Genetyka falowa
Władimir Smirnow, Na progu, „Gazeta Literacka” 2022, nr 7.
Czy można się porozumieć z duchami zmarłych ludzi?
W Akademii Nauk zostaniemy przywitani z wrogością lub śmiechem, jeśli odważymy się zadać takie pytanie. Dlaczego? Bo uczeni nie odkryli jeszcze formuły komunikowania się z zaświatami… Ale półpiśmienna Wanga porozumiewała się ze zmarłymi. „Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych, wszyscy bowiem dla Niego żyją” – jak mówi Ewangelia Łukasza. Astronauci-kosmonauci, przywódcy wielu narodów – nie najgłupsi ludzie – przybyli, by oddać jej szacunek.
To może Akademia Nauk wyjaśniłaby nam fenomen Sathya Sai Baby? Materializował przedmioty z powietrza, zmaterializował nawet człowieka według świadectwa syna Mikołaja Roericha, Światosława Nikołajewicza… Oczywiście akademicy, niestety, niczego nie wyjaśnią. Nie mają takiego równania.
OK, nie mówmy o Wandze i Sathya Sai. Zapytajmy o Piotra Piotrowicza Gariajewa. Zostaniemy poinformowani, że nie jest on uznawany przez oficjalną naukę. Ale pozwolę sobie zapytać, gdzie skończył wybitny biolog i genetyk Mikołaj Iwanowicz Wawiłow? Czy nie w więzieniu? I oficjalna nauka też go zrugała… W końcu trudno powiedzieć, że świat naukowy był jednomyślny w sprawie Gariajewa. Wielu naukowców w taki czy inny sposób podzielało jego poglądy, ale bało się wystąpić przeciwko swoim przełożonym.
Jekaterina Aleksandrowna Leonowa-Gariajewa jest wdową po Piotrze Piotrowiczu Gariajewie. Żyli razem przez prawie trzydzieści lat. Była jego współtowarzyszką i postaramy się wspólnie z nią dojść do sedna sprawy.
– Oto od czego należy zacząć rozmowę. Jak leczy się z fotografii, jak to wygląda w praktyce, Jekaterino Aleksandrowna? Chciałbym przyciągnąć uwagę czytelników…
– Robimy zdjęcie – to pewien obraz, klucz do bazy danych danej osoby. Zazwyczaj używamy zdjęcia dziecka do lat siedmiu. Dziecko musi być samo, zdrowe i w dobrym nastroju, uśmiechnięte. Informacje ze zdjęcia odczytujemy laserem, a fotony wiązki laserowej zamieniamy na dźwięk (jest to naukowo uzasadnione) i otrzymujemy matrycę dźwiękową.
Co to jest matryca? Jest to pewien rodzaj wrażenia zaczerpniętego z czegoś.
– Nie wyobrażam sobie dźwięku z fotografii.
– To jest właśnie dźwięk, ale nie prosty. Jest wypełniony informacjami. W przyrodzie nie ma absolutnej ciszy. Przy okazji, nasze dźwięki są bardzo podobne do śpiewu ptaków, szelestu liści, szumu deszczu, szmeru strumienia, ćwierkania konika polnego, lotu trzmiela, ale otrzymujemy je z minerałów, z kamieni, z fotografii, z ziół. Tworząc matrycę, łączymy, używamy substancji biologicznie czynnych. Oczywiście wcześniej testujemy daną substancję, na ile może być przydatna w naszym przypadku. Zdjęcie daje nam jeden dźwięk, substancje dają nam inne dźwięki. Na koniec tworzymy program składający się z dźwięku zdjęcia, dźwięku substancji biologicznie czynnych, takich jak olej skalny, pantokryna, mumijo itd.
– Czy matryca ze zdjęcia to za mało?
– W niektórych przypadkach. Wiele zależy od jakości zdjęcia, a raczej stanu dziecka na nim. Jeśli faktycznie było wtedy zdrowe, a zdjęcie zostało wykonane w odpowiednim środowisku heliofizycznym, to wystarczy. I mieliśmy przypadki, kiedy ludzie słuchali tylko matrycy dźwiękowej z fotografii i otrzymywali zaskakujące wyniki. A bywa, że ktoś słucha zdjęcia i jest jeszcze gorzej. Oznacza to, że dziecko było już chore, a może ktoś chory był obecny za kulisami i stał obok dziecka. O dziwo, laser jest na to bardzo wrażliwy. Promień czyta wszystko dookoła, a to tak, jakby było coś obcego, co nie jest bezpośrednio związane z fotografią. W takich przypadkach tworzymy matryce wykorzystujące kwantowy odpowiednik tej czy innej substancji, nawet takiej, która ma właściwości regeneracyjne, ale z różnych powodów nie może być użyta w swojej fizycznej postaci.
– Czy ma pani stopień naukowy?
– Jestem doktorem biologii Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego, na wydziale biofizyki.
– To świetnie, Jekaterino Aleksandrowna. Jak możemy przedstawić panią naszym czytelnikom?
– Dyrektor Instytutu Genetyki Lingwistyczno-Falowej. To oczywiście nie jest instytucja państwowa, jak pan rozumie. Założenie instytutu o takiej nazwie jest praktycznie niemożliwe, przynajmniej w naszych czasach. Ale moim zdaniem będzie to możliwe w najbliższej przyszłości. W naszej strukturze jest teraz tylko 15 osób, ale pracujemy na przyszłość. Piotr Piotrowicz Gariajew założył Instytut jeszcze przed naszym spotkaniem, zanim się poznaliśmy. Został zmuszony do podjęcia tego kroku, ponieważ nie wolno mu było pracować. Inercja, stagnacja i przyzwyczajenia, gdzie ludzie „siedzieli na swoich miejscach”, dostawali dobre pieniądze i nie chcieli nic zmieniać, bardzo przeszkadzały. Stosunek do Piotra Piotrowicza w świecie naukowym daleki był od jednoznaczności. Niektórzy pomagali – tak było, gdy został zaproszony do Moskiewskiego Państwowego Uniwersytetu Technicznego imienia Baumana na stanowisko głównego współpracownika naukowego, otrzymał grupę, finansowanie. Ale jak tylko zaczął pracować, zadzwoniła Akademia Nauk i zażądała rozwiązania jego grupy. Zrobili mu to niejednokrotnie. I wtedy Piotr Piotrowicz postanowił stworzyć instytut jako strukturę prywatną, której nie można było tak po prostu zamknąć czy rozwiązać. Uważał, że rozwój nauki w Rosji jest hamowany. Każdej nauki. A odbywało się to na polecenie sił zewnętrznych.
– Jak poznaliście się państwo z Gariajewem?
– Historia jest trochę, powiedzmy, zarówno smutna, jak i dość skomplikowana, bo mieliśmy dużą różnicę wieku, a nie jest łatwo związać swoje życie z kimś, kto jest prawie 30 lat starszy od ciebie. Długo się umawialiśmy, zanim zdecydowaliśmy się na wspólne życie. Poznaliśmy się na Moskiewskim Uniwersytecie Państwowym, byłam studentką trzeciego roku na Wydziale Biologii i bardzo interesowały mnie niezwykłe zjawiska. Na Wydziale Biofizyki był (nadal tam pracuje) profesor, który zajmował się fizyką kwantową. Kiedyś powiedział do mnie: „Katia, czy chcesz studiować coś niezwykłego? Przedstawię ci bardzo ciekawego człowieka. To, co robi, jest bardzo ciekawe i stoi za tym przyszłość”. Powiedział mi to pewien profesor Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego, wtedy jeszcze student. Dobrze pamiętam jego słowa.
Piotr Piotrowicz Gariajew był wówczas kandydatem nauk biologicznych, obronionym na Moskiewskim Uniwersytecie Państwowym, ale nie zajmował żadnego stanowiska i nigdzie oficjalnie nie pracował. Kilka razy przemawiał na Wydziale Biofizyki, tak się poznaliśmy i od tego czasu prowadzimy razem badania.
– Czy miał swoje własne laboratorium?
– Nie. Jak już mówiłam, nigdzie nie pracował. Ciągle jeździliśmy do instytutów, dosłownie błagając o pomoc. W tamtych czasach ludzie często pracowali z entuzjazmem, a teoria, którą przedstawił Gariajew była sama w sobie bardzo ciekawa. Wiele osób zgodziło się więc na przeprowadzenie eksperymentów. Tak otrzymaliśmy wyniki, na podstawie których powstała i umocniła się teoria genetyki lingwistyczno-falowej (LWG).
– Tylko ludzie opętani ideą lub przekonaniami mogą iść w ten sposób… – Gariajew był z natury wojownikiem i zawsze zachowywał się, jak mówił, „w gotowości bojowej”. Celem jego życia było udowodnienie wszelkimi sposobami, że istnieje coś poza biologią, której uczymy się w szkole czy na uniwersytecie.
– Czy można w sposób popularny wyjaśnić istotę genetyki lingwistyczno-falowej?
– Działanie aparatu genetycznego opiera się na zasadach holografii, nielokalności kwantowej oraz (to może pana zaskoczyć) na zasadach lingwistyki. DNA to tekst, a sekwencja nukleotydów w jego cząsteczkach podlega tym samym prawom, które rządzą ludzką mową, układem liter w słowach, słów w zdaniach i zdań w tekstach. Tylko komórki DNA mają swój własny alfabet, można powiedzieć, gdzie nukleotydy i aminokwasy pełnią rolę liter.
Genetyka lingwistyczno-falowa to nowy kierunek w nauce, w medycynie. W porównaniu z genetyką mamy do czynienia z szerszym podejściem do zrozumienia genów, cząsteczek, komórek, całego organizmu, gdzie oprócz procesów biochemicznych i biofizycznych zachodzą przemiany pola.
Piotr Piotrowicz Gariajew mówił o cząsteczce DNA, podstawie wszelkiego życia, i próbował udowodnić, że jest ona nie tylko częścią materialną, rzeczową, ale także strukturą polową. Trzeba powiedzieć, że teoria Gariajewa nie powstała z niczego; opierała się na doświadczeniach naukowców A.A. Lubiszczewa, W.N. Beklemiszewa i A.G. Gurwicza. Gurwicz jako pierwszy postawił w 1924 roku hipotezę, że chromosomy mają odpowiednik falowy lub polowy.
– Sam człowiek, jeśli się nad tym zastanowić, nie jest tylko czymś materialnym i cielesnym; jest w nim miejsce na duszę, a to jest struktura polowa. Prawda?
– Na pewno. Duch, pewna struktura informacyjna, prawdziwa istota człowieka tchnie życie w materię, w ludzkie ciało.
– Jakie eksperymenty państwo przeprowadzili, aby udowodnić efekt polowy? Aby udowodnić polowe pochodzenie cząsteczki DNA lub jakiejkolwiek innej cząsteczki?
– Wyobraźmy sobie, że mamy probówkę (oczywiście bardzo upraszczam), w której znajdują się nukleotydy – budulec, z którego zbudowane jest DNA. Jeśli w takiej probówce umieścimy cząsteczkę DNA, to po pewnym czasie zacznie się ona replikować, syntetyzować kopie samej siebie. Jest to znane w nauce jako reakcja łańcuchowa polimerazy.
W naszych eksperymentach nie umieściliśmy cząsteczki DNA w probówce, tylko podaliśmy informację o DNA do probówki.
– Jak można to zrobić?
– Tak jak w przypadku fotografii. Za pomocą specjalnego lasera, którego zasadę działania opracował Gariajew i jego współpracownicy, można wziąć informację z dowolnej substancji lub obiektu i przełożyć ją na zakres dźwięku. Praktyczne zastosowanie tak uzyskanej i wiecznie odciśniętej w postaci pliku dźwiękowego informacji jest bardzo szerokie. Być może nieskończenie szerokie.
Użyliśmy więc tego lasera do odczytania informacji z cząsteczki DNA, przetłumaczenia jej na plik dźwiękowy poprzez działanie na rurkę z nukleotydami, a po chwili wykryliśmy syntezę DNA.
– Czy efekt był taki, jakby do probówki włożono samą molekułę?
– Tak, całkowicie słusznie. To prawda, efekt pola nie zawsze się rejestruje. Dzieje się tak dlatego, że informacja o fali dźwiękowej może ulegać fluktuacji, czyli może gdzieś zanikać, tak jakby występowała interferencja, ale fakt pozostaje. Jednostka dziedziczności, gen jest nie tylko czymś materialnym i realnym, jest strukturą polową.
Jako przykład można przytoczyć inny nasz eksperyment. Wzięto szklankę zwykłej wody i wpłynięto na nią matrycą dźwiękową, która zawierała informację o cukrze. Następnie włożyliśmy do szklanki pasek testowy, który pokazał, że woda zawiera cukier. Czyli informacje z pola były odbierane przez wodę! Jest to fantastyczny efekt wymyślony przez P. Gariajewa. Człowieka prowadzonego przez życie, który wiele rzeczy robił pod wpływem kaprysu. Z przeprowadzonych przez niego eksperymentów wynika, że pole to jest pierwotne. Że pole kontroluje procesy zachodzące w systemie.
– Wie pani, co sobie właśnie pomyślałem? Z Biblii wiemy, że Chrystus nakarmił pięć tysięcy ludzi pięcioma bochenkami chleba. Ale kto wie, może to właśnie jego znajomość praw pola pozwoliła Chrystusowi zamienić wodę w wino i nakarmić pięć tysięcy ludzi pięcioma chlebami? Wydaje mi się, że spór o efekty pola jest sporem między wierzącymi a ateistami. Nagrałem wywiad ze znanym neurochirurgiem, akademikiem Konowałowem, i on powiedział, że przeprowadził wiele operacji, ale nie znalazł obecności Boga w człowieku. A jak zrobiłem materiał z kosmonautą Greczko, doktorem fizyki i matematyki – on nie wątpił, że jest Bóg… Który z nich ma rację? A kto może oceniać?
– Być może czas i oczywiście praktyka ocenią. P.P. Gariajew zapoczątkował praktyczne stosowanie idei genetyki lingwistyczno-falowej. Mamy małe biuro, Centrum Biokwant, mamy wszystkie niezbędne certyfikaty i wszystko jest oficjalne, licencjonowane i tak dalej. Nasze matryce są już używane przez lekarzy w dość znanych klinikach w Moskwie i dają dobre rezultaty. Ale kiedy, jak to się mówi, kupujemy produkt z ręki, musimy być bardzo ostrożni. W tej chwili cały internet roi się od matryc, a spekulacji na ten temat jest mnóstwo
– Proszę opowiedzieć nam o swoich produktach, Jekaterino Aleksandrowna.
– Zajmujemy się produkcją kremów i płynów informacyjnych. Mogą mieć charakter kosmetyczny i leczniczy. Konwencjonalne kremy często zawierają substancje, które po wchłonięciu i przedostaniu się do krwiobiegu rozpadają się na składniki, co nie zawsze jest pożyteczne, a czasem szkodliwe dla organizmu. Kremy Quantum są pozbawione takich wad. Te związki lecznicze, a raczej informacje o nich, w zasadzie nie mogą się rozpadać i w pełni zachowują właściwości substancji biologicznie czynnych. Płynna Kwantowa Matryca Informacyjna (LQIM) ma potężny potencjał do regeneracji uszkodzonych tkanek w przypadku odmrożeń, martwicy, gangreny, do leczenia owrzodzeń stopy cukrzycowej i różnych urazów skóry.
Kapsuła Gariajewa jest złożoną strukturą geometryczną, programuje organizm do regeneracji, normalizuje jego stan, wpływa na patologię, procesy samoregulacji poprzez zmianę pola informacyjnego komórek i tkanek na poziomie kwantowym, co nie ma odpowiedników w świecie.
Matryce, kremy i fluidy są obecnie szeroko stosowane nie tylko przez osoby prywatne, ale także w klinikach w Moskwie. Wiele krajów prosi nas o zgodę na wykorzystanie naszych technologii, matryc, kremów i modulatorów.
– Nie mówiła pani nic o modulatorze. Co to jest?
– Modulator Matryc Gariajewa z cewkami Miszyna znacznie wzmacnia efekty matryc. Jest to urządzenie o przeznaczeniu domowym. Często używamy go w kapsułach. Mam taką na swojej daczy. Teraz, z powodu pandemii, przenieśliśmy się na daczę w obwodzie riazańskim, na wsi. Mamy tam kurczaki. Oczywiście nie ja, ale moi dziadkowie. Jak się okazuje, kury nie żyją długo, około dwóch, trzech lat, potem zaczynają kuleć i przestają znosić jajka. Dlatego gdy kura zaczyna kuleć, wkładamy ją do specjalnego pojemnika dla kotów. Wkładamy ją do kapsuły, uruchamiamy odpowiednie programy i kura znów zaczyna biegać i znosić jajka.
– Jeśli zobaczy się taki cud na żywo, można zaniemówić…
– Ludzie, niestety, nie mają jeszcze tak silnego efektu. Zwierzęta są bardziej wrażliwe na wpływ pola informacyjnego i nie mają bariery świadomości.
– Moja intuicja podpowiada mi, że jest pani na dobrej drodze, Jekaterino, a ja mam bogatą wyobraźnię. Oczywiście, musimy jeszcze prowadzić badania, eksperymenty i doświadczenia, ale już teraz widać wyraźnie: możliwości i perspektywy genetyki kwantowej sięgają daleko poza horyzont, tak daleko, że wręcz zapierają dech w piersiach. Mam wrażenie, że pani i Piotr Gariajew jesteście urodzonymi naukowcami. Nie zdziwiłbym się, gdyby kiedyś wasze nazwiska były na równi z takimi nazwiskami jak Maria Skłodowska i Pierre Curie, Zofia i Władimir Kowalewscy, Marie i Antoine Lavoisier… Bardzo dziękuję za rozmowę.
На пороге “Литературная газета” Смирнов Владимир
Artykuł tłumaczony ze strony https://wavegenetics.org za zgodą Jekateriny Leonowej-Gariajew.