm zjawiska powstawania solitonów w DNA na przykładzie zjawiska Fermiego-Pasty-Ulama oraz holograficzną i inną pamięć kontinuum chromosomowego jako biokomputera związanego z wolą Stwórcy.
Wykazanie możliwości normalnych i „nienormalnych” trybów funkcjonowania genomu eukariotycznego z wykorzystaniem falowych matryc figuratywno-sygnałowych oraz endogennych i egzogennych (zależnych od Twórcy) komponentów semiotyczno-lingwistycznych. Znalezienie eksperymentalnych dowodów poprawności zaproponowanej teorii falowych matryc figuratywnych i figuratywno-lingwistycznych genomu jako struktur strategicznego zarządzania metabolizmem wyższych biosystemów.
Praktyczne ukierunkowanie niniejszego opracowania: w teoretyczno-eksperymentalnym uzasadnieniu zjawiska konwolucji, transpozycji i rezonansowego wprowadzania informacji supergenetycznej z biodonora do bioakceptora; w tym przypadku przekazywane sygnały epigenetyczne mogą istnieć jako solitony akustyczno-elektromagnetyczne w ramach zjawiska Fermiego-Pasty-Ulama i wchodzić w semantyczne serie znaków struktur genetycznych również realizowanych w postaci wzbudzeń solitonowych; w teoretyczno-eksperymentalnym uzasadnieniu jedności fraktalnej struktury mowy ludzkiej i tekstowych struktur genetycznych cząsteczek DNA i RNA.
Stwierdzenie to legło u podstaw wstępnych podstaw metodologii wprowadzania quasi-werbalnych struktur regulacyjnych w postaci modulowanych solitonów elektromagnetycznych bezpośrednio do genomu roślinnego; w teoretycznym i eksperymentalnym uzasadnieniu możliwości tworzenia sztucznych urządzeń DNA-logicznych (biokomputerów) wykorzystujących zasady pamięci falowej (holograficznej i innych), porównywalnych w mechanizmach i możliwościach z genetycznymi; w tworzeniu technicznych środków miękkiego regulacyjnego wkraczania w nieznane dotąd semiotyczne zakresy genomu wyższych biosystemów w celu leczenia, tworzenia hybryd, przedłużania życia ludzkiego, kształtowania organizmu ludzkiego jako harmonijnej i odpornej na niekorzystne czynniki struktury.
Wcześniej zaproponowaliśmy hipotezę epigenetycznego kodowania hierarchii poziomów organizacji chromosomalnego DNA, rybosomów i macierzy zewnątrzkomórkowej wyższych biosystemów oraz ich udziału w syntezie falowych struktur fraktalnych wykorzystywanych przez wyższe biosystemy do ich własnej samoorganizacji [25].
Nieliniowa dynamika (akustyka) i związana z nią emisja elektromagnetyczna powyższych biostruktur in vivo nie są przypadkowe, są wzajemnie skorelowane, mają charakter biosygnałów (w szczególności mowy) i izomorficznie odzwierciedlają stany strukturalne i funkcjonalne każdego z podsystemów komórkowych i tkankowych organizmu wymieniających się sygnałami falowymi. W czasoprzestrzeni organizmów w trybie epigenetycznym informacja wymieniana jest poprzez fizyczne kanały nieliniowych akustycznych oscylacji elektromagnetycznych. W tym przypadku strategiczną składową rozważanej serii znaków falowych jest akustyczne i elektromagnetyczne promieniowanie zagregowanego materiału genetycznego (genomu) biosystemów.
W niniejszej pracy rozwinięto powyższe stanowiska jako interpretację stanów falowych (własnych pól fizycznych organizmu) i próbę zrozumienia biologicznego sensu zjawiska generowania sygnałów pola wewnątrz- i międzykomórkowego jako podstawy falowej, a w konsekwencji materialnej samoorganizacji układów żywych.
PRZEGLĄD MODELI KODU GENETYCZNEGO
Model kodu genetycznego, szczytowe osiągnięcie biologii molekularnej lat sześćdziesiątych, znajduje się obecnie w paradoksalnej sytuacji.
Precyzja kodowania sekwencji aminokwasów białkowych w tym modelu dziwnie współistnieje z podwójną degeneracją proponowanego „kodu” na wzór nadmiaru transportowego RNA (tRNA) w stosunku do liczby aminokwasów i niejednoznacznej korespondencji kodon-antykodon, gdy tylko dwa (zamiast trzech) nukleotydy tripletu iRNA wymagają dokładnego kojarzenia z parą antykodonową nukleotydów tRNA, a trzeciemu nukleotydowi natura pozwala na nieprawidłowe kojarzenie, tzw. woblowanie/chybotanie (ang. wobble) zgodnie z hipotezą F. Cricka [4].
Oznacza to, że niektóre antykodony mogą „rozpoznać” więcej niż jeden kodon w zależności od tego, która zasada znajduje się w 1. pozycji antykodonu odpowiadającej 3. pozycji nukleotydu, biorąc pod uwagę ich antyparalelne komplementarne oddziaływanie. „Rozpoznanie” tego typu jest „nieprawidłowe”, jeśli podąża się za paradygmatem kodu genetycznego, gdyż powstają niekanoniczne pary Adenina-Guanina, Uracyl-Cytozyna i inne pary zasad z niekorzystnymi energetycznie wiązaniami wodorowymi. „Kod”, zwłaszcza mitochondrialny, staje się tak wynaturzony, a logicznie następujące po nim arbitralne włączanie aminokwasów do łańcucha peptydowego jest tak wielkie, że samo pojęcie kodowania genetycznego wydaje się zanikać.
Cytując wypowiedź Albertsa, Watsona i in. „Biologia molekularna komórki” [20] (rozdział o charakterystycznym tytule „Mitochondrialny genom ma wiele uderzających cech”): „w mitochondriach zwykłe zasady kojarzenia kodonów z antykodonami są przestrzegane mniej ściśle, a wiele cząsteczek tRNA jest w stanie rozpoznać dowolny z czterech nukleotydów w trzeciej (niejednoznacznej) pozycji” [6]. Właśnie ta „mniejsza ścisłość”, jakby niezgodna z rzeczywistą metaboliczną kontrolą kolejności sekwencji aminokwasów w białkach, zasługuje na baczną uwagę. „Mniejsza ścisłość” nie jest przypadkowa; rzeczywiście, biosystemy do czegoś jej potrzebują. Precyzja syntezy białek jest ewolucyjnie konserwatywna i wysoka, ale czy można ją osiągnąć przez tego rodzaju „sekretne pismo”, gdy „znak” (kodon) i „oznaczane” (aminokwas) nie zawsze są izomorficzne, nie są jednoznaczne?
Jeśli trzymamy się starego dogmatu o kodzie genetycznym, to logiczne jest, że dwa różne aminokwasy kodowane przez dwa identyczne (trzeci nie jest ważny) nukleotydy kodonów iRNA zostaną włączone z równym prawdopodobieństwem do łańcucha peptydowego, czyli losowo. A takich dwuznaczności jest nawet sześć w kodzie niemitochondrialnym, jeśli nie liczymy dwóch kolejnych przy kodonach stop (są „nonsensowne” czyli bezsensowne). Czy istnieje więc „przyzwolenie” na częste i przypadkowe substytucje aminokwasów w syntezie białek? Wiadomo jednak, że takie przypadkowe substytucje w większości przypadków mają najbardziej negatywne konsekwencje dla organizmu (anemia sierpowata, talasemia itp.).
Jest tu wyraźna sprzeczność: wymagana jest dokładność (jednoznaczność) relacji „znak-oznaczane” (kodon-aminokwas), a wymyślony przez ludzi kod jej nie zapewnia. Dlatego istniejąca i ogólnie przyjęta koncepcja kluczowych (znakowych) mechanizmów syntezy białek wymaga dodatkowej analizy. W związku z tym rozważmy bardziej szczegółowo zasady kodowania genetycznego zaproponowane w latach 60. Jak czołowi autorzy teorii i eksperymentów w tej dziedzinie – F. Crick, M. Nirenberg i ich kontynuatorzy – oceniali wymienione i ewidentne osobliwości?
Główny węzeł sprzeczności – korespondencje niejednoznaczne (kodon-aminokwas) podano w tabeli:
Widać, że pary różnych aminokwasów są kodowane przez te same znaczące dublety nukleotydów kodonu („chybotliwe” nukleotydy o małym znaczeniu, według Cricka [4], i ogólnie nieczytelne, według Lagerquista [11], są przesunięte do indeksu). W ujęciu językowym zjawisko to nazywamy homonimią, gdy te same słowa mają różne znaczenia (np. rosyjskie słowa „cebula”, „kosa” lub angielskie „box”, „ring” itp.) Z drugiej strony redundantne rozbieżne kodony oznaczające te same aminokwasy długo były uważane za synonimiczne. Odnośnie do homonimii kodu genetycznego nie znamy żadnych stwierdzeń w literaturze. Jeśli więc uznamy kodony dublet-triplet za „słowa”, to sam kod jest między innymi dwuwymiarowy, czyli homonimiczno-synonimiczny.
Według tych wymiarów kod rozpada się, jak pokazano w tabeli, głównie na sparowane rodziny, redundantnie, ale nie jednoznacznie, kodujące różne aminokwasy. I tylko w dwóch przypadkach na sześć homonimicznych dubletów oznaczają aminokwasy bliskie w budowie i funkcji (asparagina-glutamina i asparagina-lizyna). Stąd przy niejednoznacznym (błędnym) wyborze aminokwasów prawdopodobieństwo syntezy nieprawidłowych białek jest wysokie, jeśli postępuje się zgodnie z logiką ogólnie przyjętego modelu kodu. Większość z tych wątpliwości i wskazówek na przyszłość została już wyrażona w łagodnej formie w artykule syntezy „The Genetic Code” F. Cricka i M. Nirenberga [1].
Zacytujmy autorów dosłownie ze względu na strategiczne znaczenie omawianych zasad kodowania genetycznego: s.133: „białko … jest jak długie zdanie zapisane za pomocą dwudziestu liter”. Oto jedno z pierwszych i owocnych porównań białek, a potem DNA z tekstami języków naturalnych, porównanie szeroko przyjęte początkowo jako metafora, później rozwinięte i sformalizowane przez nas jako quasi-formacje mowy [14, 25, 26, 29]. W tej niezwykłej analogii można dostrzec rudymenty przyszłego wyjścia z płaskiego i martwego pojmowania natury genów, prekursora koncepcji kodów obrazowych (słowo jako obraz), i jest to zgodne z ideami Gurwicza, Lubiszczewa i Beklemiszewa, którzy również widzieli w chromosomach potencjalne obrazy falowe, a nawet struktury estetyczne jako organizujące biosystem.
A.A. Lubiszczew już w 1925 roku sugerował, że geny nie tworzą mozaiki, ale raczej harmoniczną jedność, jak chór [47]. Po nim w 1928 r. W.N. Beklemiszew [21] rozwinął ją, choć aforystycznie, z wielką dalekowzrocznością, wyprzedzając o dziesiątki lat analogię Cricka i Nirenberga do białek jako „zdań”. Porównał embriogenezę jednocześnie do muzyki i mowy, w których jak w różnicujących się tkankach występują właściwości „anatomiczne” – znaki etapów: wysokość, natężenie dźwięku, podteksty itp. oraz właściwości ontogenetyczne „embriologiczne” – znaki przebiegu procesu: rytm, melodia itp. Zmiany w rozwijającym się ciele kumulują się, natomiast zmiany w przepływie muzyki zostają zastąpione bez śladu.
Ale prawdziwym przedmiotem rozwoju w muzyce jest wrażenie estetyczne; rośnie ono i rozwija się pod wpływem procesu powstawania dźwięku. Jest to morfoproces złożonego organizmu duchowego. Dochodząc do tego, W.N. Beklemiszew pyta: jaka jest analogia tego ostatniego w organizmach zwierzęcych i roślinnych? Czy nie jest to przepływ bodźców formatywnych regulowany przez indywidualność całości i kierujący morfogenezą części? Kontynuujmy analizę przełomowej pracy Cricka i Nirenberga postulującej pojęcie kodu genetycznego. S. 142-143: „jak dotąd wszystkie dane doświadczalne zgadzały się dobrze z ogólnym założeniem, że informacja jest odczytywana przez trójki zasad, zaczynając od jednego końca genu. Jednak te same wyniki otrzymalibyśmy, gdyby informacje były odczytywane w grupach składających się z czterech lub nawet więcej zasad” lub „grup zawierających wielokrotność trzech zasad”.
Ta pozycja jest prawie zapomniana lub niezrozumiała, ale to właśnie tutaj można dostrzec wątpliwości, czy kod jest koniecznie trójkowy. I co równie ważne, przewiduje się przyszłe rozumienie tekstów DNA i RNA jako semantycznych formacji fraktalnych zbliżonych do języków naturalnych, co wykazały nasze badania [25, 26, 29]. S. 153: „jeden aminokwas jest kodowany przez kilka kodonów. Taki kod nazywa się zdegenerowanym … ten rodzaj degeneracji nie wskazuje na jakąkolwiek niepewność w budowie cząsteczki białka … oznacza jedynie, że dany aminokwas może być skierowany w odpowiednie miejsce w łańcuchu cząsteczki białka za pomocą kilku słów kodowych”.
Autorzy widzą, że synonimia nie przełamuje jeszcze unikalności kodu. S. 153-154: Ale potem następuje: „jednak wciąż istnieje jedna realna możliwość niepewności w syntezie białka. Taka niejednoznaczność mogłaby powstać, gdyby jedno słowo kodowe odpowiadało kilku aminokwasom. Do tej pory odnotowano tylko jeden przypadek tej niepewności. Białko syntetyzowane przez poli-U składa się nie tylko z leucyny, ale także z fenyloalaniny, przy czym na każdą cząsteczkę leucyny przypada 20-30 cząsteczek fenyloalaniny. W przypadku braku fenyloalaniny w roztworze poli-U wykorzystuje leucynę w ilości równej połowie ilości normalnie stosowanej fenyloalaniny. Molekularne wyjaśnienie tej niepewności nie jest znane”.
Jest to pierwsze i wyraźne stwierdzenie logicznej niedoskonałości proponowanego modelu kodowania, jego sprzeczności ze stanem faktycznym. Następnie wątpliwości są jeszcze bardziej wzmocnione. S. 155: „niektóre słowa kodowe są prawie na pewno złożone z trzech baz. Jednak 18 z 20 aminokwasów można zakodować za pomocą słów zawierających tylko dwie różne zasady. Jeśli jednak kod jest nadal trójskładnikowy, to możliwe jest, że w niektórych przypadkach prawidłowe kodowanie nastąpi, jeśli odczytane zostaną tylko dwie z trzech baz. Możliwe, że ta niedoskonałość występuje częściej w syntetycznych polimerach RNA zawierających jedną lub dwie zasady niż w naturalnych półproduktach RNA, które zawsze składają się z mieszaniny wszystkich czterech zasad. Dlatego wyniki uzyskane przy użyciu sztucznego RNA są jedynie wskazówką co do zdolności kodowania komórki…”
Istnieje wyraźna niepewność, że kod jest tylko tripletowy, może być zarówno dubletowy, jak i tetrapletowy, a nawet heteromultipletowy. Wydaje nam się, w rozwinięciu tych wątpliwości, że możliwości kodowania komórki, chromosomów i DNA nie są ograniczone do trójek znakowych nukleotydów. Jako struktury przypominające mowę kwasy nukleinowe w obrębie chromatyny są zdolne do tworzenia in vivo metajęzyków na drodze fraktalizacji, więc kodowanie kontinuum białkowego może przechodzić przez duże bloki, kodując nie tylko kolejność włączania poszczególnych aminokwasów do peptydów, ale także sekwencję tworzenia domen białkowych, podjednostek, a nawet strukturalno-funkcjonalnych zespołów enzymów, np. łańcucha oddechowego. Fraktalność w tym przypadku można rozumieć w następujący sposób: DNA, RNA i białka to teksty wielojęzyczne, więc to, co w jednej skali było „frazą” lub „zdaniem”, w większej skali będzie „słowem”. Przy dalszym powiększeniu „słowo” staje się „literą”.
W bardziej ogólnym podejściu możemy uznać takie wieloskalowe konstrukcje semantyczne za znaki (hieroglify), które są substratem swoistego „metabolizmu informacyjnego” komórek. Taki sposób tworzenia metajęzyka jest specyficzny dla matematyki. Nie mamy powodu sądzić, że genom nie wykorzystuje w pełni tego „matematycznego urządzenia”, budując coraz bardziej skomplikowane siedliska semiotyczno-semantyczne z ich ciągłym ponownym rozpoznawaniem na różnych poziomach organizacji biosystemu w procesie jego rozwoju. Rola głównej masy białek syntetyzowanych w organizmie polega na realizacji konstrukcji metabolicznych zakodowanych implicite w DNA i mających komponent quasi-werbalny. Biosystem można postrzegać jako jedność takich konstrukcji, co potwierdzają prace [25, 26, 29]. Ten sposób rozumowania dobrze odpowiada ideom V.V. Nalimowa, który uważa wszystkie żywe istoty za część Wszechświata Semantycznego [49].
Człowiek, zgodnie z tą logiką, to różnorodne teksty, których gramatykę i semantykę chcemy uchwycić w jednym, probabilistycznie danym ujęciu. W.W. Nalimow sugeruje, że człowiek jest samoczytającym się tekstem – tekstem zdolnym do autotransformacji. Traktując człowieka jako system samoorganizujący się i biorąc pod uwagę fraktalność (przechodzącą niekiedy w holografię) jego kontinuum chromosomowego, możemy uznać, że odwrotne mapowanie człowieka na jego własny genom, jak również mapowanie dowolnego organizmu na jego chromosomy ma charakter izomorficzny typu tekstowego [25, 29]. Proponowany sposób rozumowania nazywany jest pokazaniem metody logicznego wycofywania się z ograniczeń pierwotnego modelu kodu genetycznego, który zatrzymał się na etapie słabego rozumienia zasad pisowni „pisania” białkowych „słów” z aminokwasowych „liter”. Jeśli rozważamy ideę fraktalności semantycznych (tekstowych) konstrukcji genomu i przyjmujemy ich boskie pochodzenie, to należy podkreślić, że idea ta sięga VI wieku i została zaproponowana przez Dionizego Areopagitę w jego dziele „O imionach boskich” [2].
Mówi on, że pieczęć Boskości (czytaj słowa) leży na każdym z nas, a odciski pieczęci mają wiele wspólnego z jej oryginałem: oryginał jest obecny w każdym z odcisków jako całość, a w żadnym z nich tylko jakaś jego część. O cząstkowości pieczęci decydują właściwości postrzegającego – konkretnego człowieka, czyli potencjalnie wszystko, co przychodzi z góry, jest wnoszone do każdego, ale nikt nie jest w stanie usłyszeć, zobaczyć i zrozumieć tego wszystkiego w całości.
Niepowodzenie wczesnej koncepcji kodu genetycznego w zakresie spójności, jak się wydawało, powinno było skłonić do poszukiwania nowych pomysłów. Zamiast tego preferowano analizę mechanizmów precyzji w syntezie białek, ale z pominięciem głównego motywu tej precyzji – mechanizmów wyboru jednoznaczności z kodujących dubletów-homonimów. Oto próbka tych, w tym aspekcie bezużytecznych, opisów i rozumowań, jednak koniecznych dla nas dla zilustrowania pseudologiki w ocenie mocy sprawczej w genokodzie [20]: „dokładność syntezy białek zależy od niezawodności dwóch mechanizmów adaptacyjnych: wiązania każdego aminokwasu z odpowiednią cząsteczką tRNA oraz parowania kodonów w iRNA z antykodonami tRNA”.
Dwa mechanizmy biorące udział w tych etapach są zupełnie różne. Wiele syntaz aminoacylo-tRNA posiada dwa oddzielne centra aktywne: jedno odpowiedzialne za reakcję przyłączania aminokwasu do tRNA oraz drugie, które rozpoznaje „niewłaściwy” aminokwas i usuwa go poprzez hydrolizę. Dokładne parowanie kodon-antykodon jest zapewnione przez bardziej subtelny mechanizm „korekcji kinetycznej”. Po przyłączeniu przez cząsteczki tRNA odpowiedniego aminokwasu tworzą one kompleks ze specjalnym białkiem, tzw. czynnikiem elongacyjnym (EF), który mocno wiąże się z aminoacylowym końcem cząsteczki tRNA oraz z cząsteczką GTP. To właśnie ten kompleks, a nie wolne tRNA, jest parowany z właściwym kodonem w cząsteczce iRNA.
Tak związany EF umożliwia prawidłowe sparowanie antykodonu z kodonem, ale uniemożliwia wbudowanie tego aminokwasu do rosnącego peptydu. Początkowe rozpoznanie kodonu sygnalizuje EF hydrolizę związanego GTP do GDP+P, po czym EF zostaje odłączony od rybosomu z pominięciem tRNA i synteza białka jest kontynuowana. Dzięki EF pojawia się krótka przerwa w czasie pomiędzy parowaniem kodon-antykodon a wydłużaniem peptydu, co pozwala na oderwanie się tRNA od rybosomu.
„Nieprawidłowa” cząsteczka tRNA tworzy mniej wiązań wodorowych w parze kodon-antykodon niż prawidłowa; dlatego jest słabiej przytwierdzona do rybosomu i ma więcej szans na oderwanie się w danym przedziale czasowym”. Komentując ten, ważny dla nas, długi fragment, położono nacisk na wzajemne rozpoznawanie tRNA i aminokwasów za pośrednictwem syntaz aminoacylo-tRNA. Jego mechanizm nie jest jasny. Jeśli chodzi o dokładność rozpoznawania kodonów przez antykodon, to jest ona iluzoryczna ze względu na „chybotliwość” trzeciego nukleotydu, co zostało już omówione.
Wydaje się, że wybór spośród homonimów kodonów dubletowych realizowany jest przez mechanizmy rezonansowo-falowe i kontekstowe (asocjacyjne, holograficzne) oraz tzw. mechanizmy tła (patrz niżej). Do tej pory były one poza eksperymentami i rozpatrywaniem, ale teraz potrzeba tego jest oczywista. Homonimiczność (wieloznaczność) kodu można przezwyciężyć w taki sam sposób jak w językach naturalnych – umieszczając homonim jako część w całości, czyli w kompletnym zdaniu, którego kontekst dekoduje homonim i przypisuje mu jedno znaczenie, tworząc jednoznaczność.
Dlatego też, jako swoista „fraza” lub „zdanie”, iRNA musi działać w syntezie białka jako funkcjonalna całość kodująca, ustalająca sekwencję aminokwasów na poziomie aminoacylowanych asocjatów tRNA, które komplementarnie oddziałują z całą cząsteczką iRNA.
Przy tym rolą członków A,R-cząstek rybosomu, jeśli są prawdziwe, jest przyjęcie takich asocjatów – prekursorów białka z późniejszym enzymatycznym usieciowaniem aminokwasów w łańcuch peptydowy. W tym przypadku nastąpiłaby kontekstowa jednoznaczna selekcja dawnych homonimicznych kodonów dubletowych. Można zatem przewidywać, że oddziaływanie aminoacylowanego tRNA z iRNA ma charakter fazy kolektywnej, podobnej do reasocjacji („wyżarzania”) jednoniciowego DNA w obniżającej się temperaturze po „stopieniu” natywnego polinukleotydu.
Czy istnieją dowody eksperymentalne, które można by tak zinterpretować?
Jest ich dość dużo i zostały podsumowane w opracowaniu przeglądowo-analitycznym [52]. Przytoczmy kilka z nich.
Wiadomo, że prawidłowe rozpoznanie przez cząsteczki tRNA kodonów terminalnych zależy od ich kontekstowego otoczenia, w szczególności od obecności urydyny za kodonem stop, a ponadto w pracy [3] przekonująco wykazano, co następuje: Wstawienie linii dziewięciu rzadko używanych kodonów CUA-leucyna po 13. kodonie w 313 badanych mRNA silnie hamuje ich translację bez wyraźnego wpływu na translację innych mRNA zawierających kodony CUA. Z kolei ciąg dziewięciu często używanych kodonów CUG-leucyna w tych samych pozycjach nie miał wyraźnego wpływu na translację. Jednak ani rzadko, ani często używane kodony nie wpływały na ten proces, gdy były wstawione po kodonie 223 lub 307. Dodatkowe eksperymenty wykazały, że silny efekt pozycyjny rzadko używanych kodonów nie mógł być wyjaśniony różnicami w stabilności IRNA lub stopniem restrykcyjności selekcji odpowiednich tRNA.
Efekt pozycyjny staje się według autorów jasny, jeśli przyjąć, że przetłumaczone sekwencje są mniej stabilne w pobliżu początku czytania: powolność translacji realizuje się poprzez niskie wykorzystanie kodonów, które następują wcześniej w przekazie, a to prowadzi do rozpadu produktów translacji, zanim nastąpi pełna translacja. Jak widać, w interpretację własnych eksperymentów zaangażowane są kłopotliwe założenia dotyczące rozpadu produktów translacji, założenia, które w żaden sposób nie wynikają z ich pracy i które wymagają specjalnych i subtelnych badań.
W tym sensie nasza idea kontekstowych orientacji w kontroli syntezy białek jest prosta, choć niełatwa do udowodnienia eksperymentalnie. Cytowana praca dobrze podkreśla strategiczną linię wpływu ściśle określonych i odległych insercji kodonów w iRNA na włączenie lub niewłączenie konkretnego aminokwasu do składu syntetyzowanego białka. Jest to wpływ odległy, ale w cytowanej pracy jest on po prostu stwierdzony, pozostając niezrozumiałym dla badaczy i, jak się wydaje, dlatego nawet nie jest omawiany.
Takich prac jest coraz więcej. Ta, którą omawiamy, odnosi się na przykład do pół tuzina podobnych wyników, gdzie interpretacja w tym sensie także jest trudna. Powodem tego jest niedoskonałość ogólnie przyjętego modelu kodu genetycznego. Jest tak również dlatego, że istnieją dowody na istnienie tzw. nabrzmiałego (swollen) antykodonu [52]: nie trzy, ale więcej par zasad uczestniczy w interakcji tRNA z IRNA w miejscu A rybosomu. Oznacza to, że powszechnie akceptowany postulat kodu trypletowego jest tu również naruszony. Wyniki prac nad interakcją tRNA-tRNA w rybosomie podano w [52] i odpowiada to naszej koncepcji asocjacji aminoacylowanego tRNA jako prekursora białka.
W [52] zasugerowano, że efekt wpływu kontekstu iRNA na jednoznaczną inkorporację aminokwasów do peptydu jest odzwierciedleniem pewnych fundamentalnych i jak dotąd słabo poznanych prawidłowości dekodowania informacji genetycznej w procesie syntezy białka. W pracy Ulfa Lagerqvista [11] hipoteza „woblowania” Cricka otrzymała rozszerzoną interpretację i skrajny wyraz, zgodnie z którym nukleotyd w trzeciej pozycji kodonu iRNA jest zbędny, bez znaczenia, redundantny, jego obecność jest ignorowana, a zatem kodon antykodonu jest odczytywany według zasady „dwa na trzy”. Stąd logicznie wynika masowa niejednoznaczność odczytu iRNA i nieprawidłowa translacja cząsteczek białka, co przeczy eksperymentom i jest stwierdzone w [52], a także w innych opracowaniach.
Jednocześnie zauważa się, że istnieje pewien poziom niejednoznaczności w tłumaczeniu iRNA w komórce, ale jest to słabo zrozumiałe. Oprócz błędnego tłumaczenia kodonów znaczących i odczytywania kodonów stopu jako aminokwasów podczas syntezy białek mogą wystąpić liczne normalne i rzadko błędne przesunięcia i nakładania się ramek translacyjnych. Błędy wynikają z odczytywania dubletów lub kwadrupetów zasad jako kodonów. Mechanizmy przesunięć ramek odczytu są praktycznie niezbadane.
Wiele badań wykazało, że błędną translację białek przez rybosom powodują różne niekorzystne czynniki – antybiotyki, zmiany temperatury, tworzenie określonych stężeń kationów, głód aminokwasowy i inne warunki środowiskowe. Zwiększona niejednoznaczność translacji kodonów zlokalizowanych w określonym kontekście ma znaczenie biologiczne i prowadzi do nielosowego rozkładu „błędnych” aminokwasów na długości syntetyzowanego polipeptydu, co prowadzi do modyfikacji funkcji białek z dostępem do mechanizmów różnicowania komórek, dlatego konteksty iRNA są substratem doboru naturalnego. Optymalny poziom „błędów” translacyjnych (jeśli rzeczywiście są one błędami) jest regulowany przez nieznane mechanizmy i jest on uzasadniony ontogenetycznie i ewolucyjnie [52].
Nasze dane eksperymentalno-teoretyczne [8-18] dotyczące oddziaływań sygnalizacji falowej w środowisku wodno-ciekłokrystalicznym komórki, w których uczestniczy aparat syntezy białek, również są z tym zgodne.
Odkryliśmy częstotliwości rezonansowe wspólne dla DNA, rybosomów i kolagenu, prawdopodobnie o charakterze biosygnału, jak również odkryliśmy zdolność chromosomów i DNA do bycia czynnikiem aktywnym laserowo [18].
Wróćmy do początkowo ogólnie przyjętych podstaw kodu genetycznego: jest on trójkowy, nienakładający się, zdegenerowany, nie posiada „przecinków”, czyli kodony nie są od siebie w żaden sposób oddzielone. I wreszcie – jest uniwersalny. Co zostało z tych ustaleń? Praktycznie nic. W rzeczywistości kod jest najwyraźniej dwu-, trzy-, cztero-, … n-literowy jako formacja fraktalna i heteromultipletowa. Nakłada się na siebie. Ma przecinki, ponieważ heterokodony mogą być oddzielone od siebie ciągami o innych funkcjach, w tym funkcjach interpunkcyjnych. Kod ten nie jest uniwersalny – w mitochondriach nabiera specyficznych cech.
Jak rozumieć kod genetyczny w świetle powyższych sprzeczności i logiki naszego rozumowania?
Aby rozwiązać te sprzeczności, można postulować jakościową, uproszczoną, pierwotną wersję substancjalno-falowej kontroli uporządkowania aminokwasów w asocjacji aminoacylowanego tRNA jako prekursora białka. Z tej pozycji łatwiej jest zrozumieć działanie kodu genetycznego, a właściwie białkowego, jako jednego ze zbioru hierarchicznych programów materialno-falowej samoorganizacji biosystemu. W tym sensie kod ten jest pierwszym etapem chromosomowych planów budowy biosystemu, gdyż język genomu jest wielowymiarowy, pluralistyczny i nie ogranicza się do zadania syntezy białek. Bardziej szczegółowy, sformalizowany fizyczno-matematycznie i sprawdzalny doświadczalnie opis nowej wersji pracy aparatu syntezy białek jest w trakcie opracowywania, choć trzeba przyznać, że jest to zadanie na XXI-XXII wiek.
Główne punkty proponowanego orientacyjnego modelu procesów znaczenia materii w biosyntezie białka są następujące:
1. Wielokomponentowy rybonukleoproteinowy aparat syntezy białek jest systemem generowania wysoko zorganizowanych semiotyczno-semantycznych promieniowań pól akustyczno-elektromagnetycznych, które strategicznie regulują jego samoorganizację i kolejność włączania aminokwasów do łańcucha polipeptydowego.
2. Aminoacylowane pule tRNA kojarzą się w sekwencje – prekursory białek fuzyjnych przed kontaktem z miejscem A-R rybosomu. W tym przypadku kontinuum antykodonów puli jest komplementarne do całego iRNA, z wyjątkiem dyslokacji determinowanych obecnością niekanonicznych par nukleotydów.
3. Kolejność przemienności aminoacylowanego tRNA w związkach prekursorów białek jest określona przez sygnalne rezonanse zbiorcze wszystkich uczestników syntezy sekwencji aminokwasów. Kluczowymi matrycami falowymi są tu zarówno pre-iRNA, jak i iRNA działające jako integralne kontinuum heteropolikodonów o różnej długości, w tym intronowa frakcja pre-iRNA jako możliwe makrokonteksty. Główną funkcją matryc falowych jest asocjacyjno-kontekstowa orientacja aminoacylowanej sekwencji tRNA, orientacja, która bardziej niż hipoteza „wobble” ignoruje zasady kanonicznego parowania nukleotydów w przestrzeni iRNA-tRNA.
4. Na rybosomie, dodatkowo i/lub obok rezonansowej regulacji wzajemnego ułożenia kontinuum kodon-antykodon, laserowa emisja uczestników tego procesu funkcjonuje w celu korekty kolejności włączania reszt aminokwasowych do peptydu.
5. Rybosom enzymatycznie kowalencyjnie wiąże wiązania peptydowe „de iure” sekwencji aminokwasów nakreślonych „de facto” w wiązaniu poliaminokwas-poli-tRNA jako prekursor białka.
6. Rezonansowo-falowa „cenzura” kolejności włączania aminokwasów do łańcucha peptydowego eliminuje potencjalną semantyczną arbitralność tworzenia błędnych „propozycji” białkowych wynikających z homonimii rodzin kodonów i zapewnia ich „aminokwasowe zrozumienie” poprzez kontekstowe usunięcie homonimii niejednoznacznych identycznych dubletów w kodonach. Ten sam mechanizm działa dla niejednoznaczności wyższego rzędu, gdy liczba kodonów wynosi (n+1).
7. Degeneracja kodu genetycznego jest niezbędna dla zależnej od kontekstu pre-iRNA precyzyjnej selekcji acylowanych tRNA, determinowanej przez charakter falowych oddziaływań rezonansowych w aparacie syntezy białek.
8. Jeden z mechanizmów procesu generowania bezbłędnych sekwencji aminoacylowanego tRNA na matrycach falowych pre-mRNA-iRNA może być rozpatrywany jako szczególny przypadek częściowej komplementarnej reasocjacji jednoniciowych DNA-DNA i RNA-DNA lub, ogólniej, akt samoorganizacji znany z rybosomów, chromosomów, membran i innych molekularnych struktur komórkowych o charakterze nukleolarnym.
Rola iRNA jest więc dualistyczna. Cząsteczka ta, podobnie jak DNA, wyznacza węzłowe wydarzenie w ewolucji – komplementarne synergiczne rozwarstwienie genoinformacji rzeczywistej i falowej. Niejednoznaczność kodowania rzeczywistego jest usuwana przez precyzję kodowania falowego, które realizowane jest prawdopodobnie przez mechanizmy rezonansów kolektywnych i efektów laserowo-holograficznych (asocjacyjnych, kontekstowych) w kontinuum komórka-tkanka [25, 26, 29]. Megakontekstem jest tu słowno-falowy Boski Początek.
Przeskokowi do bardziej rozwiniętej falowej regulacji translacji RNA towarzyszy częściowe lub całkowite odrzucenie reguły kanonicznego parowania adeniny z uracylem (tyminą) i guaniny z cytozyną, typowego dla ewolucyjnie wcześniej wybranych etapów replikacji DNA i transkrypcji RNA. Takie odrzucenie jest energetycznie nieopłacalne w mikroskali, ale informacyjnie konieczne, nieuniknione i energetycznie preferowane na poziomie całego organizmu. Podkreślamy, że kontekstowe asocjacyjno-holograficzne mechanizmy działania systemu syntezy białek organizmów są ściśle związane z tzw. zasadą tła, która okazała się uniwersalna i była przedmiotem wielkiego odkrycia [50]. Z tej perspektywy makrokonteksty preinformacyjne i informacyjne RNA mogą być postrzegane jako tło, które zapewnia radykalne wzmocnienie sygnału, czyli wybór konkretnego aminoacylowanego tRNA do wprowadzenia do białka „frazy” lub „słowa”.
Wybór ten jest możliwy dopiero po wyeksponowaniu koherentnego komponentu w postaci powtórzeń tych samych sensów homonimów dubletowych w kodonach. Sytuację tę można wyjaśnić na prostym przykładzie. Powiedzmy, że w zdaniu musimy wybrać jedno z dwóch słów (analogów kodonów z homonimami dubletów). Te słowa to „sąd” i „sęk” («суд» i «сук»). Jasne, że wybór zależy od całego zdania, od kontekstu, który działa jak tło, by uwypuklić sygnał – właściwe słowo. Jeśli zdanie brzmi jak „Widziałem gruby sęk na drzewie”, to zastąpienie tu „sęka” „sądem” byłoby równoznaczne z wprowadzeniem szumu i utratą sygnału.
Prawdopodobnie rola preinformacyjnego RNA i intronów jest podobna – są to różne poziomy kontekstów, które muszą być jakoś „odczytane” i „zrozumiane” przez żywą komórkę. „Przedmiotem lektury” może być wieloaspektowa rodzina solitonów – optycznych, akustycznych, konformacyjnych, rotacyjno-oscylacyjnych i innych. Funkcje takich solitonów mogą działać jako sposoby regulacji interakcji znakowych kodon-antykodon. Jako jeden z nich możemy przedstawić solitonowy mechanizm oscylacji torsyjnych nukleotydów na osi cukrowo-fosforanowej iRNA, który badaliśmy dla jednoniciowych miejsc RNA-podobnych odcinków DNA [24].
Mechanizm ten „zapamiętuje” sekwencję nukleotydów i prawdopodobnie może przekazywać informacje o niej na odległość, czyli na odległości znacznie większe niż długość wiązań wodorowych. Bez odległej (falowej) migracji sygnału o sekwencjach pre-iRNA-iRNA realizacja asocjacyjno-kontekstowej regulacji syntezy białek jest niemożliwa. Tutaj wymagana jest ciągłość falowa, która jest bezpośrednio związana z udziałem Boskiego Początkiu jako megakontekstu pojawiającego się w postaci naturalnego środowiska elektromagnetycznego i akustycznego kuli ziemskiej.
Wstępna weryfikacja proponowanych zapisów może być przeprowadzona w stosunkowo prosty sposób, w oparciu o wpływ pól elektromagnetycznych i akustycznych na syntezę białek w bezkomórkowych układach rybosomalnych, np. z wykorzystaniem generatorów FPU i domniemanych laserów DNA [18, 24, 25, 34, 35]. Można sugerować, że rosnący wzrost ludzkich tzw. nagłych zgonów pośród widocznego zdrowia, ograniczony do obszarów o wysokim poziomie „elektromagnetycznego smogu mikrofalowego”, zależy od zakłóceń w subtelnej falowej regulacji syntezy białek. Może to spowodować powstanie nieprawidłowych białek „szoku elektromagnetycznego”, w tym układów enzymatycznych syntezy enderpiny (endogenne pochodne rezerpiny), które mogą być nieprawidłowymi kofaktorami oksydoreduktaz, gwałtownie blokując wewnątrzkomórkowe procesy produkcji energii, a w konsekwencji rezultat śmiertelny [28; wyniki niepublikowane].
ROZSZERZENIE MODELU FALOWEGO KODOWANIA GENETYCZNEGO
W naszych badaniach [np. 25] dowodzimy, że synteza białek jest tylko jednym z przykładów kodowania genetycznego na poziomie falowym, strategicznym, a pamięć genetyczną interpretujemy w rozszerzony sposób jako solitonowo-holograficzną, nierozerwalnie związaną z genomem-biokomputerem.
Rozwijamy pomysły Gurwicza, Lubiszczewa i Beklemiszewa o emisji chromosomów, o „orkiestrze genomu”. Rzeczywiście, jeśli porównamy „zapis” przyszłego organizmu na DNA komórki jajowej z zapisem muzycznym, to pojedyncza fraza muzyczna jest w stanie asocjacyjnie odtworzyć całość obrazów muzycznych w naszej pamięci, o ile kiedykolwiek słyszeliśmy melodię.
Przyjmując to, dochodzimy do pojęcia figuratywnego, znakowego kodowania struktury organizmu przez sekwencje DNA, czyli one, te sekwencje nukleotydów, są czymś w rodzaju brzmiących i widocznych tekstów, ale nie w sensie poetyckim i metaforycznym, lecz naprawdę tekstów w nieznanych jeszcze językach boskiego pochodzenia w skomplikowanych rytmicznych (muzycznych?) układach falowych.
Ale czy chromosomy emitują światło i dźwięk?
Eksperymenty dają jednoznacznie pozytywną odpowiedź. Pola akustyczne chromosomów, generowane zarówno przez żywe komórki i ich jądra, jak i preparaty DNA wyizolowane z chromosomów, są skomplikowanie zorganizowane, mogą nabywać strukturę solitonów, a co najważniejsze, są zdolne do zdalnego tłumaczenia informacji genowej na fale [1, 8, 25, 26-29].
Cząsteczki genetyczne są dualistyczne – będąc materią, działają również jako źródła pól znaków fizycznych. Chromosomy, jako główny znacznik każdego biosystemu, są podzielone na wielowymiarowe fraktalne semiotyczne struktury materii i pól, zakodowane przez boską opatrzność. Zauważmy, że rudymenty tych idei i eksperymentów nie powstały z niczego (szczegóły patrz [25]).
Pierwszymi byli, jak wspomniano, Gurwicz, Lubiszczew i Beklemiszew (lata 20.-40.), następnie, po kilkudziesięciu latach, w Nowosybirsku A.N. Mosołow (1980), a potem grupa naukowców z Instytutu Fizyki Ogólnej (1984), przy użyciu mikroskopii świetlnej i laserowej odkryli pewne wibrujące (dźwiękowe) struktury kuliste w jądrach komórkowych (chromosomach) neuronów. A.N. Mosołow zaproponował, że są to źródła informacji-mocy genetycznej, czyli pola embrionalne w duchu idei A.G. Gurwicza, ale z istotną poprawką: po pierwsze, nie są to pola fotoniczne; po drugie, odkryte emisje dźwiękowe, według Mosołowa, mają pochodzenie holograficzne [4]. Była to pierwsza dobrze sformułowana hipoteza o znakowych (figuratywnych) falowych strukturach holograficznych genomów wyższych biosystemów. Hipotezę tę opracowaliśmy na podstawie własnych badań.
Poszliśmy nieco inną drogą, próbując najpierw udowodnić poprawność zaproponowanego przez Englandera w 1980 roku fizyczno-matematycznego modelu specjalnych stanów falowych solitonów DNA. Potem pojawiło się mnóstwo teoretycznych modeli solitonów, ale nikt do 1991 roku nie odkrył solitonów na DNA doświadczalnie. W 1985 roku, za pomocą spektroskopii korelacji fotonów, udało się wykryć nietypowo długie tłumione oscylacje (dźwięk) DNA in vitro o zmiennym składzie spektralnym, specyficznie rozłożone w czasie. Ta obserwacja była tak niezwykła, że pomylono ją z błędem eksperymentalnym i dlatego zapomniano o niej na 6 lat, dopóki nie powtórzyliśmy tej pracy.
Odkryto, że DNA ma zdolność do syntezy, niejako w trybie automatycznym (quasi-spontanicznie), niecichnącej złożonej „melodii” z powtarzającymi się frazami muzycznymi [8, 25, 29]. Takie powtórzenia w szeregu cech przypominały proces solitonowy w postaci tzw. zjawiska powrotu Fermiego-Pasty-Ulama (FPU), a same oscylacje DNA były zbliżone do tych obserwowanych przez Mosołowa i in.
Krótko o powrocie FPU
Jeżeli w łańcuchu oscylatorów (pendulatorów) połączonych sprężynami o nieliniowych ogniwach jeden z nich zostanie wzbudzony, to wystąpi nietypowa oscylacja z powtórnymi (powrotami) energii początkowego wzbudzenia. Jest to rodzaj „pamięci” wszystkich układów nieliniowych, swoistej również dla cząsteczek DNA, co zostało zademonstrowane na poziomie modelu teoretycznego przez A.A. Bieriezina [5].
Ale w DNA taka pamięć, jak wykazały nasze badania, nabiera szczególnego znaczenia. Może ona nieść ładunek semiotyczny i pojawiać się w postaci swoistych „genów falowych” – solitonów o wewnętrznej strukturze oscylacyjnej, podobnych, prawdopodobnie, do hologramów [25]. Jednak, aby selektywnie „odczytać” hologramy genetyczne in vivo na poziomie solitonów i w obrębie ciekłokrystalicznego kontinuum chromosomowego biosystemu, wymagane jest pole laserowe aparatu chromosomowego. Przez wiele lat próbowano je znaleźć i odtworzyć poza żywą komórką. W zasadzie udało nam się to. Emisję laserową na preparatach DNA i chromosomów uzyskaliśmy metodą luminescencji wzbudzonej dwufotonowo [18].
EKSPERYMENTALNE POTWIERDZENIE ISTNIENIA GENÓW FALOWYCH.
Teraz o możliwościach falowego (epigenetycznego, supergenetycznego) poziomu działania chromosomu i jego realizacji poprzez urządzenia techniczne. W 1957 roku w Chinach badacz Jiang Kanjen rozpoczął, a od lat 70. w Rosji kontynuował eksperymenty supergenetyczne, w których pobrzmiewały echa przewidywań Gurwicza, Lubiszczewa i Beklemiszewa. Od lat 60. w Nowosybirsku akademik V.P. Kaznaczejew i jego szkoła rozpoczęli badania mające na celu potwierdzenie idei interakcji międzykomórkowych z odległym znakiem falowym. Odkryli oni tzw. lustrzany efekt cytopatyczny, kiedy hodowle żywych komórek i tkanek hermetycznie oddzielone szkłem kwarcowym wymieniają falowe informacje regulacyjne związane z funkcjami aparatu genetycznego. Prawdziwe i rzetelne eksperymenty w genetyce fal jako pierwszy przeprowadził Jiang Kanjen. Jego końcowe prace są dobrze znane [6].
Aparat Jianga Kanjena, zdalnie (kilkadziesiąt centymetrów) przekazujący „geny falowe” od dawcy do biorcy, wykorzystuje promieniowanie własne biosystemów dawcy, i to – jak uważa autor – tylko w zakresie mikrofalowym pól elektromagnetycznych.
Teoretyczne uzasadnienie przez autora efektów uzyskanych za pomocą tego aparatu wymaga znacznego dopracowania. Dane doświadczalne są jednak przekonujące. Są to „hybrydy falowe” pszenicy i kukurydzy, orzecha ziemnego i słonecznika, ogórka i melona, kaczki i kurczaka, kozy i królika. Cechy uzyskane przez mieszańce są dziedziczone.
…………………………………………… Cała książka „Волновой генетический код” dostępna w języku rosyjskim.
W sprawie udostępnienia prosimy o kontakt.
GŁÓWNE WYNIKI
- Przeprowadzono matematyczną (komputerową) symulację wzbudzeń solitonowych w cząsteczce DNA, wykazując zdolność fal solitonowych (na poziomie oscylacji skrętnych nukleotydów) do reagowania na pierwotną strukturę DNA, a tym samym do służenia jako potencjalna podstawa do błyskawicznego tłumaczenia informacji tekstowych i innych informacji sterujących obrazem genomu.
- Eksperymentalnie utrwalono procesy solitonopodobne w żelach DNA in vitro jako realizację zjawiska zwrotnego Fermiego-Pasta-Ulama (FPU). Tym samym wykazano fundamentalną możliwość funkcjonowania aparatu genetycznego biosystemów z wykorzystaniem pamięci genomowej typu FPU-fala, a w konsekwencji nieznany wcześniej sposób przekazywania sygnałów sterujących genomem in vivo drogą polową.
- Doświadczalnie udowodniono możliwość istnienia informacji epigenetycznej przekształconej w postać szerokopasmowego pola elektromagnetycznego, w którym realizowany jest przestrzenny zwrot FPU. Udowodniono również, że informacja taka może być sztucznie przekazywana z biosystemu dawcy do biosystemu akceptora za pomocą generatora FPU, co odpowiada, prawdopodobnie, procesom falowego „metabolizmu” sygnałów epigenetycznych in vivo. Metoda ta jest zapewne prymitywną imitacją głównego kanału informacyjnego związanego ze Stwórcą.
- Znaleziono komputerowy model reprezentacji fraktalnej, który pokazał, że mowa ludzka (teksty) i sekwencje nukleotydów (teksty DNA) mają bliską strukturę matematyczną.
- Rozwój wyższych biosystemów jest zarządzany za pomocą materialno-falowych matryc solitonowo-holograficznych genomu, a także jednostek semiotycznych podobnych do mowy ludzkiej i, prawdopodobnie, do mowy Stwórcy.
- Opracowano urządzenia techniczne i znaleziono pierwotne podstawy falowego sterowania biosystemami w oparciu o zjawisko powrotu Fermiego-Pasta-Ulama oraz epigeno-lingwistyczne funkcje cząsteczek genetycznych.
Петр Петрович Гаряев
Artykuł tłumaczony ze strony https://wavegenetics.org za zgodą Jekateriny Leonowej-Gariajew.