Intuicyjne pojęcie znaczenia jako ostatecznego celu istnienia i życia jest głęboko zakorzenione w umysłach większości ludzi. „Dlaczego tu jestem?” pytamy siebie. Ale bardziej fundamentalne pytanie może być, czy ma sens zadawać pytanie o znaczenie w pierwszej kolejności. Noblista, fizyk Richard Feynman kiedyś powiedział: „Jest wiele rzeczy, o których nie mam pojęcia, na przykład czy ma to jakiekolwiek znaczenie, dlaczego tu jesteśmy, i co może oznaczać to pytanie”. Być może samo pojęcie znaczenia jest błędne; iluzja wytworzona przez nasze mózgi, być może jako konsekwencja przewagi przetrwania w naszej ewolucji jako gatunku.
Kiedy ta książka była pisana, Matthew Hurley, Reginald Adams Jr. i Daniel Dennett pracowali nad ewolucyjnym wyjaśnieniem, z wszystkich rzeczy, naszego poczucia humoru. Humor wydaje się tak abstrakcyjnym uczuciem, tak odległym od ram ewolucji „przeżywa najlepiej”, że jakiekolwiek próby wyjaśnienia go przez biologię ewolucyjną mogą wydawać się daremne. Jednakże, w przemówieniu, Daniel Dennett zasugerował, że humor jest jedynie „układem nerwowym zaprogramowanym do nagradzania mózgu za wykonywanie brudnej roboty biurowej”. Jeśli to prawda, to nie jest nierozsądne, że selekcja naturalna mogła faworyzować przetrwanie jednostek z bardziej rozwiniętym poczuciem humoru. Pomijając ważność tej teorii, faktem jest, że poważni i szanowani filozofowie mogą racjonalnie argumentować, że niektóre z najbardziej abstrakcyjnych naszych uczuć i motywacji mogły właściwie mieć bardzo praktyczne, zorientowane na przetrwanie zastosowania w trakcie naszej ewolucyjnej historii. To samo w sobie powinno sprawić, że będziemy ostrożni w zakresie pytania o znaczenie.
Nawet jeśli znaczenie nie jest jedynie iluzją, nawet jeśli naprawdę istnieje w naturze i jest to ważna linia racjonalnego dochodzenia do niego, nie ma gwarancji, że jesteśmy intelektualnie wyposażeni do jego zrozumienia. Logicznie rzecz biorąc, istnieje możliwość, że ograniczenia naszej własnej percepcji i rozumienia mogą inherentnie uniemożliwiać nam zrozumienie ostatecznego celu istnienia. W takim przypadku, o ile nas to dotyczy, poszukiwanie znaczenia byłoby równie daremne, jak gdyby sam koncept znaczenia był błędny.
Ponieważ czytasz tę książkę, można bezpiecznie założyć, że odczuwasz intuicyjną i silną potrzebę poszukiwania znaczenia lub ostatecznego celu w swoim życiu. Niemniej jednak, oba opisane powyżej scenariusze mogą sprawić, że będziesz się czuł niepewnie co do ważności swoich własnych motywacji. Chciałbym móc przedstawić ci tu solidne logiczne argumenty, które przekonają cię, że znaczenie musi być rzeczywiste, i że musimy być w stanie je zrozumieć. Jednakże nie mogę tego zrobić. To, co mogę ci powiedzieć, to to: po wielu latach intensywnej medytacji nad tym, z obu stron argumentu, intuicyjnie doszedłem do wniosku, który satysfakcjonuje mnie, że rzeczywiście istnieje znaczenie istnienia.
Więc moje zaproszenie dla ciebie jest takie: załóżmy, jako hipotezy wyjściowe, że istnieje rzeczywiście znaczenie istnienia i że może być ono przynajmniej częściowo zrozumiałe; jakie to znaczenie mogłoby wtedy faktycznie być? Ta książka próbuje naszkicować racjonalną odpowiedź na to pytanie. Zauważ, że nie proszę cię o ślepe uwierzenie w te hipotezy, ale po prostu o otwarty umysł na możliwość ich prawdziwości, tak abyśmy mogli podążać pewnymi ścieżkami racjonalnej eksploracji. Następnie, po przeczytaniu tej książki, będziesz mógł rozważyć odpowiedzi, do których dojdziemy, i ocenić, czy mają one sens. Zainspirowany tą oceną, będziesz mógł spojrzeć wstecz i ponownie rozważyć, czy koncept znaczenia jest rzeczywisty, czy też jedynie iluzją wytworzoną przez nasze mózgi.
Poszukiwanie ostatecznego celu
„Co się dzieje tylko raz […] mogło by się równie dobrze w ogóle nie zdarzyć. Jeśli mamy tylko jedno życie do życia, równie dobrze moglibyśmy nigdy nie żyć”, tak uchwycił pozorną bezcelowość istnienia i jego ulotny charakter światowej sławy autor Milan Kundera. Jeśli, jak wskazuje druga zasada termodynamiki, wszystkie dynamiczne i zorganizowane struktury we wszechświecie, w tym galaktyki, gwiazdy i istoty żywe takie jak ty i ja, w końcu wygasną bez śladu, istnienie wydaje się być pozbawione znaczenia. Z punktu widzenia ortodoksyjnej, materialistycznej nauki, wszystkie wybory, które podejmujemy i doświadczenia, które przeżywamy przez całe życie, z czasem nie będą miały żadnego znaczenia. W związku z tym nasze życia są „lekkie” w swojej insignifikancji. Takie „nieznośne lekkość bytu”, tak potężnie uchwycone w dziele Kundery, jest bolesną i głęboko przeciwną intuicji perspektywą dla wielu z nas.
Niezależnie od tego, jak bogate i satysfakcjonujące mogą być nasze życia, większość z nas jest naznaczona przeszłymi lub obecnymi doświadczeniami głębokiego bólu i cierpienia. Utrata, rozczarowanie, frustracja, lęk, żal są lub były nam wszystkim znane. Czy cierpimy dla czegoś? Nawet kiedy wszystko wydaje się iść dobrze w naszym życiu, czasami nie możemy się oprzeć wrażeniu, że w tym również nie ma żadnego znaczenia. Jaki może być sens naszego sukcesu, naszego materialnego bogactwa, naszych przelotnych momentów szczęścia, a nawet naszej najgłębszej radości, skoro, po dostatecznym czasie, nie będzie żadnego śladu ani nawet wspomnienia naszego istnienia? Z racjonalnego punktu widzenia, czy może istnieć cokolwiek, co przetrwa nasze uczestnictwo we wszechświecie, dodając coś do jego samej istoty w sposób przekraczający czas? Bez tego nie może być prawdziwego sensu w tańcu istnienia.
Nie ma oczywistych odpowiedzi na to pytanie. Tak, nasze dzieci przetrwają nas. Wykonywana przez nas pracę podczas naszego życia często też nas przetrwa, czy to poprzez materialne jednostki, takie jak budynki architekta, czy bardziej abstrakcyjne jednostki, takie jak idee filozofa. Ale zauważ, wspólny motyw przewodni za wszystkimi tymi przykładowymi odpowiedziami jest ten sam: cokolwiek wynik naszego życia przetrwa nas, ma znaczenie tylko poprzez życie innych ludzi podobnych do nas. Osiągnięcie sensu jest jedynie odkładane w sposób samopodobny. Twoje dzieci to ludzie podobni do ciebie. Dom zbudowany przez architekta ma sens tylko przez ludzi, którzy będą w nim mieszkać. Idee i koncepcje pozostawione przez filozofa mają sens tylko poprzez ludzi, którzy będą czytać jego książki. Ale co w takim razie jest znaczeniem życia tych ludzi? Jeśli ich życie jest pozbawione znaczenia, to także życie filozofa, ponieważ sens jego życia wydaje się być warunkowy dla ich. To jest nieskończona rekursja. Jeśli sens twojego życia to życia twoich dzieci, a sens ich życia to życia ich dzieci, i tak dalej, gdzie jest ostateczny sens tego wszystkiego, który nadaje ostateczny cel życiu wszystkich poprzednich pokoleń ludzi, i przodków ludzi, aż do samego początku czasu? W matematyce rekursja nie może być zakończona, dopóki nie zostanie osiągnięty przypadek bazowy lub warunek końcowy. Rekursje bez przypadku bazowego trwają wiecznie i są bezcelowe, tak jak program komputerowy, który robi tylko to, że wywołuje siebie powtarzalnie, nigdy nie dając rezultatu.
Może się zdarzyć, że sens jest realizowany tylko w przypadku bazowym jednego takiego procesu rekursywnego. W takim przypadku sens naszego życia działa wyłącznie poprzez wkład, jaki wnosimy w życie ludzi, którzy przetrwają nasze własne istnienie, aż do momentu, w którym istnienie pokolenia istot żywych, być może w nieprawdopodobnie odległej przyszłości, będzie służyć ostatecznemu celowi samemu w sobie. Alternatywnie, lub komplementarnie, może być to, że nasze życia, ulotne jak mogą być, w jakiś sposób mają znaczenie samo w sobie, oparte na teraźniejszości naszego istnienia.
W kolejnych rozdziałach zbadajmy obie alternatywy. Jeśli, na koniec tej eksploracji, nie znajdziemy solidnego przypadku bazowego dla rekursywnego procesu znaczenia, ani żadnego kotwiczenia do ziemii, aby nadać sens obecności naszego istnienia, możemy zostać z możliwością, że znaczenie jest albo tylko iluzją, albo nieznaną prawdą. Jeśli jednak, tak jak mam nadzieję pokazać, istnieją rozsądne pomysły i linie rozumowania, aby uzasadnić pojęcie, że istnieje rzeczywiście znaczenie istnienia, i że takie znaczenie może być przynajmniej intuicyjnie wyczuwalne, może być, że lekkość naszego bytu wcale nie jest nieznośna. Być może istnienie wszechświata, i nasze życie w nim, jest bogate w znaczenie, znaczenie i cel. Być może to właśnie percepcja bezsensowności i nieistotności od samego początku była iluzją naszych umysłów. W tym drugim przypadku będziemy musieli również zaproponować logiczne i racjonalne mechanizmy dla powstania takiej iluzji w wszechświecie, który, jak postulują, jest bogaty w znaczenie. To jest podróż tej książki.
Jako ostateczna uwaga w tym rozdziale, powinno być jasne, że gdy mówię o sensie, mam na myśli ostateczny cel dla samego istnienia wszechświata, zdefiniowanego jako zbiór wszystkich istniejących aspektów natury, znanych i nieznanych. Nie mam zamiaru sugerować antropomorficznego celu dla konkretnych, lokalnych procesów zachodzących w obrębie wszechświata, takich jak na przykład ewolucja przez dobór naturalny. W ten sposób, pomysły zawarte w tej książce są agnostyczne co do tego, czy ewolucja gatunków ma inteligentną agencję przyczynową, czy też jest napędzana przez nietrudne, czysto algorytmiczne procesy. Nawet jeśli przyjmiemy ostatni punkt widzenia, nadal istnieje ważne pytanie dotyczące ostatecznego celu egzystencjalnego podłoża procesu ewolucyjnego. Innymi słowy, nawet jeśli ewolucja jest wynikiem mechanicznych, algorytmicznych procesów działających na bio-molekularnym nośniku, dlaczego ten nośnik, i prawa natury działające na nim, istnieją w pierwszej kolejności?
Proces uniwersalnego wzbogacania
Większość religii opiera się na koncepcji Najwyższego Bytu, który jest doskonały sam w sobie. Ponieważ istnieje naturalna tendencja wielu z nas do utożsamiania idei kompletności z doskonałością, automatycznie wyobrażamy sobie doskonałego Najwyższego Bytu jako coś, co jest również kompletnie, czyli Istotę, do której nie można dodać niczego. Chociaż takie utożsamienie między doskonałością a kompletnością jest naturalne dla większości z nas, w zależności od tego, w jaki sposób jest interpretowane, może wydawać się, że uniemożliwia możliwość istnienia ostatecznego celu dla samego istnienia wszechświata. Istota, która jest kompletna, w sensie że nic nie można by do niej dodać, co nie byłoby już w niej, nie może mieć żadnego celu. Pomyśl o tej ostatniej wypowiedzi przez chwilę, bo fizyczna przestrzeń, którą zajmuje na tej stronie, jest przytłaczająco niewspółmierna z jej znaczeniem. Kompletność jest niezgodna z celem.
Wszechświat, który obejmuje kompletną istotę, jest sam w sobie kompletny. Istnienie kompletnej istoty, jako części natury lub samej natury, logicznie implikuje kompletność całości istnienia. W kompletnym wszechświecie dramat naszego życia nie mogłoby nic dodać do wszechświata, czego nie byłoby już gdzieś w nim. Zbiór ludzkich doświadczeń byłby bez znaczenia.
Jeśli wszechświat byłby kompletny, gdziekolwiek „miałby iść”, byłby już tam; cokolwiek „miałby robić”, już to zrobił; cokolwiek „miałby być”, już to by stał się. Istnienie w kompletnym wszechświecie byłoby czystym statycznym byciem, jeśli takie coś w ogóle można by sobie wyobrazić. Kompletność jest niezgodna z ruchem, a jednak nie ma wątpliwości, że wszechświat jest dynamiczny; wszechświat z pewnością „coś robi”, „idzie gdzieś”, i wszystkie nasze empiryczne obserwacje jako świadome istoty mówią nam o tym. Dlatego też, na pewnym poziomie, w jakiś sposób, wszechświat musi być niekompletny.
Zauważ, że powyżej celowo oddzieliłem koncepcję kompletności od koncepcji doskonałości. W rzeczywistości, być może sprzecznie, powszechna doskonałość jest względną koncepcją zależną od subiektywnych kryteriów; to, co jest doskonałe dla mnie, może nie być doskonałe dla ciebie. Z drugiej strony, uniwersalna kompletność może być zdefiniowana jako absolutna koncepcja. Faktycznie, możemy zdefiniować kompletność, mówiąc, że wszechświat będzie kompletny, gdy jego wrodzony potencjał zostanie w pełni zrealizowany. Takie stwierdzenie nie zależy od subiektywnych kryteriów. Rozwińmy dlaczego to jest rozsądne stwierdzenie.
Możemy logicznie wyobrazić sobie rzeczy, właściwości lub koncepcje, które istnieją w wszechświecie, nawet jeśli ich nie znamy. Są to już zrealizowane potencjały wszechświata, których po prostu jeszcze nie napotkaliśmy. Możemy również logicznie wyobrazić sobie rzeczy, właściwości lub koncepcje, które mogłyby potencjalnie istnieć w wszechświecie, ale obecnie nie istnieją. Są to więc niespełnione potencjały wszechświata, które czynią go niekompletnym. Faktycznie, byłoby sprzeczne uznanie wszechświata za kompletny, gdy aspekty jego własnego wrodzonego potencjału nie są zrealizowane. Wreszcie, „rzeczy”, „właściwości” lub „koncepcje”, które nie istnieją nawet potencjalnie, są semantycznymi pustkami. Dlatego definicja uniwersalnej kompletności powyżej jest rozsądna i semantycznie spójna, chociaż szeroka do tego stopnia, że nie jest bardzo użyteczna. W kolejnych rozdziałach postaram się zdefiniować pojęcie wrodzonego potencjału bardziej precyzyjnie, aby zawęzić zakres naszej definicji uniwersalnej kompletności.
Na razie chciałbym podkreślić, że wszechświat może być wyobrażany jako doskonały i niekompletny jednocześnie. Tak byłoby w przypadku, gdyby tylko jeszcze niezrealizowany aspekt jego własnego potencjału mógł w zasadzie być w pełni zrealizowany poprzez działanie procesu wzbogacania. W tym hipotetycznym przypadku wszechświat jest subiektywnie postrzegany jako doskonały właśnie dlatego, że jest niekompletny. To właśnie ta niekompletność „pozostawia miejsce” dla dynamicznego procesu wzbogacania, dynamika którego może zawierać subiektywny zbiór wartości związanych z ideą doskonałości. Innymi słowy, jeśli doskonały wszechświat to taki, który jest dynamiczny pod względem natury, taki, w którym jest ruch, to taki doskonały wszechświat jest koniecznie niekompletny.
Intuicyjnie atrakcyjne jest myślenie o ostatecznym celu istnienia jako wzbogacaniu samego wszechświata. W rzeczywistości, podczas medytacji, ta idea może wydawać się jedyną możliwą prawdą dotyczącą znaczenia. Niemniej jednak, niemożliwe jest nawet rozpoczęcie myślenia o tej idei racjonalnie, zanim bardziej ściśle nie określimy, co jest rozumiane przez „wzbogacanie”, czyli dopóki nie powiemy, czym jest wzbogacanie i, co jeszcze ważniejsze, czym nim nie jest. Nawet gdy to zostanie osiągnięte, nadal zostaniemy z obowiązkiem wykazania, że istnieje miejsce na taki proces wzbogacania w wszechświecie, bez naruszania logiki, rozumu lub naszej obecnej naukowej wiedzy o prawach natury.
Niezrealizowany potencjał świadomości
Twoja własna świadomość jest najbardziej podstawową i znajomą rzeczą w twoim życiu. W rzeczywistości jest to jedyna rzecz, którą kiedykolwiek doświadczasz w swoim życiu, wszystko inne jest jedynie subiektywnymi obiektami w twojej świadomości. Istnieją różne definicje świadomości, ale w tej książce będę konsekwentnie używał tej, którą filozofowie nazywają „świadomością fenomenalną”: świadomość jako sama subiektywna rzeczywistość; subiektywne doświadczenie słyszenia dźwięku, widzenia „czerwieni” koloru czerwonego, odczuwania smutku, itp. Jeśli dana istota jest świadoma, oznacza to, że istnieje coś, cokolwiek, co jest takiego, jak bycie tą istotą. Innymi słowy, świadoma istota jest zdolna do subiektywnego doświadczenia. Od tego momentu, za każdym razem, kiedy użyję słowa „świadomość”, będę miał na myśli „świadomość fenomenalną”, zdefiniowaną powyżej.
Zauważ, że dokonuję rozróżnienia między doświadczeniem subiektywnym a korelatami neuralnymi takiego doświadczenia w mózgu. Na przykład nasze oczy są zdolne do wykrywania określonych częstotliwości promieniowania elektromagnetycznego i wysyłania z nimi związanych sygnałów elektrochemicznych do przetwarzania w mózgu. Nasze subiektywne doświadczenie tego procesu w świadomości może być opisane jako „widzenie koloru czerwonego”. Jednak wszystkie procesy związane z wykrywaniem odpowiadającego promieniowania elektromagnetycznego i przetwarzaniem związkowych sygnałów neuronalnych mogłyby, w zasadzie, zachodzić bez jakiegokolwiek towarzyszącego im subiektywnego doświadczenia. W rzeczywistości znaczna część aktywności neuronalnej mózgu nie jest w ogóle związana z doświadczeniem subiektywnym, więc zachodzi „w ciemności”, poza świadomością. Dlaczego więc nie wszystkie? Przecież w zasadzie możemy wyjaśnić wszelką formę, strukturę i funkcję we wszechświecie, w tym ludzi i ich zachowanie, bez potrzeby istnienia subiektywnego doświadczenia.
Nic, co obecnie znamy naukowo, nie wyjaśnia satysfakcjonująco dlaczego lub w jaki sposób pojawia się subiektywne doświadczenie. Nazywa się to często „luką w wyjaśnieniu”. W swojej książce „Umysł Świadomy” filozof David Chalmers obszernie rozwinął tę koncepcję. Joseph Levine również skonstruował wnikliwe argumenty, silnie ilustrując tę lukę. Techniczne dyskusje na temat luki w wyjaśnieniu ciągle trwają dzisiaj w kręgach filozoficznych. Jednakże dla naszej dyskusji w tej książce ważną wiadomością z niej jest to: o ile chodzi o świadomość, nauka dostarcza niekompletnego modelu natury. Faktycznie, wszystko, co ustaliliśmy naukowo, to istnieją korelaty neuronalne obiektów w świadomości. Innymi słowy, wiemy, że percepcje i myśli, których jesteśmy świadomi, występują „razem” z konkretnymi pobudzeniami związanych struktur mózgowych.
Luka w wyjaśnieniu, oraz powyższa definicja świadomości, stanie się jaśniejsza, jeśli skontrastujemy je z powszechną intuicją, którą mamy na temat braku świadomości. Jestem agnostykiem co do tego, czy sama intuicja jest poprawna, ale istnieje i jest silna, więc użyję jej. Rozważ swój osobisty komputer. Jest zdolny do wysoko wyrafinowanego i adaptacyjnego zachowania. Wykonuje złożone i zróżnicowane funkcje. Reaguje na twoje polecenia i na dane, które otrzymuje z innych źródeł, jak np. Internet. Niemniej jednak większość ludzi zakłada, że nie ma nic takiego, jak bycie komputerem. Innymi słowy, większość ludzi nie uważa, że komputer czuje cokolwiek, w najszerszym sensie tego słowa; że komputer jest zdolny do subiektywnego doświadczenia czy wewnętrznego życia; że obliczenia, które wykonuje, są w jakiś sposób obiektami doświadczenia wewnętrznego. Dla większości ludzi komputer wykonuje wszystkie swoje zadania „w ciemności”, w mechaniczny sposób, niezbyt różniący się pod względem natury, ale tylko w skali i złożoności, od starego abakusa. Chociaż możemy porównać obliczenia zachodzące wewnątrz komputera z korelatami neuronalnymi świadomości zachodzącymi w naszym mózgu, wydaje się jasne, że komputer nie doświadcza tych obliczeń tak, jak my doświadczamy przetwarzania neuronalnego w naszym mózgu. Faktycznie, nawet jeśli wyobrażamy sobie, że komputery stają się coraz bardziej wyrafinowane i wykonują coraz bardziej skomplikowane zadania, które w końcu stają się porównywalne z naszym własnym przetwarzaniem mózgu, wydaje się, że istnieje coś bardzo fundamentalnego i nieodłącznego w „mechanicznym” charakterze komputerów, co sprawia, że są one niezdolne do subiektywnego doświadczenia. To właśnie intuicyjna różnica między tobą a komputerem charakteryzuje świadomość.
Wraz z rosnącym znaczeniem tzw. nauk o złożoności, pojawiła się spekulatywna, czysto materialistyczna wizja świadomości. Zwolennicy tej wizji twierdzą, że chociaż pojedyncze neurony i stosunkowo małe systemy połączonych ze sobą neuronów są podobne do komputerów i nie posiadają świadomości, jeśli złożoność systemu wzrasta poprzez dodanie coraz większej liczby połączonych ze sobą neuronów, nastąpi punkt, w którym system jako całość w jakiś sposób stanie się świadomy. Świadomość jest więc postrzegana jako emergentna właściwość wystarczająco złożonego systemu wykazującego określoną strukturę. Nikt nie wie, jaka jest ta struktura ani na jakim poziomie złożoności jest wystarczająco złożony. Problem z tym argumentem polega na tym, że wymaga pojawienia się nowej właściwości w systemie, która nie jest wyjaśnialna ani nie ma związku z właściwościami dodanych składników systemu. W rzeczywistości pomysł, że komputer nagle staje się świadomy w momencie, gdy do niego dodano wystarczającą liczbę procesorów, przypomina ideę stereofonu, który zamienia się w telewizor w momencie, gdy do niego podłączono wystarczającą liczbę głośników; lub o wyposażeniu motocykla w silnik większej mocy, który sprawia, że potrafi latać. Tak samo jak więcej głośników wpływa na właściwości stereofonu w sposób zupełnie niezwiązany z właściwością wyświetlania obrazów, tak samo proste dodanie więcej neuronów musi wpłynąć na właściwości fizycznego mózgu w sposób niezwiązany z właściwością bycia świadomym.
Głośnym zwolennikiem poglądu, że świadomość jest emergentną właściwością dostatecznie złożonych materialnych systemów, jest renomowany wynalazca i futurolog Ray Kurzweil. W debacie między Kurzweilem a profesorem Uniwersytetu Yale’a Davidem Gelernterem w 2006 roku, Gelernter przeciwdziałał stanowisku Kurzweila w sprawie świadomości, stwierdzając, że „nie wystarczy powiedzieć [że świadomość jest] zjawiskiem emergentnym. Oczywiście, ale jak? Jak to działa? Dopóki te pytania nie będą odpowiedziane, nie rozumiemy ludzkiego umysłu”. Gelernter wybrał najbardziej intuicyjny, podstawowy i prostolinijny sposób, aby przeciwdziałać stanowisku Kurzweila. Dziś argument materialistyczny, że świadomość to po prostu emergentna właściwość złożonych materialnych systemów, nie może być udowodniony. Jest to odwołanie się do nieznanych, a nie argument. W rezultacie pozostajemy z luką w wyjaśnieniu: nic, co obecnie znamy naukowo, nie wyjaśnia satysfakcjonująco dlaczego lub w jaki sposób pojawia się subiektywne doświadczenie.
Łatwy eksperyment myślowy, który pomoże ci zdobyć intuicję na temat luki wyjaśniającej, jest następujący: wyobraź sobie hipotetyczny wszechświat identyczny z naszym pod każdym względem, z wyjątkiem tego, że nie istnieje w nim świadomość. W tym hipotetycznym wszechświecie żaden z naszych obecnych naukowych modeli natury i jej praw nie załamałby się. W rzeczywistości wszechświat bez świadomości jest całkowicie zgodny ze wszystkimi naszymi obecnymi modelami naukowymi. Gdyby jednak wykonać to samo ćwiczenie z jakąkolwiek inną znaną właściwością natury, czy to właściwością fundamentalną, taką jak masa, czy właściwością emergentną, taką jak chaotyczne zachowanie systemu, wiele naszych modeli naukowych musiałoby zostać zrewidowanych. Tak więc wyraźnie czegoś brakuje w naszym rozumieniu natury, jeśli chodzi o świadomość, a luka w wyjaśnianiu jest prawdziwa.
W eksperymencie myślowym powyżej hipotetyczny wszechświat musi być identyczny z naszym pod wszystkimi obserwowalnymi względami, włączając w to obecność ludzi w nim. Ludzie w tym hipotetycznym wszechświecie byliby nie do odróżnienia od ludzi w naszym własnym wszechświecie, o ile można by to zaobserwować z zewnątrz. Jednakże z wewnątrz, nie byłoby niczego takiego, jak bycie tymi ludźmi. Byliby jak mechaniczne zombi, całkowicie pozbawione świadomości. Faktycznie, te zombi twierdziłyby, że są świadome. Opowiadałyby o miłości, bólu i wszystkich doświadczeniach świadomych znanych tobie, ale robiłyby to jak bardzo wyrafinowane biologiczne komputery zaprogramowane do tego w określonych okolicznościach. Celem eksperymentu myślowego, wyobrażonego w ten sposób, jest podkreślenie, że nauka mogłaby w zasadzie wyjaśnić wszelką strukturę i zachowanie, jakie przejawiają ludzie, gdy są obserwowani z zewnątrz, ale fundamentalnie nic nie mówi o subiektywnym doświadczeniu bycia świadomą osobą. W rzeczywistości forma i zachowanie zombi w naszym hipotetycznym wszechświecie pozostałaby całkowicie zgodna ze wszystkimi naszymi naukami, a nauka nie wydaje o tym żadnych oświadczeń.
Wszystko, co kiedykolwiek ktoś kiedykolwiek czuł lub doświadczył, włączając w to całą radość, cierpienie, wgląd, podziw itp., zawsze było subiektywnymi obiektami w świadomości. Rozsądnie przypuszczamy istnienie obiektywnego świata poza nami samymi, ale, bardzo ściśle mówiąc, jest to założenie. W swoim „Rozprawie o metodzie” René Descartes wprowadził ideę, że jedyną rzeczą, której istnienie możemy być absolutnie pewni, jest nasza własna świadomość. Uchwycił to w swoim teraz sławnym dyktacie „cogito ergo sum” („myślę, więc jestem”). Poza tym, mamy jedynie dostęp do tego, co dociera do nas przez nasze pięć zmysłów, i nie możemy ustalić jego obiektywnej rzeczywistości bez wątpliwości. Jak powiedział naukowiec mózgu, dr Andrew Newberg, w wywiadzie: „Najbardziej podstawowe pytanie dotyczy fundamentalnej natury rzeczywistości i jak do niej dochodzimy. Problem polega na tym, że mamy blokadę między tym, jak postrzegamy świat, a tym, jak świat naprawdę jest. Jesteśmy uwięzieni przez nasz mózg, przez naszą niezdolność do wykraczenia poza myślenie i percepcję”. Ta koncepcja jest zabrana do skrajności w filozoficznej pozycji solipsyzmu, czyli idei, że własny umysł jest jedynym, co istnieje. Choć nie zamierzam popierać solipsyzmu, uważam, że racjonalne uzasadnienie go daje nam ważną perspektywę dotyczącą pierwszorzędności świadomości w naszym postrzeganiu rzeczywistości.
W normalnym funkcjonowaniu naszych mózgów, dane wejściowe z naszych narządów zmysłów są przetwarzane przez złożone sieci połączonych neuronów, prowadząc do neuronowych korelatów obiektów w świadomości. Ponieważ, przynajmniej w normalnych stanach świadomości, nie mamy bezpośredniego dostępu do obiektywnej prawdy poza naszymi mózgami, zakładamy, że korelaty neuronalne świadomości właściwie odzwierciedlają rzeczywistość zewnętrzną, która istnieje niezależnie od nas. Robimy to, porównując nasze świadome percepcje z tym, co inne osoby, same uznawane za świadome, opowiadają o swoich świadomych percepcjach. To przytłaczające podobieństwo w tych raportach umacnia w naszym umyśle przekonanie, że istnieje obiektywny świat, w którym żyjemy.
Na przykład, jeśli stoję na plaży i patrzę na fale, a ludzie wokół mnie opowiadają o swoim doświadczeniu obserwowania fal, muszę wtedy bardzo rozsądnie przypuszczać, że faktycznie tam są fale, nawet jeśli nie mam bezpośredniego sposobu na doświadczenie tej założonej prawdy. Możesz argumentować, że mogę skoczyć do oceanu i wejść w „bezpośredni” kontakt z falami, ale wszystko, co osiągnę, to poddanie dodatkowych zmysłów wody, jak na przykład mojego zmysłu dotyku. Wszelki kontakt, jaki miałbym z założoną prawdą o obiektywnych falach „tam”, byłby nadal poprzez elektrochemiczne sygnały, które moje narządy zmysłów wysyłają do mózgu, tym samym produkując korelaty neuronalne obiektów w świadomości.
W pewnym sensie, cały twój świat jest „zamknięty” w twojej głowie. Przykład powyżej może wydawać się dla ciebie sztuczny jako dorosły, którego mózg już jest połączony z ustalonymi modelami rzeczywistości, ale byłby znacznie mniej oczywisty dla rosnącego dziecka. Dopiero z czasem nasze mózgi tworzą modele umysłowe, aby odzwierciedlić obiekty, właściwości i zachowania, które są konsekwentnie doświadczane przez siebie i opisywane przez innych. będziemy zgłębiać ten temat znacznie bardziej szczegółowo w kolejnych rozdziałach.
Jak omawiano powyżej, choć można dokonywać rozsądnych założeń na temat obiektywnej rzeczywistości poza nami, ostatecznie wszystkie nasze percepcje i myśli istnieją tylko jako obiekty w świadomości. Choć solipsyzm wydaje się być nieuzasadnionym stanowiskiem, biorąc pod uwagę przytłaczającą zgodność raportów na temat percepcji rzeczywistości różnych osób, musimy być ostrożni, przyznając nieograniczoną ontologiczną prawdę do postrzeganych elementów i właściwości tej obiektywnej rzeczywistości, ponieważ nie mamy do niej bezpośredniego dostępu. W ten sposób, o ile dotyczy to nas, jako istot świadomych, świadomość jest jedynym fundamentem istnienia. Wszechświat bez świadomości byłby jak koncert bez publiczności: czy można by nawet powiedzieć, że orkiestra gra, jeśli nie ma nikogo, kto słucha? Faktycznie, to pytanie zostało bardzo obiektywnie poddane próbie przez nowoczesną naukę.
Mechanika kwantowa, najbardziej dokładna teoria naukowa, kiedykolwiek wymyślona przez człowieka, to model natury, w którym dwa fundamentalne procesy są w działaniu. Pierwszy proces to liniowy, deterministyczny proces opisany przez tzw. równanie Schrödingera. Wszystko, co musisz o nim wiedzieć, w celu naszej argumentacji, to to, że równanie Schrödingera opisuje otoczkę możliwości, lub potencjalnych rzeczywistości, zwanych „funkcją falową”. Ta otoczka zmienia się w czasie, propagując się jak fala w bardzo przewidywalny sposób. W każdym momencie czasu, mając odpowiednią funkcję falową, w zasadzie moglibyśmy określić, jakie są możliwe „rzeczywistości” tego momentu. Jednakże funkcja falowa nie określa, która z możliwych rzeczywistości faktycznie się manifestuje; po prostu mówi nam, jakie są alternatywy w potencjalności. Innymi słowy, funkcja falowa nie opisuje rzeczywistości, tak jak ją świadomie obserwujemy, ale po prostu ustala granice tego, co potencjalnie może być obserwowane.
Drugi fundamentalny proces mechaniki kwantowej to pozorna „kolaps” funkcji falowej. To poprzez ten pozorny kolaps otoczka możliwych rzeczywistości zamienia się w określoną, zmanifestowaną rzeczywistość. Nie jest to proces deterministyczny, w sensie, że nie ma sposobu, nawet w zasadzie, aby dokładnie przewidzieć, która z możliwych rzeczywistości faktycznie się manifestuje w naszej obserwacji po pozornym kolapsie. Wszystko, co możemy doświadczyć jako istoty świadome, to niewyznaczona rzeczywistość wynikająca z pozornie zaciągniętej funkcji falowej. Wszystko inne w pierwotnej otoczce możliwości opisanej przez funkcję falową byłoby tylko abstrakcyjnymi potencjałami, które nigdy nie zaistniałyby w naszym wszechświecie.
Powyzsze są znanymi i akceptowanymi koncepcjami w ortodoksyjnej nauce, ale mogą być interpretowane na różne sposoby. Jedynie dwie ogólne interpretacje mechaniki kwantowej wydają się być dzisiaj prawdopodobne, jak stwierdził fizyk Erich Joos. Pierwsza to tzw. interpretacja „wielu światów”, przypisywana fizykowi Hughowi Everettowi III. W tej interpretacji kolaps funkcji falowej nie jest realny, ale jedynie iluzją. Wszystkie możliwe rzeczywistości zawarte w funkcji falowej faktycznie się manifestują, ale każda w innym, równoległym wszechświecie. W ten sposób uważa się, że wszechświat stale się „rozgałęzia”, jak drzewo, na różne wersje samego siebie, z każdej manifestującej inną z możliwości każdego momentu. Ponieważ sami jesteśmy częścią rzeczywistości, postuluje się, że w różnych, równoległych wszechświatach istnieją zduplikowane wersje nas samych. Wspomnienia, które masz teraz, odzwierciedlają „ścieżkę”, którą ta wersja ciebie podążała po różnych gałęziach drzewa. Na przykład, w gałęzi drzewa, którą zajmujesz teraz, podniosłeś tę książkę i teraz ją czytasz. W innej gałęzi drzewa, w równoległym wszechświecie, inna wersja ciebie robi coś innego, bez pamięci o podniesieniu tej książki.
Jeśli nie jesteś fizykiem, twoim pierwszym impulsem może być odrzucenie interpretacji „wielu światów” jako śmiesznej. Byłoby to zrozumiałe, ale nieuzasadnione. Faktycznie, wychodząc od matematycznego ramienia, które uważamy za prawdziwe, „wiele światów” wydaje się być interpretacją, która wynika w najbardziej bezpośredni sposób. Jednakże, z naukowego punktu widzenia, główny problem z interpretacją „wielu światów” to brak oszczędności. Zaakceptowaną zasadą w nauce jest to, że dobra teoria to taka, która wymaga najmniejszego złożonego wyjaśnienia zjawiska zaobserwowanego. Interpretacja „wielu światów”, z pewnego punktu widzenia, proponuje najbardziej skomplikowane wyjaśnienie natury, jakie można sobie wyobrazić; mianowicie, że wszystko, co mogłoby się wydarzyć, faktycznie się dzieje.
Przywołanie interpretacji „wielu światów” w ortodoksyjnej fizyce wynika z jej roli w zachowaniu formy myślenia deterministycznego, który stanowi główną wartość nauki ortodoksyjnej. Deterministyczny wszechświat to taki, w którym teraźniejszość i przyszłość zostałyby całkowicie określone w chwili stworzenia. Aby być nieco bardziej formalnym, deterministyczny wszechświat to taki, w którym wszystkie jego przyszłe stany mogłyby być, w zasadzie, dokładnie obliczone na podstawie pełnej wiedzy o obecnym stanie wszechświata i jego prawach. W takim wszechświecie wszystko, co myślisz, każda decyzja, którą uważasz za podejmowaną, wszystko, co doświadczasz, byłoby nieuchronnymi konsekwencjami przewidywalnej interakcji subatomowych cząstek. Wszechświat i wszystko, co się w nim dzieje, byłoby uprzednio określone tak samo, jak trajektorie piłek w grze w bilard są całkowicie uprzednio określone w chwili, gdy kij uderza w bilę.
Z drugiej strony, z interpretacją „wielu światów” nie ma prawdziwego kolapsu funkcji falowej, ale tylko pozorna transformacja z punktu widzenia obserwatora podróżującego po określonych gałęziach drzewa rozszczepiających się wszechświatów. Postulując, że każdy możliwy wynik przewidywalnie się zdarza, chociaż w różnych i niedostępnych równoległych wszechświatach, interpretacja „wielu światów” ratuje formę dosłownego determinizmu, chociaż zwycięża ducha determinizmu. Cena, jaką trzeba zapłacić za to niepewne wybawienie, to najbardziej dramatyczny odstępstwo, jakie można sobie wyobrazić, od innej kluczowej wartości nauki: oszczędności.
Inną możliwą interpretacją mechaniki kwantowej jest to, że funkcja falowa, z jakiegoś powodu, uruchamiana przez coś, faktycznie się zawiesza. Do dzisiaj jest tajemnicą, jaka jest przyczyną kolapsu funkcji falowej. Faktycznie, ponieważ żadna materialna rzeczywistość nie manifestuje się, dopóki kolaps nie nastąpi, wydaje się, że cokolwiek powoduje kolaps, musi pochodzić spoza materialnej rzeczywistości. To właśnie doprowadziło znanego matematyka Johna van Neumanna, laureata Nagrody Nobla fizyka Eugene’a Wignera i wielu innych do postulowania, że świadomość jest przyczyną kolapsu funkcji falowej. W końcu, jak widzieliśmy, omawiając lukę wyjaśniającą, świadomość ma niematerialną jakość, która wydaje się zupełnie niepowiązana z właściwościami materii. Faktycznie, świadomość jest jedyną właściwością natury, o której wiemy, że ma tę niematerialną jakość. Wydaje się być jedyną oczywistą, obserwowalną (przynajmniej „z wewnątrz”) właściwością natury, która pozostaje poza zakresem naszych modeli naukowych, w tym samych modeli kwantowych. W związku z tym, hipotetycznie mogłaby ona być przyczyną kolapsu funkcji falowej spoza znanych, materialnych aspektów rzeczywistości.
Taka szczególna interpretacja mechaniki kwantowej jest często określana jako „interpretacja Wignera”. Według niej, bez świadomej obserwacji cały wszechświat byłby jedynie nieokreślonym, abstrakcyjnym obszarem możliwości i potencjałów bez materialnej rzeczywistości. Rzeczy materialne pojawiają się tylko w istnienie w wyniku obserwacji przez świadomego obserwatora. Dlatego też, zgodnie z tą interpretacją, obiektywna rzeczywistość „tam na zewnątrz” zależy od obiektów w świadomości „tu wewnątrz” dla swojego istnienia. Interpretacje mechaniki kwantowej, które uważają kolaps funkcji falowej za rzeczywisty, uznają istnienie pojedynczego wszechświata. Jednakże wymagają one od nas zrezygnowania z pojęcia, że taki pojedynczy wszechświat jest deterministyczny.
Obecnie nie ma naukowej podstawy do wyboru między interpretacjami „wielu światów”, „interpretacją Wignera” a nawet kilkoma innymi interpretacjami mechaniki kwantowej. Mamy więc wybór. Mój własny wybór to interpretacja Wignera, według której świadomość powoduje rzeczywisty kolaps funkcji falowej. Uważam, że jest to najbardziej naturalna, prosta i logiczna interpretacja tego, co obserwujemy w eksperymentach. Jedynym innym poważnym konkurentem, interpretacją „wielu światów”, moim zdaniem jest nierozsądnie inflacyjna. Ponadto głównym zarzutem używanym przeciwko interpretacji Wignera jest to, że „nierozsądnie” postuluje, iż świadomość może odgrywać jakąkolwiek rolę przyczynową w określaniu obiektywnej rzeczywistości. Dla mnie jest to po prostu uprzedzenie, które odzwierciedla naturalną inercję zastępowania starych ram myślenia nowymi, ale nie ma ono żadnych logicznych ani empirycznych podstaw poza tym. Na podstawie wszystkiego, co dzisiaj wiemy, nie ma niczego nierozsądnego w wnioskowaniu, że świadomość odgrywa ciągłą rolę decyzyjną w określaniu rzeczywistości. W rzeczywistości, z interpretacją Wignera, taki wniosek jest możliwy bez naruszania rozumu, logiki ani znanych praw fizyki.
Z dwóch różnych perspektyw, mianowicie, filozoficznej hipotezy wywiedzionej z nauki o postrzeganiu oraz interpretacji mechaniki kwantowej, świadomość wydaje się odgrywać główną rolę w określaniu tego, co istnieje w rzeczywistości. Wszechświat bez świadomości byłby jak przedstawienie teatralne bez publiczności. Filozoficznie nie możemy powiedzieć, że przedstawienie teatralne istnieje, gdy nie jest skorelowane z obiektami w świadomości. Fizycznie interpretacja Wignera mówi, że bez świadomej publiczności przedstawienie teatralne pozostałoby na zawsze w nieokreślonym, abstrakcyjnym obszarze potencjałów, poza materialną rzeczywistością.
Takie pierwszeństwo świadomości w zakotwiczaniu istnienia pozwala nam wnioskować, że proces powszechnej wzbogacenia, jak postulowano w poprzednim rozdziale, powinien być procesem wzbogacenia świadomości. Jeśli to prawda, to znaczenie istnienia, jego ostateczny cel, to wzbogacenie świadomości.
Mózg jako odbiornik świadomości
Istnieje wyraźny związek między świadomością a mózgiem. Analiza naukowa wykazała istotną korelację między obiektami w świadomości a konkretnymi wzorcami aktywacji neuronalnej w mózgu. Wiemy również, że elektromagnetyczna stymulacja określonych obszarów mózgu prowadzi do zmiany doświadczeń subiektywnych. Ponadto, na podstawie bezpośredniego doświadczenia osobistego, wielu z nas zna efekty, jakie alkohol i inne substancje mogą mieć na nasze stany świadomości poprzez oddziaływanie na chemię mózgu. Wreszcie, wszyscy wiemy, że wystarczające uszkodzenie mózgu lub użycie środków znieczulających prowadzi konsekwentnie do pozornego utraty świadomości (lub przynajmniej utraty pamięci o świadomości). Możemy więc bezpiecznie wywnioskować, że sprawny fizyczny mózg jest warunkiem koniecznym dla manifestacji naszych regularnych stanów świadomości. Pytanie, czy jest to warunek wystarczający, to już inna sprawa.
Z tej perspektywy jeden z problemów z interpretacją mechaniki kwantowej według Wignera polega na tym: jeśli nasza zwykła świadomość powoduje kolaps funkcji falowej, a tym samym manifestację rzeczywistości fizycznej, to kto lub co spowodowało rzeczywistość fizycznego mózgu, warunku koniecznego dla manifestacji zwykłej świadomości w pierwszej kolejności? Przecież fizyczny mózg, jako każda struktura fizyczna, musi podlegać tym samym prawom co reszta rzeczywistości fizycznej. Jego funkcja falowa musi ulec kolapsowi, aby istniał w świecie materialnym. Mamy więc pozornie paradoksalną sytuację „kurczaka i jajka”, którą musimy rozwiązać.
Motywując interpretację mechaniki kwantowej według Wignera, stwierdziliśmy, że kolaps funkcji falowej wymaga agencji przyczynowej spoza znanej materialnej rzeczywistości. Następnie postulowaliśmy świadomość jako naturalnego kandydata na tę rolę. Oznacza to, że świadomość w jakiś sposób „emituje” się z jeszcze nieodkrytych aspektów rzeczywistości, które nie są całkowicie podległe znanym prawom mechaniki kwantowej. Byłoby to w rzeczywistości sprzeczne z ortodoksyjną materialistyczną pozycją, że fizyczny mózg generuje świadomość, ale nie z postulatem, że fizyczny mózg jest warunkiem koniecznym jedynie dla manifestacji świadomości w rzeczywistości materialnej. Bardziej szczegółowo: fizyczny mózg jest warunkiem koniecznym dla interakcji świadomości z znanymi, materialnymi aspektami rzeczywistości; sama świadomość jest naturalną własnością, która emanuje z jeszcze nieznanych, niematerialnych aspektów rzeczywistości.
Powyższa linia argumentacji może sugerować pewną formę dualizmu substancji, czyli ideę, że świadomość i mózg są zrobione z różnych „materiałów”. Dualizm substancji był podstawą większości zachodnich religii, będąc reprezentowanym w koncepcji świata duchowego oddzielnego od świata materialnego.
Moje zdanie jest takie, że dualizm substancji to tylko sposób kategoryzowania rzeczywistości między zrozumiałymi aspektami, wykrywalnymi i opisywalnymi za pomocą naszych obecnych środków naukowych, a niezrozumiałymi, jeszcze nieodkrytymi aspektami. W tej kwestii granica między zrozumianymi a nierozumianymi aspektami rzeczywistości przesuwa się w czasie, odzwierciedlając ewolucję naszej wiedzy: jeszcze niedawno fale radiowe zostałyby sklasyfikowane jako nierozumiany, jakby „nadprzyrodzony” aspekt rzeczywistości. Z tej perspektywy dualizm substancji reprezentuje jedynie tzw. „klasyfikację epistemiczną”, czyli sposób organizacji i oznaczania naszej wiedzy o rzeczywistości, ale nie twierdzenie, że rzeczywistość sama w sobie jest jakkolwiek rozdzielona na fundamentalnie różne dziedziny. Widziany w ten sposób, dualizm substancji nie jest sprzeczny z tzw. monizmem ontologicznym, czyli ideą, że istnieje jedna, niepodzielna rzeczywistość podlegająca badaniom. W zakresie, w jakim dualizm substancji jest interpretowany jako przydatna klasyfikacja epistemiczna, jest zgodny z powyższą linią argumentacji. Jednakże moim zamiarem nie było sugerowanie, że rzeczywistość jest fundamentalnie podzielona między dziedzinę, która jest poznawalna, a inną, która jest w zasadzie niepoznawalna.
Pomijając dyskusje na temat dualizmu i monizmu, aby kontynuować naszą analizę, jasno potrzebujemy ram myślenia o tym, jak świadomość oddziałuje z znanymi, materialnymi aspektami rzeczywistości. Wcześniej doszliśmy do wniosku, że fizyczny mózg jest warunkiem koniecznym dla tego. Doszliśmy również do wniosku, że świadomość emanuje z aspektów rzeczywistości, które są jeszcze nieznane dla nauki. Naturalny model, który uwzględnia oba te spostrzeżenia, to model fizycznego mózgu jako „nadajnik-odbiornik” świadomości w materiale świata, czyli rodzaju „telefonu”. Słowo „transceiver” to połączenie „nadajnika” i „odbiornika”, sugerując rodzaj dwukierunkowej komunikacji między aspektami rzeczywistości, gdzie świadomość jest zakorzeniona, z materialnymi aspektami rzeczywistości rządzonymi przez prawa mechaniki kwantowej.
Aby zdobyć pewną intuicję na temat logiki tego modelu, rozważ robotyczne pojazdy eksploracyjne międzyplanetarne, takie jak łaziki Marsa NASA „Spirit” i „Opportunity”. Łaziki zostały wystrzelone w 2003 roku i przez lata eksplorowały powierzchnię Marsa za pomocą kamer i innych instrumentów naukowych. Pomimo że były zdalnie kontrolowane z Ziemi, robotyczne pojazdy miały pewien stopień autonomii w swoich wbudowanych algorytmach nawigacji, przetwarzania danych i obsługi. Ponadto działały jako platformy transceiverowe dla ludzi na Ziemi. Wszystkie obrazy, które kontrola misji mogła zobaczyć z Marsa, zostały uchwycone i przesłane przez robotyczne pojazdy. Wszystkie działania, które kontrola misji chciała wykonać na Marsie, takie jak wiercenie w skałach, robienie zdjęć czy poruszanie się, były wykonywane przez robotyczne pojazdy po otrzymaniu poleceń z Ziemi. W pewnym sensie członkowie kontroli misji byli bardzo obecni na Marsie, oddziałując na środowisko marsjańskie za pomocą wielu czujników i aktuatorów. Nie tylko zbierano informacje, ale też dokonywano konkretnych zmian na Marsie w wyniku ich obecności, takich jak ślady na glebie czy dziury w skałach. Jednak ich obecność na Marsie była wirtualna, działając poprzez platformy transceiverowe stanowione przez robotyczne pojazdy.
Do tej pory, jako krytyczny czytelnik, już zrozumiałeś, dokąd zmierzam z tym, i zastanawiasz się: „Dlaczego natura narzuca sobie takie ograniczenia jak te, z którymi borykają się eksploratorzy międzyplanetarni operujący robotycznymi pojazdami?” Wydaje się to bezsensowne i brzmi całkowicie wymuszone i sztuczne. Niemniej jednak doszedłem do wniosku, że odpowiedź na to pytanie leży właśnie w centrum znaczenia istnienia i, w konsekwencji, znaczenia życia. Ale nie spieszymy się. W kolejnych rozdziałach podejmiemy to pytanie bezpośrednio. Na razie proszę o cierpliwość i otwarty umysł. Wszystko, co staramy się osiągnąć w tym rozdziale, to postulowanie najprostszego możliwego modelu interakcji świadomości z znanym światem materialnym, który jednocześnie spełnia dwie wcześniej zidentyfikowane warunki: po pierwsze, że świadomość emanuje spoza dziedziny mechaniki kwantowej; po drugie, że fizyczny mózg jest warunkiem koniecznym dla manifestacji świadomości w rzeczywistości materialnej. Pierwszy warunek jest motywowany interpretacją mechaniki kwantowej Wignera, podczas gdy drugi warunek jest motywowany obserwacjami empirycznymi dotyczącymi związku między funkcjonowaniem mózgu a stanami świadomości.
Kontynuując naszą analogię, kontrola misji na Ziemi była ograniczona w swojej zdolności odbierania informacji z Marsa, jak i wysyłania poleceń na Mars, przez możliwości fizycznych pojazdów na Marsie. Nie mogli wykonywać żadnych działań na Marsie, które nie byłyby wspierane przez instrumenty pokładowe i aktywatory na robotach. Nie mogli również odbierać żadnych informacji z Marsa, których pozyskanie nie było wspierane przez możliwości czujników i urządzeń przetwarzania informacji na pokładzie robotów. Innym głównym ograniczeniem był przepustowość łącza komunikacyjnego między kontrolą misji na Ziemią a robotycznymi pojazdami na Marsie. Innymi słowy, ilość informacji przesyłanej na sekundę między Ziemią a Marsem ograniczała to, co można było osiągnąć. Sposobem na obejście ograniczeń przepustowości było wykonanie jak największej ilości przetwarzania danych na samych robotach. O wiele bardziej efektywne było przesyłanie „przetworzonych” danych z Marsa na Ziemię, w postaci wyników eksperymentów lub skompresowanych obrazów na przykład, niż surowych danych. Rzeczywiście, surowe dane zazwyczaj wymagają o kilka rzędów wielkości więcej przepustowości łącza komunikacyjnego niż przetworzone dane. Dlatego też robotyczne pojazdy przeprowadzały jak najwięcej analizy danych lokalnie, na Marsie, zanim przesyłały „przetworzone” wyniki z powrotem na Ziemię. To samo dotyczyło przesyłania poleceń w drugą stronę: im więcej autonomii miały systemy pokładowe robotów w zakresie podejmowania decyzji o trasach do pokonania lub czynnościach do wykonania, tym mniej „surowych” poleceń musiało być wysyłanych z Ziemi. Do Ziemi wysyłano tylko cele eksploracyjne; same roboty ustalały, jak zrealizować te wcześniej ustalone cele. Na przykład o wiele bardziej efektywne byłoby wysłanie polecenia w formie „znajdź drogę do punktu A”, niż „przejedź jeden metr do przodu; potem zatrzymaj się; potem obróć się o 45 stopni; potem przejedź kolejne pięć metrów do przodu; potem zatrzymaj się”, itd. Oczywiście, pierwsza opcja wymagałaby wyższego stopnia autonomii i, śmiem twierdzić, inteligencji na pokładzie robotycznej platformy transceivera. Więcej o roli inteligencji w związku ze świadomością omówimy w późniejszym rozdziale. Na razie proszę wytrzymaj ze mną jeszcze chwilę.
Możliwe jest, że zaawansowane robotyczne eksploratory w przyszłości wykraczają poza „przewarzanie wstępne” danych i wykorzystują swoje systemy sztucznej inteligencji do już obliczania całych zestawów interpretacji danych i wniosków lokalnie, przesyłając następnie na Ziemię tylko te wnioski. Kontrola misji na Ziemi nigdy nie miałaby dostępu do pierwotnych danych zebranych, ale tylko do interpretacji tych danych opracowanych przez same roboty. Zrozumienie innej planety przez kontrolę misji w tym przypadku byłoby ograniczone do zdolności robota do modelowania i interpretowania danych, które zbiera z tej planety.
Nasz fizyczny mózg jest niesamowitą platformą przetwarzania informacji. Otrzymuje on informacje z naszych pięciu zmysłów, przetwarza i analizuje je, i wysyła komendy do naszego fizycznego ciała. W ramach ortodoksyjnej nauki, jest to we wszystkich aspektach analogiczne do zaawansowanych robotycznych eksploratorów międzyplanetarnych, z jednym wyjątkiem: ortodoksyjna nauka postuluje, że mózg jest ostatnim arbitrem. Tutaj natomiast postulujemy, że mózg jest platformą do pozyskiwania danych, ich przetwarzania, analizowania, „przekazywania” wyników tej analizy świadomości, „otrzymywania” wpływów przyczynowych od świadomości, dalszego przetwarzania tych wpływów przyczynowych, a następnie wydawania wynikających z tego poleceń do ciała fizycznego. Jeśli brzmi to dla ciebie zbyt daleko idąco, proszę jeszcze chwilę się z nami zatrzymać, gdyż niedługo przyjrzymy się konkretnym mechanizmom fizjologicznym w mózgu, które mogłyby to wspierać. Istnieją bardzo renomowani naukowcy, którzy bardzo poważnie traktują ten pomysł.
Większość naukowców czuje się komfortowo z pomysłem, że mózg przetwarza dane przed ich „prezentacją” świadomości; przecież jest to zgodne z wszystkimi naukowymi danymi, jakie posiadamy na temat percepcji. Jednak większość nie czuje się komfortowo z pomysłem, że mózg również „otrzymuje” wpływy przyczynowe od niematerialnej świadomości emanującej z jeszcze nieznanego aspektu rzeczywistości. To drugie byłoby przypadkiem tego, co nazywa się „dolną kauzalnością” w filozofii.
Filozoficznie mówiąc, jeśli niematerialna świadomość nie mogłaby podejmować decyzji, które wpływają na nasze myśli i działania w świecie, nasze świadome ja byłoby jedynie obserwatorami tańca istnienia. Nie moglibyśmy w żaden sposób zmienić biegu rzeczy, a wolna wola byłaby jedynie iluzją. Wszystkie nasze myśli i działania byłyby całkowicie zdeterminowane przez elektrochemiczne procesy fizjologii naszego mózgu. Świadomość emanująca z jeszcze nieznanych aspektów rzeczywistości byłaby ograniczona tylko do obserwacji, ale nie wpływałaby na nic poprzez wybór. Po prostu myślelibyśmy, że podejmujemy decyzje, ale samo to byłoby artefaktem naszej fizjologii mózgu i sposobu, w jaki jego działanie jest przedstawiane świadomości.
Taki obraz rzeczywistości mógłby wciąż być zgodny z istnieniem sensu istnienia. W końcu nadal byliby widzowie, którzy oglądają przedstawienie na scenie i nadają mu materialne istnienie poprzez złożenie funkcji falowej, chociaż publiczność nie mogłaby podejmować decyzji dotyczących rozwoju wydarzeń w sztuce. Nadal byłoby subiektywne doświadczenie nadające sens wszechświatowi, choć to doświadczenie nie mogłoby wpływać przyczynowo na dynamikę wszechświata. Najważniejsze jest to, że nie możemy odrzucić tej koncepcji jako niezgodnej z naszymi wyjściowymi hipotezami.
Jednak obserwacje empiryczne przechylają szalę na korzyść kauzalności odgórnej. Istotne wskazówki na temat wpływu świadomości na funkcjonowanie mózgu pochodzą właśnie z eksperymentów neurobiologicznych. Przeprowadzono eksperymenty, w których badani zostali poproszeni o skoncentrowanie swojej świadomej uwagi w określony sposób, napędzani własną wolą. Analiza skanów mózgu efektów takich świadomych wysiłków ujawniła, że mogą one fizycznie zmieniać układ nerwowy i ogólną funkcję mózgu, nawet w przypadkach patologii mózgu. Ten efekt został nazwany „neuroplastycznością samonaprowadzającą” i jest akceptowanym zjawiskiem. Sugeruje to, że świadomość, a wybór jako obiekt w świadomości, jest oddzielny od, i może wpływać przyczynowo na, funkcjonowanie mózgu. W przeciwnym razie, jak mogłoby coś, co jest jedynie wynikiem aktywności mózgu, wybrać i faktycznie spowodować zmianę w samym mózgu, który generuje je w pierwszej kolejności? Byłoby to analogiczne do stwierdzenia, na przykład, że obrazy slajdów rzutowane na ekran mogą w jakiś sposób wybierać i wpływać na wewnętrzne mechanizmy projektora, który je generuje w pierwszej kolejności.
Czytelnik o większej biegłości technicznej może argumentować, że jeśli istniałby wbudowany mechanizm sprzężenia zwrotnego w mózgu, dzięki któremu neuronalne korelaty stanów świadomości mogłyby fizycznie wpływać na neurofizjologię, to neuroplastyczność samonaprowadzająca mogłaby być wyjaśniona bez sprzeczności z hipotezą, że świadomość jest czystym wynikiem aktywności mózgu. W naszej analogii byłoby to równoznaczne z tym, że projektor ma wbudowany aparat cyfrowy skupiony na obrazach rzutowanych na ścianę, a sygnały przechwycone przez aparat są bezpośrednio podłączone do wewnętrznych mechanizmów projektora, wpływając tym samym przyczynowo na jego funkcjonalność.
Ścisłe mówiąc, nie ma niczego nielogicznego ani niepojętego w tej możliwości, chociaż wymagałaby ona zaskakująco złożonego i globalnego mechanizmu sprzężenia zwrotnego w mózgu, którego współcześni neurobiolodzy nie byliby w stanie nawet zacząć wyjaśniać. W rzeczywistości, w niektórych przeprowadzonych eksperymentach, badani zostali instruowani, aby używać swojej woli do zmiany bardzo emocjonalnej reakcji, która byłaby normalnie oczekiwana. Na przykład, gdy pokazano im fotografie, które normalnie wywoływałyby pobudzenie seksualne, badani zostali pouczeni, aby świadomie próbowali zmienić tę instynktowną, wbudowaną reakcję emocjonalną. Zaskakująco, takie wysiłki często spotykały się z sukcesem. Gdyby stany świadomości były całkowicie wynikiem deterministycznej elektrochemii w mózgu, stan pobudzenia seksualnego powinien być wynikiem deterministycznym, ale tak nie jest. Jak to ujął Jeffrey Schwartz z Instytutu Neuropsychiatrycznego UCLA: „Gdy, jak ma to miejsce w coraz większej liczbie badań, badany podejmuje aktywną odpowiedź mającą na celu systematyczne zmienianie charakteru reakcji emocjonalnej […] wtedy żądanie, by dane były rozumiane wyłącznie z perspektywy mózgowych mechanizmów przyczynowych, jest poważnym i sprzecznym z intuicją ograniczeniem”.
To mocno sugeruje, choć nie udowadnia, że świadomość nie jest jedynie wynikiem aktywności mózgu, lecz w jakiś sposób potrafi wywierać wpływy przyczynowe na mózg z „zewnątrz” lub „ponad” mózgiem. Taka spadkowa przyczynowość wykonywana przez świadomość na strukturę i funkcję mózgu, z kolei, może wpływać na to, jakie inne przedmioty subiektywne później pojawiają się w świadomości.
Ortodoksyjna pozycja, według której świadomość jest jedynie wynikiem aktywności mózgu, opiera się w pewnym sensie na założeniu, że aktywność mózgu jest deterministyczna. Innymi słowy, zakłada się, że struktura mózgu i wejścia percepcyjne w pełni determinują doświadczenie świadome. Jednakże jeśli wyniki przetwarzania neuronalnego zasadniczo zależą od zasad mechaniki kwantowej, jak widzieliśmy, aktywność mózgu nie może być deterministyczna: będzie zależeć od kolapsu funkcji falowej, który jest spowodowany, zgodnie z interpretacją Wignera, przez niematerialną świadomość. Pytanie teraz brzmi: czy mamy powody, aby wierzyć, że przetwarzanie neuronalne powinno być rozumiane na podstawie mechaniki kwantowej? Okazuje się, że tak. A to oferuje jeszcze więcej dowodów na to, że rzeczywiście, świadomość nie jest jedynie wynikiem funkcjonowania mózgu, lecz emanuje „z zewnątrz” mózgu, wywierając na niego wpływ przyczynowy.
Światowej sławy matematyk i fizyk Roger Penrose, anestezjolog Stuart Hameroff i fizyk Henry Stapp, między innymi, opracowali szczegółowe aspekty funkcjonowania mózgu, które wydają się mieć charakter mechaniczny kwantowy. W ten sposób zaproponowali różne mechanizmy, w jaki niematerialna świadomość mogłaby oddziaływać z fizycznym mózgiem. Te proponowane mechanizmy mogłyby satysfakcjonująco wyjaśnić neuroplastyczność samonaprowadzającą. Zauważ, że artykulacja tej książki jest agnostyczna co do tego, który konkretny mechanizm interakcji mózg-świadomość jest prawdziwy, o ile możemy rozsądnie wnioskować, że istnieje taki mechanizm zgodny z wcześniej opisanym modelem transceivera. Proponowany przez Henry’ego Stappa mechanizm jest szczególnie eleganckim i elokwentnym przykładem, dlatego opiszę go nieco bardziej szczegółowo poniżej, abyś zyskał pewną intuicję na temat tego, jak wszystko to mogłoby działać w mózgu.
Wiemy, że mózg składa się z sieci połączonych ze sobą specjalizowanych komórek przetwarzających informacje, nazywanych neuronami. Neurony w sieciach są ze sobą połączone poprzez zakończenia nerwowe, które mogą przekazywać sygnały między neuronami. Wszystkie funkcje mózgu opierają się na sygnałach komunikowanych między neuronami poprzez te zakończenia nerwowe. Za każdym razem, gdy neuron próbuje komunikować się z innym, to próba komunikacji jest pośredniczona przez ruch jonów wapnia wewnątrz zakończeń nerwowych. Dlatego funkcjonowanie mózgu zasadniczo zależy od tego, czy ruch tych jonów wapnia powoduje każdą próbę komunikacji neuronalnej.
A teraz oto klucz: Stapp twierdzi, że ruch jonów wapnia, biorąc pod uwagę wymiary i warunki zaangażowane, musi zachodzić zgodnie z prawami mechaniki kwantowej. W rezultacie to, czy jony wapnia powodują komunikację między neuronami, zależy od załamania funkcji falowej, które jest spowodowane samoistnie przez świadomość emanującą z niematerialnych aspektów rzeczywistości. Według Stappa, w ten sposób niematerialna świadomość oddziałuje na fizyczny mózg. Zauważ, że w tym mechanizmie nie ma dyskretnej „anteny” ani zlokalizowanego obszaru mózgu, gdzie interakcja z emanującą świadomością ma wyłącznie miejsce. Zamiast tego, wiele miliardów zakończeń nerwowych rozproszonych po całym mózgu reaguje na wpływy przyczynowe niematerialnej świadomości. Bez świadomości powodującej załamanie funkcji falowej w zakończeniach nerwowych, całe przetwarzanie mózgowe dosłownie „zatrzymałoby się”, jak to się mówi.
Według Stappa to właśnie emanująca świadomość decyduje, czy dany sygnał między dwoma neuronami rzeczywiście zostanie przekazany czy nie. W związku z tym ten model zakłada, że przetwarzanie neuronalne w znacznej części mózgu jest wynikiem załamania funkcji falowej kwantowej, które zostało spowodowane i wybrane przez emanującą świadomość. To dosłownie jest przyczynowanie do dołu, i oznacza „odbieranie” wpływów przyczynowych od świadomości przez mózg. Tak więc mamy tu strukturę fizjologiczną umożliwiającą „odbiorczą” część naszego modelu „transceiver” interakcji mózg-świadomość.
Teraz postulowaliśmy szczegółowy mechanizm dwukierunkowej interakcji między mózgiem a emanującą świadomością, który jest analogiczny do sposobu, w jaki misja kontrolna działała na Marsie za pośrednictwem swoich robotycznych nadajników-odbiorców.
Zauważ, że model Stappa zakłada, że świadomość nie tylko powoduje załamanie funkcji falowej, ale jest także agencją, która wybiera, która z możliwych rzeczywistości w obrębie koperty funkcji falowej rzeczywiście się materializuje. Inni autorzy zaproponowali różne agencje wyboru dla załamania funkcji falowej w fizycznym mózgu. Na przykład matematyk Roger Penrose zaproponował abstrakcyjny świat platońskich wartości jako agencję wyboru. Jednak postulat Stappa, że świadomość sama jest agencją wyboru, jest modelem, który wymaga najmniejszej liczby założeń dla linii myślowej tej książki, więc będziemy go używać od tego momentu.
Rozdział 6
Nauka nie twierdzi, że wyjaśnia wszystko
Dotychczas omówiliśmy obszernie rolę świadomości w naszym postrzeganiu rzeczywistości, takiego postrzegania będącego jedyną rzeczywistością, którą możemy znać jako istniejącą. Omówiliśmy również przyczynową rolę świadomości we wpływaniu na procesy neuronowe w fizycznym mózgu. Wreszcie, wywnioskowaliśmy, że świadomość emanuje z jeszcze nieznanych aspektów rzeczywistości. Wszystko to może prowadzić do ważnych, racjonalnych pytań: czy takie jeszcze nieznane aspekty rzeczywistości mogą istnieć? Dlaczego jeszcze ich nie wykryliśmy? Czy nie zmierzyliśmy już, i czy nie jesteśmy w stanie już wyjaśnić, wszystkich zjawisk za pomocą naszej nauki? Gdybyśmy mogli, nie byłoby „miejsca” dla nieznanych aspektów rzeczywistości, skąd mogłaby emanować świadomość, ani nie byłoby miejsca dla świadomości, aby odgrywała jakąkolwiek rolę przyczynową lub wyjaśniającą. Przecież wszystko ma być wyjaśnialne w terminach położenia i pędu cząstek subatomowych. Innymi słowy, nasza „teoria wszystkiego”, opracowana w celu modelowania zachowania się natury na poziomie mikroskopowym, powinna być wystarczająca, aby wyjaśnić wszystkie makroskopowe zjawiska, które obserwujemy, takie jak skały, drzewa, mózgi, ludzie i gwiazdy. Pozostawiłoby to „niematerialną” świadomość poza obrazem, a także zaprzeczyłoby naszemu całemu argumentowi. Szerzej patrząc, zamykałoby to drzwi dla duchowości, ponieważ duchowość zawsze zakłada jakąś formę jeszcze niezrozumiałego aspektu rzeczywistości, który odgrywa rolę przyczynową w znanej materialnej rzeczywistości.
Pomysł, że nauka może zastąpić duchowość, jest kuszący, ponieważ nasza nauka i technologia odniosły spektakularny sukces w modelowaniu i inżynierii natury. Mamy naturalną skłonność do zakładania, że już dzisiaj nauka może wyjaśnić całą naturę w sposób zupełnie zamknięty przyczynowo. Innymi słowy, wierzymy, że nauka może tak całkowicie wyjaśnić wszystko, co obserwujemy, że nie pozostawia miejsca dla innych, jeszcze nieznanych wyjaśnień, zjawisk, wpływów, elementów lub dynamik.
W rzeczywistości to ta skłonność prowadzi nas do zakładania jakiejś formy „nadnaturalnej”, ontologicznej dualizmu substancji, kiedy mówimy o świadomości emanującej z nieznanych aspektów rzeczywistości. Mamy tendencję do myślenia, że w naszym własnym „poziomie” rzeczywistości wszystko zostało zadowalająco wyjaśnione i nie ma miejsca dla niczego „niematerialnego”. Ale taka skłonność nie jest uzasadniona przez obecny stan rozwoju naukowego. Nie tylko wiemy na pewno, że istnieje wiele rzeczy, których nie wiemy, ale również nie zatknęliśmy jeszcze luki między tym, co wiemy, a tym, co obserwujemy. Innymi słowy, nie wyjaśniliśmy jeszcze w pełni różnorodnych obserwacji, które robimy, nawet tych trywialnych, codziennych, na podstawie fundamentalnych praw fizyki, które znamy jako prawdziwe. Po prostu zakładamy, że takie wyjaśnienia muszą istnieć i nie będą przynosić żadnych niespodzianek. To poza zakresem tej książki zebrać wszystkie przypadki, gdzie nasza wiedza naukowa jest znana jako niepełna, ale, aby wywrzeć wrażenie na was, wspomnę o kilku przykładach.
W dziedzinie kosmologii obserwacje efektów grawitacyjnych i przyspieszenia na widocznej materii, takiej jak gwiazdy i galaktyki, na kosmicznej skali, wyraźnie wskazały na obecność dodatkowego rodzaju „materii” i dodatkowego rodzaju „energii” we wszechświecie, które nie mogą być widziane ani wykrywane za pomocą żadnych bezpośrednich środków. Taka „dodatkowa” materia i energia zaczęły być nazywane odpowiednio „materią ciemną” i „energią ciemną”, ponieważ nie możemy ich zobaczyć. Dzisiaj ledwo wiemy, jak myśleć o „energii ciemnej” i możemy jedynie wnioskować o jej istnieniu z przyspieszonego tempa, z jakim galaktyki oddalają się od siebie. Jeśli chodzi o materię ciemną, wiemy, że w ogóle nie oddziałuje z znanym spektrum elektromagnetycznym. Tak więc nie emituje, nie pochłania ani nie odbija światła, będąc całkowicie przezroczysta. Wyraźnie nie jest zbudowana z atomów.
Zrozumienie natury materii ciemnej i energii ciemnej pozostało tajemnicą dla nauki. W uproszczony sposób mówiąc, nie wiemy, co to za substancje. To, co wiemy z pośrednich pomiarów, to że ponad oszałamiające 95% wszystkiego we znanym wszechświecie wydaje się być materią ciemną lub energią ciemną. Innymi słowy, mamy bardzo małe pojęcie o tym, co tak naprawdę stanowi ponad 95% tego, co tam jest, ale jesteśmy pewni, że to tam jest.
Często ludzie zakładają, że ta „materia ciemna” znajduje się gdzieś tam w kosmosie, daleko od naszego najbliższego otoczenia. Ale naukowcy mają powody, by sądzić, że właściwie jesteśmy w nią zanurzeni. Ogromne ilości materii ciemnej mogą wypełniać pomieszczenie, w którym teraz siedzisz, wchodzić i wychodzić przez ściany i przechodzić przez twoje ciało. Po prostu wydaje się, że materia ciemna jest tak mało oddziałująca z normalną materią, że nie możemy jej zobaczyć, poczuć ani nawet wykryć za pomocą instrumentów przez żadne bezpośrednie środki. Pomyśl o tym przez chwilę.
Przechodząc do dziedziny fizyki, dzisiaj mamy bardzo udany model zachowania materii na skalach mikroskopowych, nazywany „modelem standardowym”. Jednakże mamy zupełnie inny model, nazywany „ogólną teorią względności”, aby wyjaśnić zachowanie materii na dużych skalach międzyplanetarnych. Te dwa modele są czasem określane jako „teoria bardzo małego” i „teoria bardzo dużego”. Oba są bardzo dokładne w swoich odpowiednich skalach, ale są bardzo różne. Nie możemy oczekiwać, że natura jednocześnie podporządkuje się dwóm niezgodnym zestawom zasad. Ponadto, z teorii „Wielkiego Wybuchu” wiemy, że cały znany wszechświat był kiedyś skompresowany do mikroskopijnej skali, więc nie możemy zadowalająco wyjaśnić ewolucji wszechświata od bardzo małego do bardzo dużego, dopóki nie pogodzimy tych dwóch teorii. Jeśli i kiedy w końcu nam się to uda, nasze zrozumienie fizyki może znacząco odchodzić od ram, które mamy dzisiaj.
Obecnie podejmowane są próby uchwycenia istotnej dynamiki i właściwości „teorii bardzo dużego” w nowych wersjach „teorii bardzo małego”. W ten sposób nauka ma nadzieję wyprowadzić „teorię wszystkiego” na mikroskopowej skali. Dzięki tej mikroskopowej „teorii wszystkiego”, nauka ma nadzieję wyjaśnić wszystkie zjawiska we wszechświecie, nawet te bardzo duże, na podstawie właściwości i zachowania najmniejszych elementów, z których zakłada się, że zbudowany jest cały wszechświat. Na przysłowiową przystawkę, najnowsze próby w tym kierunku, takie jak superstruny i teoria M, wydają się wskazywać, że wszechświat ma znacznie więcej niż trzy wymiary przestrzeni i jeden wymiar czasu, które możemy obserwować. W rzeczywistości teoria M sugeruje, że wszechświat ma jedenaście wymiarów; to dużo miejsca na właściwości i zjawiska, których dzisiaj nie możemy nawet zacząć intuicyjnie pojmować.
W fizyce cząstek badane są stosunkowo proste zjawiska w próbie ich modelowania na najbardziej podstawowym poziomie natury, czyli poziomie subatomowych cząstek. W dziedzinie biologii natomiast poziom złożoności badanych zjawisk staje się tak wysoki, że jest całkowicie niemożliwe ich modelowanie na poziomie subatomowym. Naukowcy działają więc na wyższym poziomie abstrakcji: zamiast przyjmować subatomowe cząstki jako podstawowe elementy składowe modeli od dołu, bezpośrednio modelują większe struktury, takie jak komórki i tkanki, na podstawie obserwacji ich złożonego zachowania i właściwości.
Zakładamy, że znane prawa fizyki, które udowodniono, że obowiązują na poziomie subatomowym, są wyłącznie odpowiedzialne za obserwowane zachowanie się i właściwości komórek i tkanek w sposób przyczynowo-zamknięty. Innymi słowy, zakładamy, że nie ma niczego w właściwościach i zachowaniu tkanek i komórek, co nie mogłoby być wyjaśnione przez właściwości i zachowanie subatomowych cząstek. Ale dzisiaj nie możemy sprawdzić tego założenia, ponieważ nie mamy możliwości przeprowadzenia symulacji na poziomie subatomowym komórki do porównania z obserwowanym zachowaniem i właściwościami rzeczywistej komórki. Tak więc po prostu nie wiemy naprawdę, czy wszystko, co obserwujemy na poziomie makroskopowym, okazałoby się zgodne z „teorią wszystkiego” wywiedzioną z obserwacji na poziomie mikroskopowym. Jak zauważył Mile Gu i jego współpracownicy: „Pytanie, czy niektóre makroskopowe prawa mogą być fundamentalnymi stwierdzeniami o naturze lub mogą być wyprowadzone z jakiejś 'teorii wszystkiego’, pozostaje tematem dyskusji między naukowcami”.
Rzeczywiście, jeśli zaczniemy od naszych najbardziej fundamentalnych, mikroskopowych teorii i związanych z nimi równań, nie możemy nawet symulować nieco większych rzeczy na poziomie mikroskopowym, takich jak cząsteczki białka, a co dopiero makroskopowe rzeczy, takie jak ludzki mózg. Jak to tak trafnie ujął Robert Laughlin i David Pines, „przewidywanie funkcjonalności białka czy zachowania się ludzkiego mózgu na podstawie tych równań jest jawnie absurdalne […] Udało nam się zredukować całe zwykłe zachowanie fizyczne do prostego, poprawnej teorii wszystkiego, tylko po to, by odkryć, że nie ujawniła ona niczego istotnego o wielu ważnych rzeczach.” Istnieje więc wiele miejsca na nieznane, gdy podróżujemy od najbardziej fundamentalnych poziomów natury do coraz bardziej złożonych poziomów abstrakcji: od atomów, przez cząsteczki, komórki, tkanki, układy, organizmy, społeczeństwa, itd. Mówiąc naukowo, prawie na pewno nie znamy wszystkich sił przyczynowych, które wpływają na obserwowane zachowanie rzeczy i ludzi.
Przyjrzyjmy się temu nieco dokładniej. W 1967 roku Konrad Zuse postulował, że cały wszechświat można by zamodelować jako tzw. „automat komórkowy”.5 Pomysł polega na tym, że substancja natury jest analogiczna do swoistego kosmicznego komputera, a zjawiska, które obserwujemy, są wynikami obliczeń przeprowadzanych w takim komputerze. Substancję postuluje się jako ogromną tablicę tzw. komórek, gdzie każda komórka może być luźno wyobrażona, dla ułatwienia intuicji, jako mikroskopijna kostka przestrzeni. Struktura wszechświata może więc luźno być wyobrażona jako niezliczona liczba tych małych kostek, czyli komórek, ułożonych obok siebie. Zakłada się, że każda komórka w każdej chwili czasu posiada stan, który reprezentuje właściwości wszechświata w konkretnym miejscu komórki. Obliczenia, czyli zjawiska natury, są następnie modelowane jako zmiany stanów komórek. Tak zwane reguły przejścia stanu regulują, jak zmienia się stan każdej komórki w czasie. Jeśli Zuse miał rację, to wszystkie fundamentalne prawa fizyki odkryte na poziomie mikroskopowym można by zamodelować algorytmicznie jako konkretne reguły przejścia stanu. W rzeczywistości, całe nowe pole fizyki, zwane „fizyką cyfrową”, pojawiło się, aby badać tę możliwość.
Ponieważ większość znanych interakcji fizycznych w naturze jest lokalna, następny stan każdej danej komórki postuluje się, że zależy tylko od sąsiednich komórek. Mówimy wtedy, że ewolucja stanu każdej danej komórki zależy tylko od stosunkowo małego „sąsiedztwa komórek”, obejmującego pobliskie komórki. Takie założenie o lokalności jest całkowicie zgodne z większością obserwacji eksperymentalnych, ponieważ te obserwacje odbywają się w kontrolowanych warunkach, które eliminują, poprzez konstrukcję, potencjalny wpływ większych konfiguracji stanów bardziej oddalonych komórek. Chociaż wiele potencjalnych efektów przyczynowych jest wykluczonych w ten sposób z eksperymentów, założenie o lokalności nie jest nierozsądne. W końcu, teoria względności mówi nam, że informacje w naturze nie mogą podróżować szybciej niż prędkość światła. Dlatego komórka nie może wywrzeć natychmiastowego wpływu przyczynowego na ewolucję stanu innej komórki, gdy są one wystarczająco oddalone.
Jednakże istnieje spekulatywna możliwość, że liczba potencjalnych stanów komórkowych w modelu natury przypominającym automat komórkowy może być większa niż to, co większość naukowców dzisiaj zakłada. Doprowadziłoby to do bardziej bogatej, bardziej złożonej dynamiki ewolucji stanu niż te, które wynikają z znanych praw fizyki. Istnieje także spekulatywna możliwość, że rzeczywisty rozmiar „sąsiedztwa komórkowego” może być znacznie większy niż przypuszczamy. Sąsiedztwo może obejmować znacznie więcej komórek na znacznie większe odległości. Może nawet obejmować więcej niż trzy wymiary przestrzeni, które zazwyczaj doświadczamy, i objąć więcej aspektów rzeczywistości niż te, które dzisiaj obiektywnie wykryliśmy. Na przykład, sąsiedztwo może obejmować wszystkie jedenaście wymiarów przestrzeni-czasu sugerowanych przez teorię M, a także stany komórek odpowiadające ciemnej materii i energii. Zasady przejścia stanu mogą odzwierciedlać bardzo subtelne i delikatne układy stanów komórkowych w tych stosunkowo dużych sąsiedztwach. Rzeczywiście, prędkość światła wydaje się być wystarczająco wysoka, aby wpływy przyczynowe mogły mieć miejsce na stosunkowo dużych skalach, jeśli tylko odpowiednia konfiguracja stanów jest obecna. Co więcej, staranne eksperymenty przeprowadzone w laboratoriach fizycznych na całym świecie już pokazały, że nielokalne, natychmiastowe interakcje na odległość w jakiś sposób mają miejsce w naturze. Zatem odpowiednie „sąsiedztwa komórkowe” mogą w teorii być nieskończenie duże, potencjalnie obejmując cały wszechświat.
Możemy być skłonni do wniosku, że bardziej subtelne, wpływy przyczynowe na większe odległości wynikające z dużych sąsiedztw komórkowych i jeszcze nieznanych stanów komórek nie mogą istnieć, ponieważ nauka nigdy ich nie obserwowała w kontrolowanych warunkach. Ale z drugiej strony, praktyczne ograniczenia eksperymentów, które można przeprowadzić, mogą uniemożliwić naukowcom wywołanie tych wpływów w pierwszej kolejności. W praktyce nie można wystarczająco kontrolować wszystkich warunków i monitorować wszystkich parametrów, które mogą być istotne dla eksperymentów na poziomie mikroskopowym, obejmujących duże potencjalne sąsiedztwa komórkowe i różnorodne konfiguracje stanów. Nie można również testować wszystkich permutacji warunków eksperymentalnych i konfiguracji stanów potrzebnych do wywołania nieoczekiwanych, nowych efektów. Wreszcie, nie ma możliwości symulowania wystarczająco skomplikowanych zjawisk makroskopowych z mikroskopowych podstaw, więc po prostu nie wiemy, czy nasza mikroskopowa „teoria wszystkiego” jest wystarczająca, aby wyjaśnić obserwowalny świat.
Stąd jest logicznie i naturalnie możliwe, że istnieją zasady przejścia stanu w naturze, które działają na podstawie bardzo dużych sąsiedztw komórkowych i różnorodnych subtelnych stanów komórkowych. Jeśli to prawda, mogą istnieć nieznane prawa natury, które bezpośrednio wpływają, właśnie teraz, na zjawiska, które obserwujemy codziennie, na rzeczy, które dzieją się w naszym życiu, a być może nawet na nasze własne myśli i zachowanie. Chociaż jest to spekulacja, to wcale nie jest sprzeczne z znaną nauką. Zauważ, że nie mówię o pojawieniu się pewnej cechy natury (jak świadomość) z komponentów, których właściwości wydają się być całkowicie niepowiązane z nią (jak pojedyncze neurony czy układy komputerowe). Zamiast tego mówię tylko o jeszcze nieznanych, subtelnych i złożonych wpływach przyczynowych, które mogą współrządzić dynamiką, zachowaniem i ewolucją aspektów natury, w tym nas samych.
Faktycznie, niektórzy naukowcy już uznali, że pewne zjawiska wydają się być nie do wyjaśnienia przez mikroskopowe „teorie wszystkiego” w bardzo fundamentalny sposób. W 1972 roku fizyk noblista Philip Warren Anderson poruszył ten temat. Jego prace zostały później rozwinięte przez Gu i współpracowników. Anderson i Gu wymieniają szereg obserwowalnych, mierzalnych zjawisk, dla których wyjaśnienie mikroskopowe oparte na zachowaniu subatomowych cząstek wydaje się być niewystarczające w bardzo fundamentalny sposób.
Wygląda na to, że żyjemy pod zbiorową halucynacją, że nauka już ma, lub twierdzi, że ma, fundamentalne wyjaśnienia dla wszystkiego w naszym życiu, nawet jeśli jeszcze nie wszystkie szczegóły zostały opracowane. Jak mam nadzieję, udało mi się Cię przekonać, jest to dalekie od prawdy, nawet jeśli chodzi o większość „trywialnych” codziennych zjawisk. Takie stwierdzenie nie jest próbą umniejszenia sukcesu naukowego przedsięwzięcia: postęp był ogromny, a poprawy, które spowodował w naszym życiu, przemawiają same za siebie. Ale nie jest to naukowe wnioskowanie o dominacji istniejących wyjaśnień naukowych nad zjawiskami, dla których takie wyjaśnienia nie zostały udowodnione jako wystarczające. Pozostaje wiele miejsca na rzeczy, o których nie wiemy, a nawet nie potrafimy sobie ich dzisiaj wyobrazić.
Rozdział 7
Rola inteligencji
Filozof John Searle kiedyś zaproponował eksperyment myślowy, który stał się notoryczny i niezwykle wpływowy w kręgach akademickich. Nazywa się on argumentem „Pokoju Chińskiego” i został użyty, aby zwrócić uwagę na intuicję, że żaden komputer nie może naprawdę niczego zrozumieć.
Eksperyment myślowy wygląda tak. Urzędnik, który mówi tylko po angielsku, jest zamknięty w pokoju bez okien. Przez mały otwór w ścianie pokoju, Chińczyk może przekazywać mu pytania napisane po chińsku. Chińczyk nie ma pojęcia, kto lub co znajduje się w pokoju. Po prostu przekazuje swoje pytania na papierze przez ten mały otwór. Wewnątrz pokoju nasz anglojęzyczny przyjaciel otrzymuje papier z chińskimi symbolami. Nie ma pojęcia, co oznaczają te symbole, ale ma ogromny podręcznik, napisany po angielsku, o tym, jak przetwarzać chińskie symbole, aby generować odpowiedzi po chińsku. Jego zadaniem jest: mając chińskie symbole na otrzymanym papierze z zewnątrz, musi postępować zgodnie z zasadami w podręczniku i generować kolejny ciąg chińskich symboli do przesłania na zewnątrz jako odpowiedź na pierwotne pytanie. Chińczyk otrzymuje odpowiedź z pokoju i, o dziwo, znajduje całkowicie sensowną i zrozumiałą odpowiedź, po chińsku, na pytanie, które początkowo zadał. Bardzo uzasadnione jest więc przypuszczenie, że cokolwiek lub ktoś znajduje się w pokoju, może zrozumieć chiński.
Jednakże anglojęzyczny urzędnik w pokoju nie ma pojęcia, jakie było pytanie, ani odpowiedź na to pytanie. Wszystko, co zrobił, to ślepo postępował według zasad manipulacji symbolami. Zasady mogłyby wyglądać tak: dla takich czy innych grup symboli chińskich, wpisz takie czy inne grupy symboli chińskich w swojej odpowiedzi. Zasady powinny więc obejmować każdą możliwą grupę i kombinację grup symboli, które mogą się pojawić. Naturalnie, byłoby to niezliczone ilości zasad o potencjalnie ogromnej złożoności. Ale możemy sobie wyobrazić, że podręcznik jest wystarczająco duży i że anglojęzyczny urzędnik w pokoju ma wystarczająco dużo czasu, pustych kartek papieru, ołówków i szafek na akta, aby wykonać niezbędne czynności administracyjne.
Teraz Searle stawia następujące pytanie: nawet jeśli z zewnątrz możemy uważać, że „pokój” rozumie chiński, ponieważ poprawnie odpowiada na pytania po chińsku za każdym razem, czy urzędnik ślepo podążający za zestawem zasad może rzeczywiście zrozumieć chiński? Nasza intuicja krzyczy do nas: oczywiście nie. Jak to kolorowo ujął Searle, „[…] samo manipulowanie symbolami nie może być wystarczające do zrozumienia chińskiego w dosłownym sensie, ponieważ człowiek mógłby napisać 'squoggle squoggle’ po 'squiggle squiggle’ nie rozumiejąc niczego w chińskim.” Analogicznie, twierdzi Searle, komputery nigdy nie mogą naprawdę zrozumieć niczego, ponieważ wszystko, co robią, to manipulacja symbolami zgodnie z wcześniej zaprogramowanymi zasadami, bardzo podobnie do anglojęzycznego urzędnika w pokoju. Searle uważa, że zrozumienie jest wynikiem unikatowych właściwości lub „mocy przyczynowych” mózgu, których żadna symulacja komputerowa nie może odtworzyć.
Ta intuicja jest niesamowicie silna, a mimo to większość akademików dzisiaj doszła do wniosku, że argument właściwie nie mówi nic o inteligencji ani o możliwości, że komputery staną się inteligentne. Podręcznik, którym podąża urzędnik, jest jak program komputerowy lub oprogramowanie. Jeśli, zgodnie z założeniem w eksperymencie myślowym, to oprogramowanie byłoby skomplikowane, złożone i wystarczająco kompleksowe, aby generować poprawną odpowiedź po chińsku za każdym razem, wtedy faktycznie byłoby ono inteligentne. W końcu, w przeciwieństwie do świadomości, inteligencja jest obiektywną cechą, którą można obiektywnie mierzyć. To tylko wymagany poziom złożoności oprogramowania byłby tak ogromny, że nie wpasowałby się w nasz normalny obraz mentalny księgi zasad używanej przez urzędnika w pokoju. Jak zatem pogodzić silną intuicję, że „pokój” nie może możliwie zrozumieć chińskiego z obiektywnym faktem, że faktycznie posiada inteligencję potrzebną do prowadzenia rozmowy po chińsku?
Aby kontynuować nasze badania, potrzebujemy klarownej definicji inteligencji. Choć istnieje wiele wariantów definicji w świecie akademickim, większość z nich uchwyci te same fundamentalne aspekty. Jednostka uważana jest za inteligentną, gdy jest zdolna do budowania wewnętrznych, mentalnych modeli rzeczywistości, za pomocą których może interpretować wydarzenia przeszłe i bieżące, jak również przewidywać przyszłe zdarzenia, z pewnym stopniem dokładności i szybkości.
W mniej formalnym ujęciu, jeśli posiadasz ważne mentalne wyjaśnienia dla wydarzeń, które miały miejsce, oraz ważne mentalne przewidywania dotyczące rzeczy, które mogą się wydarzyć, to posiadasz pewien stopień inteligencji. Jesteś inteligentny, jeśli na przykład możesz poprawnie wyjaśnić, dlaczego w tym tygodniu stan Twojego konta bankowego jest niski; i jesteś jeszcze bardziej inteligentny, jeśli możesz wyjaśnić, dlaczego światowa gospodarka prawie załamała się podczas kryzysu finansowego w latach 2007-2009. Jesteś inteligentny, jeśli na przykład potrafisz przewidzieć, że Twoja stek upiecze się, jeśli położysz go na gorący grill; i jesteś jeszcze bardziej inteligentny, jeśli potrafisz przewidzieć, jak przebiegnie globalne ocieplenie. Im bardziej kompletnymi, rozbudowanymi i dokładnymi są te wyjaśnienia i przewidywania, tym bardziej inteligentny będziesz. Im szybciej możesz wymyślać te przewidywania i wyjaśnienia, tym bardziej inteligentny będziesz.
Struktury naszego mózgu, wraz z sygnałami przechwytywanymi przez nasze narządy zmysłów, definiują obszar możliwych manipulacji symbolami mentalnymi do budowania tych wyjaśnień i przewidywań. Te symbole mentalne, zwane po prostu „symbolami”, są neuronalnymi reprezentacjami rzeczy, które widzimy, czujemy zapach, dotykamy, smakujemy lub słyszymy. Są także neuronalnymi reprezentacjami rzeczy, które widzieliśmy, czuliśmy zapach, dotykaliśmy, smakowaliśmy lub słyszeliśmy w przeszłości, a których wspomnienia wciąż trzymamy w naszych mózgach.
Na przykład, jeśli spojrzysz teraz przez okno i zobaczysz drzewo, obraz drzewa to symbol manipulowany w twoim mózgu, który reprezentuje drzewo „na zewnątrz”. Słowo „drzewo” i dźwięk jego wymowy to również symbole, które mogą być wywołane w twoim mózgu poprzez skojarzenie, jako konsekwencja manipulowania obrazem drzewa. Nawet chiński znak dla „drzewa” może być jednym z takich symboli w twoim mózgu. Podobnie, pamięć zapachu choinki, którą może być cięcie zeszłego Bożego Narodzenia, to także symbol manipulowany w twoim mózgu w chwili, gdy ją przypominasz. Dla jasności, wszystkie te symbole składają się jedynie z elektrochemicznych sygnałów krążących w twoich neuronach; mogą one reprezentować rzeczy takie jak drzewa, dźwięki i zapachy „na zewnątrz”, ale są one niczym więcej niż mierzalne, materialne sygnały neuronalne wewnątrz twojej głowy. Manipulacje takimi symbolami przyjmują formę przetwarzania sygnałów neuronalnych w mózgu, dzięki czemu możemy obliczyć poprawne wyjaśnienia i przewidywania na temat rzeczy i zdarzeń. Na przykład możesz powiedzieć: „Czułem zapach choinki tak intensywnie w zeszłym roku, bo odsłoniłem jej wnętrze, gdy ją ściąłem”; lub: „Jeśli przetnę dzisiaj popołudniu to drzewo w ogrodzie, prawdopodobnie ponownie poczuję silny zapach drzewa”. Produkowanie takich wyjaśnień i przewidywań poprzez manipulacje symbolami jest rolą inteligencji.
Gdy obszar możliwych manipulacji symbolami jest zdefiniowany jako funkcja falowa kwantowa w mózgu, teoria Stappa mówi nam, że świadomość wchodzi do gry i wybiera jedną z możliwości w obrębie tego obszaru. To definiuje to, co faktycznie postrzegamy jako obiekty w świadomości.
Naturalnie, często musimy również zdecydować o działaniu. Postrzeganie, które wynika z wyboru jednej z możliwości ograniczonych przez manipulacje symbolami w mózgu, kieruje naszym wyborem działania. Na przykład, jeśli samochód pędzi w twoim kierunku i, poprzez manipulacje symbolami tego, co teraz widzisz i widziałeś w przeszłości, przewidujesz, że zostaniesz przejechany, powinieneś być może rozważyć ominięcie go. Wybór działania, nadal zgodnie z modelem Stappa, może zostać dokonany tylko wtedy, gdy świadomość ponownie zawęża funkcję falową, która powstaje w mózgu po tym, jak została ona przygotowana przez przewidywanie, że zostaniesz przejechany.
Ważne jest, abyśmy odróżniali „mechaniczne” manipulacje symbolami wykonywane przez nasze neurony od wglądu, zrozumienia i innych obiektów w świadomości, które otrzymujemy wraz z takimi manipulacjami symbolami.
Inteligencja polega na ustanowieniu naszych fizycznych struktur mózgu, w postaci połączeń między neuronami, do konstruowania dokładnych modeli rzeczywistości. W zwykłych stanach, świadomość ma dostęp tylko do manipulacji symbolami, które wynikają z tych modeli, i może wpływać na materię tylko przez te modele. Omówmy tę koncepcję „modeli” nieco bardziej szczegółowo.
Niektóre gry wideo są znanymi przykładami modeli komputerowych. Na przykład, symulatory lotu są modelami komputerowymi prawdziwych samolotów i warunków atmosferycznych. Dokładny symulator lotu jest taki, że zachowanie wirtualnego samolotu w wirtualnym świecie symulacji komputerowej odpowiada zachowaniu prawdziwego samolotu w rzeczywistym świecie. Ta korespondencja powinna być jednoznaczna, czyli każdy aspekt zachowania symulowanego samolotu powinien dokładnie odpowiadać aspektowi zachowania prawdziwego samolotu. W żargonie technicznym mówimy o „izomorfizmie”, czyli o korespondencji formy między modelem używanym w symulacji a rzeczywistością.
Chociaż modele używane w grach komputerowych mają na celu po prostu zapewnienie marginalnie dokładnej symulacji rzeczywistości dla celów rozrywkowych, dokładne modele pełnią znacznie bardziej praktyczną i ważną funkcję: pozwalają nam wyjaśniać i przewidywać rzeczywistość bez konieczności przeprowadzania rzeczywistych działań. Na przykład dokładny komputerowy model wysokiego drapacza chmur umożliwia inżynierom przewidzenie jego stabilności i zdolności do wytrzymania silnych wiatrów. Inżynierowie mogą dokonywać tych przewidywań, zanim faktycznie rozpoczną budowę drapacza chmur, dzięki czemu, jeśli budynek okazałby się niestabilny, mogą wprowadzić zmiany w projekcie, nie musząc dowiadywać się o błędach dopiero po tym, jak źle zaprojektowany budynek zawali się. Inżynierowie mogą również budować komputerowe modele struktur, które już zawiodły w rzeczywistości, aby wyjaśnić, dlaczego te awarie nastąpiły.
Modele są zwierciadłami rzeczywistości. Obejmują one wewnętrzne elementy i prawa, które są izomorficzne z elementami i prawami rzeczywistości. Im dokładniejszy jest izomorfizm, tym dokładniejsze będą wyjaśnienia i przewidywania modelu. Manipulacje symbolami w naszych mózgach są samymi w sobie modelami rzeczywistości wewnątrz naszych głów. I, jak się okazuje, wszystko, z czym jesteśmy świadomi, to te wewnętrzne modele rzeczywistości, te zwierciadła rzeczywistości wewnątrz naszych głów, a nie sama rzeczywistość.
Nieustannie wyciągamy wyjaśnienia o obserwowanych zdarzeniach i dokonujemy przewidywań dotyczących przyszłych zdarzeń. Każde z tych wyjaśnień i przewidywań składa się po prostu z sygnałów neuronalnych (symboli) krążących w naszych mózgach, ale które przyjmuje się, że odpowiadają one jednostkom w zewnętrznej rzeczywistości w sposób izomorficzny. To właśnie robi inteligencja i jest to podstawowa funkcja naszych mózgów. Im kompletniejsze i dokładniejsze są nasze mentalne modele rzeczywistości, tym bardziej inteligentni jesteśmy. Innymi słowy, im więcej elementów i praw natury możemy poprawnie odzwierciedlić w odpowiadających sygnałach neuronalnych w naszych mózgach, tym jesteśmy bardziej inteligentni.
Renomowany neurobiolog Henry Markram i jego zespół z École Polytechnique Fédérale de Lausanne w Szwajcarii pracują nad budową komputerowych wersji struktury i dynamiki mózgów ssaków. Ich symulacje uwzględniają specyficzne cechy poszczególnych neuronów, co pozwoliło im na unikalne i szczegółowe spojrzenie na to, w jaki sposób mózg faktycznie funkcjonuje. Dzięki swojej pracy zajmują się oni omawianą wcześniej ideą, że mózg generuje model wszechświata wokół nas, a nasze świadome doświadczenia są definiowane przez taki model. W słowach Markrama: „[teoria] zakłada, że mózg tworzy, buduje wersję wszechświata i projektuje tę wersję wszechświata, jak bańkę, dookoła nas.” Markram wykorzystuje tę ideę, aby interpretować, na przykład, sposób, w jaki większość środków znieczulających faktycznie działa: nie wprowadzają nas w głęboki sen ani nie blokują naszych receptorów percepcyjnych, jak większość ludzi sądzi. Zamiast tego działają poprzez wprowadzenie „szumu” do mózgu, zakłócając manipulacje symbolami wynikające z modelu mózgu wszechświata. To osłabia naszą zdolność do świadomego rejestracji czegokolwiek spójnego, ponieważ nasza świadomość jest teraz ograniczona do tego zakłóconego modelu. Markram mówi, że „99% tego, co widzisz, to nie to, co dochodzi do ciebie przez oczy; to to, co wnioskujesz” poprzez model wszechświata w twoim mózgu. To niezwykłe twierdzenie ilustruje w jakim stopniu nasza postrzegana „rzeczywistość obiektywna” jest faktycznie determinowana przez modele mentalne w naszych głowach oraz jak beznadziejnie ograniczona jest nasza regularna świadomość do tych modeli.
Wracając do analogii z robotami eksploracyjnymi na Marsie, modele odpowiedzialne za manipulacje symbolami w naszych mózgach przetwarzają wiele danych pochodzących z naszych zmysłów przed przekazaniem do świadomości. Jest to analogiczne do obliczeń, które robotyczni eksploratorzy marsjańscy wykonują, przed transmisją, na danych wysyłanych do kontroli misji na Ziemię. Możemy być świadomi niektórych surowych danych przechwytywanych przez nasze zmysły, ale głównie jesteśmy świadomi wynikających z tych danych wyjaśnień i przewidywań naszych mentalnych modeli rzeczywistości. W pewnym sensie świadomość jest „uwięziona” w naszych modelach mentalnych, nie mając bezpośredniego dostępu do rzeczywistości, ale tylko do manipulacji symbolami w mózgu. Jeśli modele nie są całkowicie dokładne, wtedy w świadomości pojawiają się błędne percepcje. Ponieważ nasze modele mentalne nigdy nie są kompletnie, w sensie, że nigdy nie wyjaśniają całej natury, nasza świadomość nigdy nie jest świadoma całej natury. Jesteśmy jak gracze wideo, którzy spędzają całe życie w symulatorze lotu, nie widząc nawet prawdziwego samolotu, nie mówiąc już o pilotażu takiego samolotu.
Pytanie brzmi teraz: jak mózg buduje te pośrednie modele rzeczywistości? Jak te modele wchłaniają poprawne manipulacje symboli? Mózg jest tak niezwykle złożony, że trudno jest odpowiedzieć na te pytania wyłącznie poprzez analizę rzeczywistego mózgu. Komplementarnym podejściem jest podejście inżynieryjne: zamiast tylko analizować mózg, możemy również spróbować syntezować coś w rodzaju mózgu i zobaczyć, czy działa w podobny sposób. Jeśli tak się stanie, będziemy mieli nasze odpowiedzi, ponieważ będziemy dokładnie wiedzieć, jak go zbudowaliśmy. Choć istnieje wiele ważnych prób zarówno w środowisku akademickim, jak i przemysłowym, by zbudować system elektroniczny przypominający mózg, omówię tylko jedno podejście, które uważam za szczególnie pouczające dla naszych celów: „architektura poznawcza” Pentti Haikonena.
Haikonen prowadził zaawansowane badania nad sztuczną inteligencją w Nokia Research Center w Finlandii. Jego celem było zaprojektowanie systemów komputerowych o funkcjonowaniu analogicznym do ludzkiego, aby mogły one lepiej współdziałać z ludźmi i wykonywać czynności, które obecnie wykonują wyłącznie ludzie. Jego największym odkryciem było to, że ludzki mózg to nic innego jak maszyna do wyszukiwania korelacji i wykonywania skojarzeń. Wszystko, co robi mózg, to próbuje znaleźć korelacje między mentalnymi symbolami percepcji i uchwycić te korelacje w skojarzeniach symboli wykonywanych przez neurony. W jego sztucznych „mózgach”, te skojarzenia są wykonywane przez sztuczne neurony asocjacyjne. Wszystkie symbole w architekturze sztucznego mózgu Haikonena są ostatecznie powiązane, być może poprzez długą serię skojarzeń, z sygnałami percepcyjnymi z mechanizmów sensorycznych. To umieszcza wszystkie skojarzenia symboli w postrzeganych rzeczach i zdarzeniach zewnętrznego świata, co nadaje tym skojarzeniom ich wartość semantyczną. W tym frameworku, wyjaśnienia wywodzące się z mózgu są po prostu serią skojarzeń symboli łączących dwa przeszłe wydarzenia. Przewidywania wywodzące się z mózgu to po prostu ekstrapolowane łańcuchy skojarzeń symboli.
Spójrzmy na kilka przykładów, aby dobrze zrozumieć tę koncepcję. Załóżmy, że widzisz kogoś uśmiechniętego z zadowoleniem po skosztowaniu kawałka ciasta czekoladowego. Twój mózg natychmiast tworzy wyjaśnienie tego zjawiska: osoba uśmiechnęła się, ponieważ ciasto smakuje dobrze. To wyjaśnienie jest wynikiem skojarzeń symboli, których mózg nauczył się wykonywać w ciągu czasu, znajdując naturalnie występujące korelacje między symbolami percepcji. Znalezienie i uchwycenie tych korelacji w asocjacyjnych sztucznych neuronach Haikonena jest analogiczne do tego, co nazywamy „nauką”. Na przykład w przeszłości kilkakrotnie zjadłeś kawałki ciasta czekoladowego, które wszystkie smakowały bardzo dobrze. Jest to naturalnie występująca korelacja między ciastem czekoladowym a smakiem. Z powtórzenia tejże doświadczeń, mózg w ciągu czasu nauczył się łączyć symbol percepcji „ciasto czekoladowe” z symbolem percepcji „smakowity smak”. To skojarzenie oznacza naukę, że te dwa symbole mają tendencję do występowania razem lub jako konsekwencja jednego drugiego. Twój mózg może również nauczyć się korelacji i zakodować skojarzenie w twoich neuronach, między symbolami „smakowity smak” i „uśmiech”. W ten sposób sekwencja dwóch skojarzeń symboli prowadzi od „ciasta czekoladowego” do „uśmiechu” przez „smakowity smak”.
Gdy skojarzenia symboli są już ustalone, służą one jako model do wyjaśniania obserwowanych zdarzeń, a także do przewidywania przyszłych zdarzeń. W ten sposób, gdy widzisz kogoś uśmiechniętego po zjedzeniu ciasta czekoladowego, twój mózg dopasowuje te obserwowane symbole do łańcucha skojarzeń „ciasto czekoladowe” – „smakowity smak” – „uśmiech”. Następnie wnioskujesz, że osoba uśmiechnęła się, ponieważ ciasto czekoladowe smakowało dobrze. Podobnie, jeśli jesteś w restauracji i kelner stawia przed tobą talerz z deserem zawierającym kawałek ciasta czekoladowego, przewidujesz, że doświadczysz „smakowitego smaku” w momencie jego zjedzenia. Ta przewidywana sytuacja wynika z faktu, że twój mózg już zakodował (czyli nauczył się), na podstawie wcześniejszych obserwacji, skojarzenia między „ciastem czekoladowym” a „smakowitym smakiem”.
Może być trudno zaakceptować, że nasza wyrafinowana ludzka inteligencja może być sprowadzona do wykrywania korelacji i ustalania skojarzeń między symbolami mentalnymi. I dlatego praca Haikonena jest tak pouczająca, ponieważ jest w stanie wyjaśnić wiele funkcji mózgu, w bardzo szczegółowy sposób, wyłącznie na podstawie koncepcji skojarzeń symboli.
W chwili twojego narodzenia, twój mózg prawdopodobnie był niemal pustą kartą (z wyjątkiem ewentualnych instynktownych reakcji, które mogły być zakodowane genetycznie). Nie miał wbudowanych modeli. Początkowo otrzymywał zmysłowy zalew symboli, które były manipulowane w stosunkowo losowy, chaotyczny, niespójny sposób. Z czasem, poprzez naukę, twój mózg zaczął zdawać sobie sprawę, że różne symbole mają tendencję do występowania razem lub w sekwencji. Obserwacja tych korelacji prowadziła do fizycznych modyfikacji struktury twojego mózgu, stopniowo przekształcając je w modele mentalne rzeczywistości. Jak to może się fizycznie odbywać w mózgu, zostało wyjaśnione i zamodelowane matematycznie przez Randalla O’Reilly’ego i Yuko Munakata, między innymi. Jeśli dwa symbole wystąpiły wiele razy po sobie w twojej przeszłości, a teraz twój mózg właśnie odebrał pierwszy z nich, dzięki zakodowanym w nim skojarzeniom twój mózg będzie przewidywał, że drugi symbol może się pojawić. Ostatecznie jednak istnieją tylko nauczone skojarzenia między symbolami, nie ma tu mowy o zrozumieniu jako takim. To uderzające, ale całkiem logiczne, jak wkrótce zobaczymy.
Haikonen mówi o swojej „architekturze poznawczej” jako „świadomej” maszynie, ponieważ, podobnie jak wielu innych, wydaje się, że domyślnie zakłada, że potencjalne doświadczenie subiektywne jest właściwością wszelkiej materii, co zwykle nazywa się „panpsychizmem”. W kontekście tej książki nie jest bardzo istotne, czy to założenie jest poprawne, więc będziemy w tej kwestii agnostyczni.
Wróćmy teraz do naszego pierwotnego pytania, mianowicie: jak możemy pogodzić silną intuicję, że „Pokój Chiński” nie może możliwie zrozumieć chińskiego, z obiektywnym, mierzalnym faktem, że faktycznie posiada inteligencję wymaganą do prowadzenia rozmowy po chińsku? Logiczna odpowiedź jest taka, że zrozumienie jest obiektem w świadomości, który jest skorelowany ze skojarzeniami symboli w mózgu, ale nie może istnieć poza świadomością.
Argument Pokoju Chińskiego dokonuje rozdzielenia między podmiotem zawierającym model rzeczywistości, z odpowiadającymi mu regułami skojarzeń symboli (podręcznik), a podmiotem posiadającym świadomość (urzędnik). To rozdzielenie uniemożliwia skok od skojarzeń symboli do prawdziwego zrozumienia, ponieważ sam podręcznik nie jest świadomy. Nawet jeśli świadomy urzędnik wykonuje skojarzenia symboli samodzielnie, po jednym, zgodnie z zasadami zawartymi w podręczniku, nie posiada wewnętrznie zakodowanego modelu w swoim własnym mózgu, który mógłby prowadzić do zrozumienia.
Silna intuicja, którą otrzymujemy z argumentu Pokoju Chińskiego, nie ma nic wspólnego z inteligencją, lecz z świadomością.
Searle odwołuje się do tej wewnętrznej wiedzy i zrozumienia, które posiadamy jako ludzie. Wgląd i zrozumienie są korelatami w świadomości pewnych inteligentnych procesów zachodzących w fizycznym mózgu.
Te ostatnie składają się po prostu z kojarzeń symboli dokonywanych zgodnie z regułami narzuconymi przez strukturę i elektrochemię sieci neuronowych w mózgu, podobnie jak urzędnik stosuje się do reguł w podręczniku. Jednakże w pokoju chińskim model znajduje się w podręczniku, podczas gdy świadomość jest w urzędniku, więc kojarzenia symboli nigdy nie mogą przełożyć się na świadome zrozumienie. Argument Pokoju Chińskiego pokazuje, że, oddzielając podmiot z przypuszczaną świadomością (urzędnika) od nieświadomego inteligentnego modelu (podręcznika), prawdziwe zrozumienie modelu nie może wystąpić. To wyraźnie podkreśla naszą silną intuicję, że zrozumienie istnieje tylko w świadomości, a nie w inteligencji. Kojarzenia symboli odzwierciedlają inteligencję, ale nie zrozumienie.
Z drugiej strony, gdy kojarzenia symboli zachodzą w fizycznym mózgu, prowadzą one do świadomego „uczucia” wglądu i zrozumienia, ponieważ, jak wcześniej wywnioskowaliśmy, mózg jest przekaźnikiem świadomości. To właśnie mamy jako ludzie, czego nie miałaby bardzo inteligentna, ale nieświadoma maszyna komputerowa. Jak wcześniej argumentowaliśmy, nie jest to tylko kwestia złożoności materialnej, lecz fundamentalnej właściwości natury (świadomość), dla której obecnie mamy lukę wyjaśniającą w nauce.
Jeśli mózg jest przekaźnikiem dla interakcji między świadomością a znanymi materialnymi aspektami rzeczywistości, to kojarzenia symboli zachodzące w fizycznym mózgu są odpowiedzialne za konstruowanie „wiadomości”, które są „transmitowane” do świadomości. Argument Pokoju Chińskiego odwołuje się do naszej intuicji, że zrozumienie, jako obiekt w świadomości, nie może wystąpić, jeśli ta „transmisja” nie następuje. W pokoju chińskim „transmisja” nigdy się nie zdarza, ponieważ inteligencja i świadomość są od siebie oddzielone jako właściwości różnych podmiotów.
Krytycy Searle’a podważająca ważność argumentu „Pokoju Chińskiego” zauważyli, że urzędnik jest tylko częścią systemu obejmującego samego urzędnika i podręcznik. Krytycy twierdzą, że to cały system „rozumie” chiński, a nie tylko sam urzędnik. Searle odpowiada na ten argument w prosty sposób: wyobraź sobie, że urzędnik teraz nauczył się całego podręcznika, ze wszystkimi zasadami manipulacji symbolami. W ten sposób teraz możesz zapomnieć o podręczniku i skoncentrować się tylko na urzędniku. Ma on cały model w swoim mózgu. Ale urzędnik nadal tylko ślepo podąża za zapamiętanymi zasadami. Czy urzędnik teraz naprawdę rozumie chiński?
Pomyśl o tym przez chwilę. Urzędnik nauczył się podręcznika, ale nadal tylko ślepo podąża za zasadami kojarzenia symboli, których znaczenia nie ma pojęcia. Więc urzędnik nadal w ogóle nie rozumie chińskiego. To wydaje się dość oczywiste, i oryginalny argument Searle’a kończy się tutaj.
Ale jeśli czytałeś uważnie, zauważyłeś, że właśnie postawiłem się w pozornie trudnej sytuacji. Mój oryginalny argument zakładał, że inteligencja i świadomość były od siebie oddzielone jako właściwości różnych podmiotów, więc nie mogło być zrozumienia. Jednakże zasady kojarzenia symboli, które pierwotnie były w podręczniku, teraz są w mózgu podmiotu, który ma świadomość (urzędnik). Nie ma już separacji między regułami a świadomością. Więc dlaczego nadal nie ma zrozumienia? Ciężar dowodu spoczywa na mnie, aby to wyjaśnić, nie sprzeczając z moim wcześniejszym argumentem. Oto wyjaśnienie: nadal nie ma zrozumienia, ponieważ w głowie urzędnika nadal brakuje istotnego elementu prawdziwego modelu rzeczywistości. To subtelne, ale rażąco oczywiste, gdy to zobaczysz. Podążaj ze mną.
Wróćmy do pomysłu Haikonena o mózgu jako maszynie znajdującej korelacje i wykonywaniu skojarzeń symboli percepcyjnych. Jedną z kluczowych cech jego architektury poznawczej jest zdolność do łączenia symboli różnych modalności, które oznaczają to samo. Na przykład, mentalny obraz drzewa, z jego pniem, gałęziami i liśćmi, to mentalny symbol, który bezpośrednio odpowiada zewnętrznej jednostce; jest to odbicie lustrzane w naszych głowach jednostki rzeczywistości obiektywnej. Mentalny obraz angielskiego słowa „tree”, z jego czterema literami, to także symbol, który oznacza to samo; ale pośrednio: mentalny obraz słowa „tree” wywołuje w naszych mózgach mentalny obraz drzewa, który z kolei odpowiada rzeczywistemu drzewu „na zewnątrz”. Słowo „tree” byłoby bezużyteczne, gdyby nie jego wywoływanie mentalnych obrazów drzew. Podobnie dźwięk, jaki otrzymujemy, gdy wymawiamy angielskie słowo „tree”, jest innym rodzajem pośredniego symbolu reprezentującego tę samą jednostkę rzeczywistości obiektywnej.
Dla podkreślenia: mentalny obraz drzewa jest symbolem, który bezpośrednio odzwierciedla zewnętrzną rzeczywistość w mózgu, podczas gdy symbole skojarzone ze słowem „tree” (pisemne lub mówione) to etykietki mentalne, które odnoszą się pośrednio do zewnętrznej rzeczywistości. Mózg uczy się korelacji między tymi pośrednimi a bezpośrednimi symbolami: „dźwięk 'tree’” – „pisane słowo 'tree’” – „mentalny obraz drzewa”. W ten sposób, gdy słyszymy dźwięk „tree”, lub widzimy napisane słowo „tree”, obraz prawdziwego drzewa pojawia się w naszych głowach poprzez nauczone skojarzenie. To właśnie dzięki temu rozumiemy język. Bez tego zakotwiczenia wszystkich pośrednich symboli związanych z językiem do symboli percepcyjnych odpowiadających bezpośrednio jednostkom zewnętrznej rzeczywistości, nie byłoby możliwe zrozumienie języka. Bez tego każdy język byłby dla ciebie jak obcy język, którego nigdy nie nauczyłeś się.
Kiedy wyobrażamy sobie, że urzędnik zapamiętuje cały podręcznik do manipulowania symbolami chińskimi, pomijamy wszystkie skojarzenia między pośrednimi symbolami języka (znakami chińskimi) a bezpośrednimi symbolami percepcyjnymi (mentalne obrazy, dźwięki, smaki, zapachy, uczucia itp.), które zakorzeniają je w jednostkach zewnętrznej rzeczywistości.
W rzeczywistości tylko Chińczyk na zewnątrz pomieszczenia, otrzymując pisemną odpowiedź z pomieszczenia, może wykonać niezbędne skojarzenia między znakami chińskimi a jednostkami zewnętrznej rzeczywistości. Dlatego nawet gdyby urzędnik zapamiętał cały podręcznik, nadal nie miałby kompletnego modelu rzeczywistości, wraz z odpowiadającymi mu skojarzeniami symboli, w swojej głowie. Możemy więc wywnioskować, że moje pierwotne twierdzenie wciąż ma moc: podczas gdy urzędnik teraz wewnętrznie zinternalizował części modelu rzeczywistości (podręcznik), nadal nie posiada on kluczowej części modelu w swoim mózgu (zakorzenienie symboli języka w zewnętrznych jednostkach rzeczywistości). W ten sposób „transmisja” do świadomości nie jest kompletna w bardzo fundamentalny sposób, i nie może być mowy o zrozumieniu.
Teraz przedłużmy trochę to myślowe eksperyment. Jeśli urzędnik, mając wewnętrznie zinternalizowany cały podręcznik, nauczyłby się również skojarzeń między każdym znakiem chińskim a jednostką zewnętrznej rzeczywistości, wtedy moglibyśmy spokojnie stwierdzić, że rzeczywiście rozumiałby chiński.
W rzeczywistości byłoby to właśnie definicją nauki nowego języka: podręcznik dostarczałby mu gramatyczne i składniowe reguły języka chińskiego, a także ustalona zawartość odpowiedzi, które ma wytworzyć, podczas gdy zakorzenienie znaków chińskich w jednostkach zewnętrznej rzeczywistości dostarczałoby mu semantyki. Ale zauważmy to: kluczowym powodem, dla którego czujemy się komfortowo z tym wnioskiem, jest to, że zakładamy, iż urzędnik jest świadomą istotą, podobnie jak my sami, co spełnia najważniejsze intuicyjne wymaganie zdolności do zrozumienia. Tak więc „pokój” teraz rozumie chiński, ponieważ urzędnik, świadomy człowiek, sam rozumie chiński.
Teraz wyobraź sobie, że w pokoju chińskim nie ma ludzkiego urzędnika, ale tylko superkomputer, który jest zaprogramowany ze wszystkimi regułami manipulacji symbolami chińskimi, pierwotnie zawartymi w podręczniku urzędnika, oraz wyposażony w dostęp do Internetu. W ten sposób superkomputer miałby wejścia sensoryczne w postaci obrazów pobranych z Internetu. Załóżmy również, że dalej zaprogramowalibyśmy superkomputer ze wszystkimi regułami skojarzeń symboli niezbędnymi do powiązania każdego chińskiego znaku z odpowiadającymi mu cyfrowymi plikami obrazów pobranymi z Internetu. Na przykład, cyfrowe zdjęcie drzewa zostałoby powiązane z chińskim znakiem oznaczającym „drzewo”. Czy superkomputer miałby teraz prawdziwe zrozumienie języka chińskiego? Czy same oprogramowane linki między cyfrowymi symbolami a cyfrowymi obrazami mogłyby być kluczową różnicą, która zapewnia zrozumienie, nawet jeśli nie ma subiektywnego doświadczenia tych symboli i obrazów?
Wiem, że w przedstawianiu tych pytań kieruję się bardziej intuicją niż logicznym argumentowaniem. Niemniej jednak moje przekonanie opiera się na tym, że sama koncepcja „zrozumienia” znajduje się głównie w doświadczeniu świadomości. Wykorzystanie zmodyfikowanego argumentu „pokoju chińskiego” ma na celu podkreślenie tego właśnie. Jeśli takie przekonanie jest poprawne, nie ma innego wyjścia, jak dyskutować o pojęciu zrozumienia w podmiotowym kontekście, gdzie samo pojęcie istnieje. Z tego powodu twierdzę, że superkomputer nadal nie miałby prawdziwego zrozumienia, pomimo oprogramowanych linków między chińskimi znakami a cyfrowymi obrazami, o ile superkomputer nie jest świadomy.
Gdy analizujemy wewnętrzne mechanizmy mózgu, przyglądamy się procesom inteligencji. W braku świadomości inteligencja składa się czysto z „mechanicznych” skojarzeń symboli, niezależnie od tego, czy są one zakotwiczone w rzeczywistości zewnętrznej, czy nie, podobnie jak to, co robi urzędnik w pokoju chińskim, korzystając z pomocy swojego gigantycznego podręcznika. Skojarzenia symboli są jedynie neuronalnymi korelatami obiektów w świadomości, ale same w sobie nie są doświadczeniami świadomymi. Argument pokoju chińskiego Searle’a, wraz z przedstawionymi powyżej rozszerzeniami, pomaga nam zyskać silną intuicję na temat różnicy między tymi dwoma rzeczami: zawsze gdy oddzielamy kluczowe skojarzenia symboli od zakładanego podmiotu świadomego, nasza intuicja mówi nam, że zrozumienie tych skojarzeń symboli już nie jest możliwe.
Jako ostateczna uwaga, chcę upewnić się, że nie fałszuję tutaj punktów widzenia Searle’a. Searle nie wierzy, że świadomość (lub „intencjonalność”, który to techniczny termin faktycznie używa) wywodzi się z jeszcze nieznanych aspektów rzeczywistości. Nie uważa, że mózg jest nadajnikiem dla niematerialnej świadomości. W rzeczywistości uważa, że świadomość jest właściwością struktury i elektrochemii mózgu, a zatem jest generowana przez sam mózg. Nie uważa również, że komputery elektroniczne mogą manifestować świadomość, ponieważ obecne komputery nie replikują, ale tylko symulują tę strukturę i elektrochemię. Według Searle’a, to jeszcze nieznane „siły przyczynowe” struktury i elektrochemii mózgu pozwalają na istnienie świadomości, a zatem zrozumienia. Chociaż Searle nie określa, czym są te „siły przyczynowe”, tutaj łączę je z cechami mózgu, które pozwalają na interakcję niematerialnej świadomości z materialnym światem. Innymi słowy, dla mnie „siły przyczynowe intencjonalności” Searle’a to konkretne struktury i właściwości elektrochemiczne mózgu, które pozwalają mu działać jako rodzaj nadajnika świadomości, cokolwiek by te konkretne struktury i właściwości elektrochemiczne były. Zgodnie z teorią Stappa, to kwantowo-mechaniczny charakter ruchu jonów wapnia w zakończeniach nerwów stanowi takie „siły przyczynowe intencjonalności”.
Bez względu na pochodzenie lub przyczynę świadomości, argumenty Searle’a wyraźnie podkreślają znaczenie istnienia świadomości dla zdolności bytu do prawdziwego zrozumienia. To jest punkt, w którym argumenty Searle’a wpisują się w nurt tegoż rozważania.
Wróćmy do naszego wniosku, że mózg jest nadajnikiem dla świadomości w znanej, materialnej rzeczywistości. Świadomość ma dostęp tylko do skojarzeń symboli zachodzących w mózgu, a nie do samej obiektywnej rzeczywistości.
Jednakże, ponieważ mózg buduje pośrednie modele mentalne zewnętrznej rzeczywistości, które działają poprzez te skojarzenia symboli, świadomość może mieć pośredni dostęp do rzeczywistości. Struktura i elektrochemia mózgu ustawiają postrzeganie cokolwiek może być zewnętrzna rzeczywistość, zanim zostanie to przedstawione świadomości. Dlatego też zaburzenia lub uszkodzenia sposobu, w jaki mózg fizycznie działa, natychmiast wpływają i modulują nasze świadome postrzeganie świata, chociaż świadomość, jak wywnioskowano, nie powstaje sama z siebie w mózgu.
Rozdział 8
Początki teorii celu
Musimy teraz ponownie przyjrzeć się pytaniu, które pozostawiliśmy otwarte w jednym z wcześniejszych rozdziałów: dlaczego natura narzuca sobie ograniczenia analogiczne do tych, z którymi zmaga się eksploratorzy międzyplanetarni operujący zdalnie sterowanymi pojazdami? Jeśli świadomość jest takim podstawowym źródłem znaczenia, dlaczego natura zdecydowałaby się uwięzić świadomość w wąskich ramach mózgów? Wydaje się to nie mieć sensu. Jednakże, doszliśmy do tego punktu, podążając za spójną i racjonalną linią myślenia. Dlatego też, to pytanie zasługuje na szczególną uwagę.
Można by argumentować, że świadomość jest po prostu w drodze do ekspansji i wzbogacenia. Ścieżka ekspansji może obejmować fakt, że w obecnym stadium ewolucji wszechświata, świadomość jest przypadkowo ograniczona do możliwości obecnych struktur fizycznych mózgu i powiązanych z nimi modeli rzeczywistości. Niemniej jednak, można oczekiwać, że sam mózg będzie kontynuował ewolucję i poprawę przez kolejne pokolenia, łagodząc tym samym ograniczenia narzucone na świadomość. Modele rzeczywistości, które mózgi są w stanie budować, mogą stawać się coraz bardziej wszechstronne, zaawansowane i dokładne, umożliwiając świadomości dostęp do coraz większej liczby elementów i praw natury, jakie odzwierciedlają te modele mentalne. W tym kontekście, chociaż świadoma percepcja natury pozostaje zawsze pośrednia, działając poprzez odbicie natury w modelach mentalnych, obecne ograniczenia świadomości są postrzegane po prostu jako naturalny etap na jej drodze do wzbogacenia się. Można wnioskować, że w pewnym momencie ewolucji wszechświata takie ograniczenia stopniowo znikną poprzez poprawę materiałową, a świadomość rozszerzy się na jeszcze nieznane głębokości i zakres.
Na pierwszy rzut oka, powyższa hipoteza może brzmieć całkowicie zgodnie z tym, co dotychczas ustaliliśmy. Wydaje się idealnie odpowiadać naturalnemu procesowi wzbogacania, który wywnioskowaliśmy wcześniej zachodzący w naturze, nadając mu znaczenie. Jednakże, bardziej szczegółowa analiza pokazuje nam, że powyższa hipoteza jest w rzeczywistości niezgodna z linią argumentacji, którą do tej pory skonstruowaliśmy. W rzeczywistości, hipoteza opiera się na subtelnym założeniu, że świadomość jest fundamentalnie ograniczona przez znaną materialną rzeczywistość, jej głębokość i zakres będąc konsekwencją ewolucji struktur materialnych (na przykład mózgów). Innymi słowy, przyjmuje się, że zasięg świadomości fundamentalnie zależy od struktur znanej materialnej rzeczywistości. Dopiero wtedy ma sens wnioskowanie, że świadomość się wzbogaca, w miarę jak same struktury materialnej rzeczywistości ewoluują.
Jednak wcześniej argumentowaliśmy dokładnie przeciwnie do tego założenia: że świadomość ma pierwszeństwo nad znaną materialną rzeczywistością. Argumentowaliśmy również, że to rzeczywistość materialna, w pewnym sensie, jest konsekwencją świadomości, a nie odwrotnie. Aby podać podstawy tej pozycji, użyliśmy dwóch argumentów: po pierwsze, faktu, że nie mamy bezpośredniego dostępu do obiektywnej rzeczywistości, a wszystko, w co wierzymy, że istnieje, jest w rzeczywistości obiektami naszej własnej świadomości; po drugie, faktu, że interpretacja mechaniki kwantowej według Wignera umieszcza obserwację w świadomości jako warunek wstępny dla fizycznej istoty materialnej rzeczywistości. Dlatego też hipoteza, że świadomość rozszerza się jedynie jako konsekwencja ewolucji mózgu, nie jest logicznie zgodna z naszym dotychczasowym przedstawieniem.
Zatem nadal pozostajemy z naszym pierwotnym pytaniem: jeśli świadomość jest takim podstawowym źródłem znaczenia, jak wywnioskowano w poprzednich rozdziałach, dlaczego natura zdecydowałaby się uwięzić świadomość w wąskich ramach fizycznych mózgów? Widzieliśmy powyżej, że jakkolwiek brzmiała by odpowiedź na to pytanie, nie może ona oznaczać, że wzbogacanie się świadomości jest ograniczone lub regulowane przez ewolucję struktur w znanej materialnej rzeczywistości. Z jaką inną hipotezą zostaliśmy?
Jedyną pozostałą możliwością jest to, że samo narzucenie ograniczeń świadomości poprzez struktury materialne jest pojazdem do jej rozszerzenia. Na początku to brzmi całkowicie nielogicznie. Brzmi to jak stwierdzenie, że można schudnąć, jedząc więcej, albo coś równie sprzecznego. Jednak istnieje zaskakujący sposób, w jaki to ma sens. Faktycznie, istnieje sposób, w jaki to może wyjaśnić twoje obecne istnienie, włączając w to fakt, że czytasz tę książkę. Aby zrozumieć to lepiej, musimy jednak krótko omówić to, co nauka nazywa „teorią informacji”.
Inżynier i matematyk Claude Shannon, założyciel teorii informacji, opublikował w 1948 roku wysoce wpływową pracę naukową, koncepcje której leżą u podstaw wszystkich dzisiejszych komunikacji elektronicznych. Każdy telefon, który wykonujesz, każda strona, którą pobierasz z Internetu, każdy program, który oglądasz w telewizji, stały się możliwe dzięki teoretycznemu ramowaniu Shannon’a. Jego kluczowym odkryciem w tej pracy było znalezienie sposobu na kwantyfikację tego, co nazywamy „informacją”.
Shannonowi udało się zkwantyfikować informację, korzystając z ram systemu, w którym nadajnik wybiera jedną z możliwych wiadomości i przesyła ją do odbiornika. Możesz myśleć o nadajniku i odbiorniku jako o tobie i twoim przyjacielu rozmawiającym przez telefon. Załóżmy, że dzwonisz do swojego przyjaciela, aby zapytać, jak się czuje. Istnieje ogromna liczba wiadomości, które mógłby on wtedy wybrać, aby przesłać ci odpowiedź. Mógłby powiedzieć, że czuje się „dobrze”, „okropnie”, „lepiej” lub nawet, że jest „niepewny”. Według Shannona, im więcej możliwych wiadomości może wybrać twój przyjaciel jako odpowiedź, tym więcej informacji będzie zawarte w tej jednej odpowiedzi. Aby zrozumieć odkrycie Shannona, wyobraź sobie, że dzwonisz do swojego przyjaciela, aby zapytać, czy jest w domu. Istnieją wtedy tylko dwie możliwe wiadomości, które mogą być przesłane: tak (na przykład, jeśli sam podniesie słuchawkę) lub nie (na przykład, jeśli nikt nie podniesie słuchawki). W tej jednej wiadomości jest więc mniej informacji, czy to „tak” czy „nie”, ponieważ liczba możliwych wiadomości została ograniczona tylko do dwóch. Jak to sam określił Shannon, „[…] liczba [możliwych] wiadomości […] może być postrzegana jako miara informacji wytworzonej, gdy wybierana jest jedna wiadomość.”
To bardzo logiczne. Jeśli twój przyjaciel odpowiada „dobrze” na pytanie, jak się czuje, to wyklucza to wiele innych możliwości. Dlatego tak naprawdę mówi ci dużo w tej jednej odpowiedzi. Mówiąc, że czuje się „dobrze”, mówi również, że wie, jak się czuje (więc nie jest „niepewny”), że nie czuje się „okropnie” ani „tak sobie”, itd. Ta jedna odpowiedź zawiera informacje o wielu innych możliwościach dotyczących tego, jak się czuje. Z drugiej strony, jeśli nikt nie odbiera telefonu, gdy dzwonisz do niego, aby sprawdzić, czy jest w domu, ta wiadomość wyklucza tylko jedną inną możliwość (mianowicie, że jest w domu), więc nie zawiera zbyt wielu informacji.
Zawartość informacji czegoś jest miarą tego, ile innych rzeczy można z niego wywnioskować. Dlatego informacja jest ściśle związana z zdolnością do ustalenia różnicy lub dokonania rozróżnienia między możliwymi stanami. Najmniejszą ilością informacji, jak dobrze znają to entuzjaści komputerów, jest ta zawarta w „bicie”. Bit to wiadomość, która może przyjąć jedno z tylko dwóch możliwych stanów lub wartości, takich jak zero lub jeden. Rozróżnienie między dwoma możliwymi stanami, zero lub jeden, to minimalna ilość wyobrażalnej informacji. Możemy więc powiedzieć, że informacja istnieje tylko wtedy, gdy są przynajmniej dwa możliwe stany. To jest informacyjna podstawa filozoficznych stwierdzeń takich jak: „możesz znać światło tylko, jeśli doświadczyłeś ciemności”, lub „możesz znać radość tylko, jeśli doświadczyłeś smutku”, itd. Osoba urodzona i wychowana w pełnym świetle przez cały czas, i nigdy nie doświadczyła ciemności, nie może mieć pojęcia o świetle. Po prostu informacja tam nie istnieje. Samo pojęcie „światło” byłoby puste w tym przypadku, ponieważ nie byłoby czegoś, do czego można by je odnieść. Pojęcie światła może wynikać tylko z kontrastującego doświadczenia braku światła. Informacja wymaga polarności, kontrastów, różnic. Możemy zdobyć informacje tylko wtedy, gdy możemy porównać i rozróżnić jedną rzecz lub stan od drugiej. Informacja wymaga istnienia „pierwszego planu” i „tła”, które można odseparować i rozróżnić.
Naszym wcześniej wyciągniętym uniwersalnym procesem wzbogacania świadomości jest, z definicji, ściśle związane z informacją. Wszelkie potencjały świadomości, które stopniowo są ujawniane poprzez ten proces wzbogacania, można pojąć tylko jako działanie poprzez zdobycie informacji. Jakie nowe świadome wglądy mogłyby być uzyskane, gdyby nie było nowej informacji, która je wyzwoli? Jak można by wzbogacić świadomość, jeśli nie poprzez nowe informacje? Gdyby nie było „wiadomości”, to nie byłoby wzbogacenia. Byłoby to jak rozmowa telefoniczna, w której ty i twój przyjaciel milczycie. Brak nowych informacji oznacza stagnację, zupełne przeciwieństwo wzbogacenia.
Teraz możemy pójść krok dalej dzięki Shannonowi: uniwersalny proces wzbogacania świadomości może mieć miejsce tylko w kontekście pierwszego planu i tła, które można odseparować i rozróżnić. Bez tego nie może być informacji, a więc ani wzbogacenia. Trzymaj tę myśl w głowie na razie. Wrócimy do tego po dodaniu poniżej jeszcze jednego niezbędnego składnika naszej eksploracji.
Wcześniej nie mogliśmy znaleźć logicznego powodu, dla którego wszechświat miałby być taki, że świadomość jest uwięziona w wąskich ramach mózgów. Taki ograniczony stan wydaje się zupełnie nienaturalny i sprzeczny z naszymi domysłami na temat natury świadomości. Znaleźliśmy się w logicznym impasie, więc jedyną pozostałą alternatywą jest postawienie hipotezy, że taka uwięź świadomości jakoś pierwotnie nie była stanem naturalnym. Być może natura pierwotnie była taka, że świadomość była bezgraniczna. Bezgraniczna świadomość wynikająca z jeszcze nieznanych aspektów rzeczywistości byłaby w istocie zgodna z interpretacją mechaniki kwantowej Wignera, jak również z filozoficznym poglądem, że świadomość ontologicznie poprzedza rzeczywistość materialną.
Ta hipoteza ma głębokie implikacje. Jeśli świadomość była bezgraniczna, to koniecznie była jedna. Bezgraniczna świadomość byłaby bezpośrednio świadoma całego istniejącego wszechświata, eliminując tym samym możliwość oddzielnych, zindywidualizowanych przejawów świadomości. W rzeczywistości, gdybyś ty i ja byli jednocześnie świadomi myśli drugiej osoby (czyli skojarzeń mentalnych), nie byłoby różnicy między obiektami w mojej świadomości a tymi w twojej. Nasze świadomości byłyby faktycznie jednym i tym samym.
Taka koncepcja jednej świadomości przenikającej cały wszechświat, bezpośrednio świadomej wszystkiego, co się w nim znajduje, wydaje się zadziwiająco potężna. Jednakże nie byłoby żadnego kontrastu między tłem a pierwszym planem z punktu widzenia takiej zjednoczonej świadomości. Powód jest subtelny, ale istotny dla naszego argumentu: byty świadome utożsamiają się z tym, czego są bezpośrednio świadome.
W przypadku ludzi utożsamiamy się z modelem mentalnym w naszych głowach, który nadaje nam tożsamość (w rzeczywistości nadal mielibyśmy to samo poczucie tożsamości, gdybyśmy stracili kończynę, więc naprawdę nie utożsamiamy się z naszym ciałem). Bezgraniczna świadomość również naturalnie utożsamiałaby się z tym, co byłaby bezpośrednio świadoma, czyli wszystkim, co jest. W ten sposób nie byłoby niczego, z czym by się nie utożsamiała; nie byłoby niczym, czym by nie była; nie pozostałoby nic, z czym mogłaby się skontrastować. W terminologii Shannona, byłaby tylko jedna możliwa wiadomość, która przenosiłaby zero informacji. Sam koncept informacji jest niemożliwy w hipotetycznym stanie zjednoczonej, ogólnie obejmującej świadomości.
Zakładając nieskończoną świadomość, taki stan świadomości byłby analogiczny do tego, jakby człowiek urodził się i dorastał całkowicie w jasnym, oświetlonym na biało pomieszczeniu. Wyobraź sobie to jako pomieszczenie z bezszwowej ściany, podłogi i sufitu, bez okien ani drzwi. Żaden dźwięk ani zapach nigdy nie przeniknąłby do pomieszczenia. Osoba żyjąca w nim, poprzez swoje zmysły wzroku, byłaby całkowicie świadoma pomieszczenia. Jednak ta świadomość składałaby się z ciągłego, jednolitego, białego światła, nic więcej. Nie byłoby nic, z czym taka percepcja jednolitego białego światła mogłaby być porównana lub odróżniona. W takich okolicznościach osoba ta byłaby na zawsze niezdolna do wyobrażenia sobie samego pojęcia „światło” nawet pomimo zanurzenia w nim swojej świadomości. Podobnie jak osoba w białym pomieszczeniu, nieskończona świadomość nie miałaby żadnych odniesień w postaci tła, do kontrastowania z przodem swojego doświadczenia. Cała egzystencja byłaby jak jednolite przedpole. W rzeczywistości nieskończona świadomość byłaby strukturalnie niezdolna do świadomości własnej egzystencji lub poznania czegokolwiek o sobie.
To nie jest błahy koncept do zrozumienia. Może być konieczne medytowanie nad nim przez pewien czas, aby przekonać się o jego prawdziwości. Ale kluczowym pomysłem jest to: bez oddzielnego tła, na podstawie którego mogłaby określić siebie jako jednostkę do odkrycia i zrozumienia, wszechobejmująca świadomość nie mogłaby być świadoma samej siebie. Nie byłaby w stanie się uczyć ani gromadzić wiedzy o sobie poprzez informacje. Nie znałaby samej siebie.
Wnioskiem tutaj, motywowanym teorią informacji, jest to, że nieskończona świadomość mogłaby być świadoma wszystkiego, co jest, ale nie mogłaby pojąć samego siebie jako jednostki. Bez pojęcia o sobie, wynikającego z kontrastowania samego siebie z czymś, co nie jest sobą, samoświadomość jest logicznie niemożliwa. Istnieje jeszcze głębszy, bardziej kompletny stan samoświadomości: świadomość nie tylko samego siebie, ale także własnej świadomości. Prawie jestem przekonany, że mój kot jest świadomy i, dlatego, ma świadomość. Jestem również prawie pewien, że mój kot może wyobrazić sobie siebie jako jednostkę z potrzebami i życzeniami. Jednak wcale nie jestem przekonany, że mój kot jest samoświadomy w sensie, w jakim my jesteśmy świadomi swojej własnej świadomości.
Ten głębszy stan samoświadomości jest kluczowym ułatwieniem odkryć i zrozumienia, ponieważ pozwala nam analizować i oceniać nasze własne procesy myślowe dotyczące tego, co obserwujemy. Dzięki temu możemy kwestionować i krytykować naszą własną logikę i wnioski, co prowadzi do doskonalenia naszych procesów mentalnych. Możemy opracować naszą analizę jako obiekt metaanalizy, który z kolei może być opracowany jako obiekt meta-metaanalizy, i tak dalej. Od tej pory zatem zrozumiejmy samoświadomość w tym głębszym sensie. Jesteś samoświadomy, ponieważ zdajesz sobie sprawę, że jesteś świadomy … że jesteś świadomy swojej własnej świadomości. To nieskończona rekursja samoświadomości, która rozgrywa się w naszych umysłach w skończonym czasie, podobnie jak paradoks Zenona z Achillesem i żółwiem. I wszystko to jest możliwe tylko dlatego, że postrzegamy siebie jako jednostki (przedpole) oddzielone od innych i od naszego otoczenia (tło).
Być może miałaś doświadczenie, podczas trudnych chwil w życiu, obserwując siebie w rozpaczy. To jakby było dwóch z ciebie: „ty, podmiotowy”, przechodzący przez emocję rozpaczy, i „świadomy ty”, obserwujący „ty, podmiotowy”. „Świadomy ty” może nawet powiedzieć „sobie” zaskakująco spokojnie i opanowanie: „patrz, jak smutny i zrozpaczony jestem teraz, i jak świat wydaje się zawalać mi się na głowę.” To odzwierciedla „jego” świadomość, że „ty, podmiotowy” ma świadomość. Pozwala „świadomemu tobie” analizować doświadczenia i emocje „ty, podmiotowego” i próbować ustalić związki przyczynowe. Pozwala „mu” uczyć się o „ty, podmiotowym”, czyli uczyć się o sobie. Jednak „robi to” jakby patrząc z góry, obserwując, jak świat zawala mu się pod stopami. Możemy mieć to „schizofreniczne” doświadczenie tylko dlatego, że bardzo wyraźnie postrzegamy siebie jako oddzielone jednostki od świata. To właśnie odrębność tożsamości tworzy „ty, podmiotowy” przechodzący przez emocje rozpaczy, dzięki czemu „świadomy ty” może go obserwować i dowiadywać się o nim w sposób samoświadomy. Oddzielenie od tła kontekstowego jest istotne dla samoświadomości.
Jak ironiczne jest to, że sam stan wszechogarniającej świadomości, z punktu widzenia teorii informacji, wydaje się wykluczać możliwość nauki nie tylko o sobie, ale również o zewnętrznych rzeczach i prawach w taki sposób, jak to robimy. W rzeczywistości nasza zdolność do świadomości rzeczy i praw jako obiektów w naszych świadomościach, a także do nauki o nich, wynika z samego faktu, że nasze świadomości są „uwięzione” wewnątrz naszych mózgów. To właśnie to uwięzienie pozwala nam postrzegać siebie jako zindywidualizowane istoty „przedpola”, oddzielone od „tła” innych bytów we wszechświecie, dzięki czemu możemy dowiadywać się o tych innych bytach i o sobie. To właśnie to uwięzienie pozwala istnieć informacji.
Poczekaj chwilę. Oto nasza odpowiedź, która bije nam w oczy.
Jeśli pierwotny stan natury był taki, że zjednoczona świadomość miała wszechogarniającą świadomość, to, sprzecznie jak to może brzmieć, istniałaby bardzo istotna droga, w jakiej ten stan uniemożliwiałby świadomość bycie świadomą siebie i całego wszechświata. Niemniej jednak sama istota świadomości wiązała się z potencjałem samoświadomości i zrozumienia wszechświata. To ten pierwotnie nierozpoznany potencjał pozostawiłby miejsce dla procesu powszechnego wzbogacania. Jeśli tak było, możemy uzasadnić istnienie wewnętrznej uniwersalnej tendencji do realizacji tego potencjału, ponieważ wydaje się to być jedynym możliwym powodem dla dynamicznego istnienia, którego wszyscy jesteśmy świadkami i częściami.
Taka uniwersalna tendencja ku wzbogacaniu świadomości musiałaby prowadzić do rozwinięcia się zdarzeń naturalnych w taki sposób, że zjednoczona świadomość stałaby się „zfragmentowana”, w pewnym sensie. Ta „fragmentacja” umożliwiłaby powstanie dynamiki między „przedpolem” a „tłem” we wszechświecie, a tym samym pojawienie się samej informacji. Różne „fragmenty” pierwotnie zjednoczonej świadomości stałyby się zindywidualizowane. Każda zindywidualizowana świadomość stałaby się zdolna do identyfikowania siebie jako przedpola w kontraście do tła innych naturalnych bytów, w tym innych zindywidualizowanych świadomości. Dopiero wtedy mogłyby one, czy powinienem powiedzieć „my”, badać i studiować sam wszechświat, stając się coraz bardziej świadome wszystkich jego aspektów. Dopiero wtedy mogłyby one, lub raczej „my”, zrozumieć prawa i byty natury, jej dynamikę i, ostatecznie, jej cel. To tylko poprzez bycie zindywidualizowaną świadomością, oddzieloną od książki, którą trzymasz w ręce, możesz reflektować nad tym, co w niej jest powiedziane.
Jednak „fragmentacja” jednoczesnej świadomości pozwoliła indywidualizowanemu „fragmentowi” świadomości na interakcję z innymi indywidualizowanymi „fragmentami”, gromadząc zrozumienie ich zachowań, motywacji, aspiracji, uczuć, itp. Ostatecznie oznacza to gromadzenie zrozumienia o jednoczesnym sobie. Poprzez „fragmentację”, jednoczesna świadomość mogła uczyć się o sobie poprzez obserwację „fragmentów” samej siebie przez inne „fragmenty” siebie; stworzenie podmiotu i obiektu z jedności, w celu zrozumienia samego siebie.
To musiała być historia nas: z jednej nieograniczonej świadomości do zindywidualizowanych i ograniczonych istot świadomych, jakimi jesteśmy teraz. I, choć sprzeczne z intuicją, z logicznego punktu widzenia nie był to krok wstecz, lecz w przód w wzbogacaniu świadomości.
Podążając tą linią myślenia do jej naturalnych wniosków, możemy wnioskować, że nasza znana materialna rzeczywistość jest środkiem, dzięki któremu świadomość staje się zindywidualizowana. Znana materialna rzeczywistość tworzy „pole gry informacyjne”, jeśli chcesz, dla dynamiki przedpolowego/tłowego niezbędnej do ostatecznego celu zrozumienia i samoświadomości. Kiedy „fragmenty” pierwotnie zjednoczonej świadomości oddziałują z wszechświatem poprzez ograniczenia naszych materialnych mózgów, ich świadomość ogranicza się do pośrednich, mentalnych modeli rzeczywistości, które każdy z nas posiada w swoich strukturach neuronalnych. Podobnie, zapisy pamięci przechowywane w każdym mózgu nadają każdemu „fragmentowi” świadomości iluzję posiadania odrębnej tożsamości.
Zauważ, że proces wzbogacania logicznie nigdy nie mógłby fundamentalnie eliminować pierwotnie zrealizowanego potencjału świadomości. Byłoby to sprzeczne z naszą całkowitą dedukcją. Świadomość, która kiedyś była tak szeroka, jak wszechobejmująca, logicznie nie mogłaby fundamentalnie stracić części swojego zasięgu i zakresu. Dlatego na najbardziej fundamentalnym poziomie natury świadomość musi nadal być wszechobejmująca i nieograniczona.
W konsekwencji, wnioskowany wyżej proces „fragmentacji” świadomości musiał raczej skutkować stworzeniem samoobranej iluzji fragmentacji. Nasza inteligencja, z pośrednimi modelami rzeczywistości, których obejmuje, jest mechanizmem tworzenia takiej iluzji. W tym kontekście jakiekolwiek bezpośrednie postrzeganie rzeczywistości pozwoliłoby naszej świadomości wydostać się z ograniczeń mózgu, powrócić w świadomości do swojego wewnętrznego, wszechobejmującego stanu i pokonać cel zindywidualizowania. Ograniczając świadomą świadomość do pośrednich modeli rzeczywistości naszej inteligencji, natura umożliwia naturalny proces ewolucji w kierunku zrozumienia i samoświadomości.
Możemy wizualizować tę hipotezę w następujący sposób: zjednoczona świadomość emanuje z jeszcze nieznanych aspektów rzeczywistości jako pewnego rodzaju pole. Takie pole, zjednoczone i wszechobejmujące, może być być może przenikającym całą naturę. Gdziekolwiek występują odpowiednie struktury materialne (na przykład mózgi) w znanej, materialnej rzeczywistości, pole świadomości może się objawiać, nabierać materialnej świadomości poprzez modele inteligencji i oddziaływać przyczynowo z materialnym światem.
W pewnym sensie może to być analogiczne do pola elektromagnetycznego, które nazywamy falami radiowymi. Fale radiowe są wszędzie, czy masz odpowiedni odbiornik czy nie. Jeśli prowadzisz samochód, zawsze gdy włączysz radio samochodowe, które jest odpowiednią strukturą materialną dla „manifestacji” pola, gra muzyka. Niemniej jednak możesz cały dzień jeździć po mieście z wyłączonym radiem i nigdy nie zdać sobie sprawy, że fale radiowe przenikają całą przestrzeń, przez którą się poruszasz. Mimo to fakt, że twoje radio jest wyłączone, nie zmienia niczego w istnieniu tego pola przenikającego przestrzeń. Podobnie pole świadomości może być wszędzie, ale oddziaływać z materialnym światem tylko wtedy, gdy obecne są odpowiednie struktury materialne i funkcjonują prawidłowo.
Kontynuując naszą analogię, elektromagnetyczne pole fal radiowych jest zjednoczone i „wszechobejmujące” w pewnym sensie. Jest emitowane z anteny nadajnika jako pojedynczy sygnał nadawany we wszystkich kierunkach. Gdy informacje zawarte w fali radiowej są wydobywane i tłumaczone na fale dźwiękowe przez indywidualny odbiornik radiowy, „wszechobejmujące” pole elektromagnetyczne staje się zindywidualizowane w tym konkretnym radiu. Kierowca może następnie zmienić stacje radiowe, regulować głośność i w inny sposób oddziaływać z nadawanym sygnałem radiowym na wiele różnych sposobów. W rzeczywistości różni kierowcy mogą ustawić swoje radia tak, aby odbierać różne stacje lub w zupełnie różny i oddzielny sposób wyrównywać dźwięk. Jednak żadne z tych indywidualnych interakcji nie może zmienić fundamentalnie zjednoczonej natury sygnału radiowego, który jest nadawany.
Jeśli świadomość jest, fundamentalnie, wszechobejmującym i zjednoczonym polem przenikającym cały wszechświat jak sygnał radiowy, fizyczne mózgi mogą być transceiverami, poprzez które to pole staje się zindywidualizowane. Struktury neuronalne naszych mózgów, które przechowują zapisy pamięci i hostują pośrednie modele rzeczywistości, są środkami, dzięki którym powstaje iluzja odrębności. Świadomość staje się „uwięziona” w dynamice naszych neuronów, uniemożliwiając łatwy powrót do stanu bezpośredniej, wszechobejmującej świadomości. Konsekwentna historia odzwierciedlona w pamięciach przechowywanych przez każdy transceiver tworzy iluzję odrębnej tożsamości. Poprzez taką istotną iluzję, informacja staje się cechą rzeczywistości, a proces stopniowego budowania zrozumienia i samoświadomości może mieć miejsce.
Faktycznie, fascynujące doświadczenia doktor Jill Bolte Taylor są bardzo wymowne w tej kwestii. Doktor Taylor, naukowiec i anatomo-neurolog, miał unikalną możliwość obserwowania samego siebie „od środka” podczas ogromnego udaru mózgu. W miarę jak udar stopniowo unieruchomił lewą stronę jej mózgu, doktor Taylor poczuła, że jej świadomość rozszerza się znacznie poza jej ciało fizyczne. Jej słowami: „Poczułam się ogromna i rozległa, jak wolna dżinna wyzwolona ze swojej butelki. A mój duch unosił się swobodnie jak wieloryb, ślizgając się po morzu ciszej euforii. […] Pamiętam, że pomyślałam, że nie ma szans, żebym kiedykolwiek mogła wcisnąć olbrzymiość mojego istnienia z powrotem do tego małego ciałka.”
Jest zaskakujące, jak konkretna awaria mózgu wydaje się pozwolić indywidualnej świadomości dr Taylor na częściowe i tymczasowe powrót do jej wrodzonego stanu nieograniczonej i zjednoczonej świadomości. Niemniej jednak opis doktor Taylor jest dokładnie tym, czego logicznie można by się było spodziewać, gdyby hipoteza, którą teraz omawiamy, czyli ta, że mózg jest mechanizmem tworzącym iluzję indywidualizacji świadomości, była prawdziwa. Jeśli mechanizm zostanie uszkodzony w odpowiedni sposób, logiczne jest przypuszczenie, że iluzja może częściowo i być może tymczasowo zniknąć.
Następujące pytania są wtedy oczywiste: Po pierwsze, czy doświadczenia dr Taylor są wydarzeniami izolowanymi, czy istnieją statystycznie istotne przypadki analogicznych obserwacji? I po drugie, gdzie dokładnie w mózgu zachodzi rodzaj uszkodzenia prowadzącego do doświadczeń samo-transcendencji, podobnych do tych, przez jakie przeszła dr Taylor? Jak się rzeczy mają, nauka ma precyzyjne odpowiedzi na oba pytania. W artykule opublikowanym w szanowanym czasopiśmie naukowym Neuron, włoski zespół neurologów badał 88 pacjentów, którzy przeszli operację mózgu w celu usunięcia guzów. W wielu przypadkach operacja spowodowała uszkodzenia w określonych, konkretnych regionach kory mózgowej. Zespół naukowców ocenił, zarówno przed, jak i po operacji, skłonność każdego pacjenta do doświadczeń duchowych. W szczególności, ocenili zdolność każdego pacjenta do przekraczania samego siebie i czucia się w jakiś sposób połączonym z całym wszechświatem. Porównując te oceny psychologiczne wykonane odpowiednio przed i po uszkodzeniu mózgu, zespół był w stanie precyzyjnie określić konkretne regiony mózgu, które po uszkodzeniu wywoływały zwiększone poczucie samo-transcendencji. Badanie wykazało, że w znaczącej liczbie przypadków uszkodzenia małych, silnie zlokalizowanych regionów lewej dolnej kresy ciemieniowej i prawego zakrętu kątowego były związane ze znacznym wzrostem poczucia samo-transcendencji krótko po operacji, co wskazuje na bezpośredni związek przyczynowo-skutkowy.
Tutaj interpretuję wyniki uzyskane przez włoskich neurologów w kontekście modelu oddziaływania mózg-świadomość omawianego wcześniej jako modelu nadajnika-odbiornika. Ponadto, moim zdaniem te wyniki są zgodne i wspierają taki model nadajnika-odbiornika. Oczywiście, te same wyniki można również interpretować w inny sposób. Mianowicie, można argumentować, że sugerują one, że świadomość jest generowana przez mózg, więc uszkodzenie mózgu jakościowo moduluje doświadczenie subiektywne. Ale pomyśl o tym przez chwilę: zakładając, że doświadczenie subiektywne jest rzeczywiście generowane przez, i ograniczone do, fizycznego mózgu, nie mając rzeczywistości poza nim, jak uszkodzenie mózgu mogłoby prowadzić do doświadczenia przekraczania samego systemu, który je generuje? Jak uszkodzony mózg mógłby generować uczucie tożsamości z czymś poza sobą? Wydaje się to nienaturalne, sprzeczne z intuicją, a może nawet nielogiczne. Z drugiej strony, jeśli świadomość emanuje spoza znanych materialnych ograniczeń mózgu, jak postulowane w tej książce, to faktycznie bardzo naturalne i logiczne, że konkretne uszkodzenie mózgu mogłoby prowadzić do uczuć samo-transcendencji. Mózg prawdopodobnie działa jak rodzaj filtru świadomości, ewoluującego w celu zwiększenia przystosowania do przetrwania poprzez umożliwienie skupienia uwagi na bodźcach bezpośrednio związanych z przetrwaniem. Ten pomysł nie jest nowy i został upowszechniony w latach 50. przez Aldousa Huxleya w jego cytacie z wybitnego filozofa dr C.D. Broada: „Sugestia polega na tym, że funkcja mózgu, układu nerwowego i narządów zmysłów jest głównie eliminacyjna, a nie produkcyjna. Każda osoba jest w każdej chwili zdolna do […] postrzegania wszystkiego, co dzieje się wszędzie we wszechświecie. Funkcją mózgu i układu nerwowego jest chronienie nas przed przytłoczeniem […] poprzez wyłączenie większości tego, co w przeciwnym razie moglibyśmy postrzegać lub pamiętać w danym momencie, i pozostawienie tylko tej bardzo małej i specjalnej selekcji, która jest prawdopodobnie praktycznie użyteczna.”6 Konkretne uszkodzenie mózgu mogłoby naruszyć skuteczność tego filtra, pozwalając naświetlić ukryte doświadczenia samo-transcendentne, zawsze obecne potencjalnie, na pamięci fizycznej. Mechanizm oddziaływania mózg-świadomość, taki jak model Stappa, mógłby więc dostarczyć mechanizmu dla takiego naświetlania poprzez kolaps funkcji falowej.
Niezwiązana świadomość mogłaby pojąć, zrozumieć i stać się świadoma samej siebie tylko wtedy, gdy mogłaby doświadczyć nie bycia sobą jako takim. Mogłaby pojąć, zrozumieć i stać się świadoma swojej własnej ogólnej natury tylko wtedy, gdy mogłaby doświadczyć ograniczenia. Mogłaby pojąć, zrozumieć i stać się świadoma swojej własnej zjednoczonej natury tylko wtedy, gdy mogłaby doświadczyć fragmentacji. Ironicznie wydaje się, że tylko poprzez iluzoryczne ograniczenie świadomości natura może zrealizować swoje możliwości zrozumienia i samoświadomości w procesie wzbogacania świadomości. Znany materialny świat może być wnioskowany jako narzędzie tego procesu
Ale to jeszcze nie koniec. W rzeczywistości coś o ogromnym znaczeniu wydaje się być utracone, gdy świadomość jest zindywidualizowana, nawet jeśli taka indywidualizacja jest czysto iluzoryczna: tracimy doświadczenie bezpośredniego kontaktu z rzeczywistością. Wracając do przydatnej analogii, prawdopodobnie byłoby skuteczne, gdyby inteligentni ludzie z kontroli misji NASA ostatecznie sami udali się na Marsa, aby bezpośrednio doświadczyć Marsa, po zgromadzeniu wszystkich istotnych informacji na jego temat za pośrednictwem robotycznych nadajników-odbiorników.
Rozdział 9
Podsumowując naszą dotychczasową podróż
Pozwólmy sobie krótko podsumować nasze dotychczasowe wywody, zanim podejmiemy kolejny logiczny krok. Rozpoczęliśmy naszą podróż od sformułowania dwóch fundamentalnych założeń: pierwsze, że istnieje istotny cel dla życia i istnienia ogólnego; i drugie, że ten ostateczny cel może być przynajmniej częściowo zrozumiany przez ludzki intelekt. Wnioskowaliśmy, że istnienie może mieć sens tylko wtedy, gdy wszechświat, w swojej obecnej formie, jest w jakiś sposób jeszcze niekompletny, w sensie że niektóre z jego potencjałów nie zostały jeszcze zrealizowane. W ten sposób sens istnienia polega na zrealizowaniu tych potencjałów, tym samym wzbogacając wszechświat. Omówiliśmy również, w jaki sposób postulowana niekompletność wszechświata jest całkowicie zgodna z, a może nawet konieczna dla, pojęcia doskonałości.
Następnie ustaliliśmy świadomość jako główną właściwość natury, od której zależy istnienie. Ustaliliśmy to na podstawie naukowego zrozumienia ludzkiego postrzegania i jego filozoficznych implikacji, a także na podstawie interpretacji mechaniki kwantowej Wignera. Ten ostatni postuluje, że świadomość, wywodząca się z niematerialnych aspektów rzeczywistości, jest przyczynowym czynnikiem istnienia materialnego. Następnie wnioskowaliśmy, że jako główna podstawa istnienia muszą to być potencjały samej świadomości, które muszą być zrealizowane, aby wszechświat mógł stać się kompletny. Sens istnienia, to zatem uniwersalny proces wzbogacania świadomości.
Empiryczna obserwacja, że stany mózgu są silnie skorelowane ze stanami świadomości, pozwoliła nam wnioskować, że mózg jest nadajnikiem niematerialnej świadomości w znanej, materialnej rzeczywistości. Odnosiliśmy się do teorii kwantowego umysłu Henry’ego Stappa jako możliwego fizycznego mechanizmu realizacji tego nadajnika. Za pomocą rozszerzeń eksperymentu myślowego Chinese Room, omówiliśmy związek między świadomością a inteligencją. Wnioskowaliśmy, że inteligencja jest jedynie pośrednim środkiem lub pojazdem, który przynosi informacje o relacjach i korelacjach do świadomej świadomości. W ten sposób nasza inteligencja tworzy mentalne modele rzeczywistości obiektywnej poprzez skojarzenia symboli i to tylko dzięki tym modelom stajemy się świadomi tej rzeczywistości. W rzeczywistości, w normalnych stanach świadomości, jesteśmy świadomi tylko tych modeli; nic więcej. Nasza świadomość jest zatem indywidualizowana, ale ograniczona przez zdolności materialnego mózgu i jego zdolność do uchwycenia i odwzorowania rzeczywistości. Jednakże wgląd w zrozumienie, „aha!” pojęcie zrozumienia, mieszka w świadomości, nie w mózgu.
Wtedy pojawił się nieuchronny problem: dlaczego natura miałaby być taka, że świadomość, główna podstawa istnienia, jest uwięziona w ramach materialnych mózgów? Nasza analiza wskazywała, że byłoby to logiczne sprzeczność, więc postulowaliśmy, że pierwotny stan świadomości musiał być bezgraniczną świadomością. Świadomość, jako taka, musiałaby bezpośrednio zdawać sobie sprawę z całego istnienia. Wnioskowaliśmy również, że taki bezgraniczny stan logicznie wymagałby, aby świadomość była zjednoczona.
Na podstawie koncepcji informacji, z teorii informacji, wnioskowaliśmy, że pozorna fragmentacja i indywidualizacja świadomości była konieczna, w pewnym momencie w kosmologicznej przeszłości, dla wzbogacenia świadomości poprzez zrozumienie i (rekurencyjną) samoświadomość. Niemniej jednak, aby pozostać zgodnym z ideą, że wszechświat wzbogaca się, a nie traci część swoich potencjałów, doszliśmy do wniosku, że na jego najbardziej fundamentalnym poziomie świadomość musi nadal być bezgraniczna i zjednoczona, podobnie jak pole.
Rozdział 10
Powrót do bezgranicznej świadomości
Ostatecznym celem istnienia jest wzbogacenie świadomości poprzez zrozumienie i samoświadomość, które mogą być tylko różnymi nazwami dla tego samego pomysłu. Jak widzieliśmy, to wzbogacenie zachodzi koniecznie poprzez początkową „fragmentację” i ograniczenie świadomości do fizycznych nadajników. Tylko poprzez tę iluzoryczną fragmentację i ograniczenie, zrozumienie i samoświadomość stają się w ogóle możliwe.
W miarę wzrostu zrozumienia i samoświadomości, świadomość się rozszerza. Widzimy więcej, w przenośnym sensie. Rozumiemy więcej związków przyczynowo-skutkowych we wszechświecie. Zdobywamy większe wglądy na temat wszechświata, jego właściwości i sposobu działania. Kiedy wszystkie potencjały zostaną ostatecznie zrealizowane, iluzja indywidualizacji spełni swoje zadanie. W tym momencie, jak można wnioskować, iluzja fragmentacji, indywidualności i ograniczeń zostanie zniesiona. Wszechświat będzie kompletny w swoim pojmowaniu i świadomości siebie. Jego świadomość wróci do swojego wewnętrznego, bezgranicznego stanu jedności, ale teraz wzbogaconego o pełne zrozumienie i nieskończoną, rekurencyjną samoświadomość.
Sens życia to stopniowy powrót do zjednoczonego, bezgranicznego stanu świadomości wzbogaconego przez zrozumienie i samoświadomość zgromadzoną podczas doświadczeń materialnych przez nadajniki świadomości.
Widzieliśmy, że świadomość, pod iluzją ograniczenia, jest ograniczona do ilości i jakości informacji o wszechświecie, które mogą być odzwierciedlone przez nasze modele umysłowe. Dlatego iluzja ograniczenia jest konieczna: umożliwia zbieranie informacji. Z drugiej strony, co jest istotne, rzeczywistość bezgranicznej świadomości pozwala na to, aby każde indywidualne doświadczenie pochodzące z ekspozycji na tę informację automatycznie i bezproblemowo zostało rozszerzone na całą wszechświatową świadomość. To jest mechanizm, dzięki któremu my, jako jednostki, możemy przyczynić się do ostatecznego celu całości. Dlatego iluzja fragmentacji i rzeczywistość bezgranicznej jedności muszą być inherentną częścią każdego momentu naszego życia.
Logika powyżej wskazuje, że w zasadzie powinno być możliwe dla nas, aby być świadomym naszej bezgranicznej natury będąc fizycznie żywym. Faktycznie, nie ma niczego w logice, którą dotąd podążaliśmy, co sugerowałoby, że tymczasowy lub częściowy powrót do bezgranicznej świadomości jest niemożliwy dla indywidualizowanej świadomości, takiej jak twoja czy moja. Stała utrata tej indywidualizacji przez wszystkie byty świadome przed zgromadzeniem wystarczającej wiedzy z informacji naruszyłaby nasze wywody, ale nie tymczasowa lub częściowa. Z tej perspektywy nie ma logicznego powodu, aby wierzyć, że ty ani ja nie moglibyśmy tymczasowo osiągnąć stanu (częściowej) bezgranicznej i zjednoczonej świadomości podczas naszego życia. W końcu już wnioskowaliśmy, że taki stan jest najbardziej fundamentalną rzeczywistością świadomości.
Co więc to za bezgraniczny stan świadomości, który, jak wywnioskowaliśmy powyżej, ludzie muszą być w stanie doświadczyć? Czy istnieją jakiekolwiek dowody na to, że został on osiągnięty przez kogokolwiek? Literatura duchowa obfituje w świadectwa ludzi twierdzących, że osiągnęli analogiczny stan świadomości w wyniku medytacji, praktyk religijnych, substancji psychodelicznych, a nawet spontanicznie. Faktycznie, napisano wiele książek na ten temat, więc poszukam tu innego punktu widzenia: spróbuję perspektywy psychiatrycznej i psychologicznej.
W pierwszym roku XX wieku psychiatra Dr. Richard Maurice Bucke po raz pierwszy opublikował ewolucyjną teorię świadomości. Według Dr. Bucke’a, świadomość ewoluuje poprzez cztery etapy: „umysł percepcyjny”, „umysł receptorowy”, „umysł konceptualny” i „umysł intuicyjny”.
W etapie umysłu percepcyjnego nie ma tak naprawdę świadomości. Umysł percepcyjny, w terminologii Dr. Bucke’a, przypomina to, co dzisiaj zobaczylibyśmy jako komputer wyposażony w kilka urządzeń sensorycznych, takich jak kamery i mikrofony. Symbole percepcyjne z kamer i mikrofonów są przetwarzane przez komputer, ale to przetwarzanie nie towarzyszy, jak twierdzi, wewnętrznemu doświadczeniu.
W drugim etapie, czyli umyśle receptorowym, symbole percepcyjne są ze sobą łączone, tworząc wyższe symbole złożone, które Dr. Bucke nazywa „receptami”. Wracając do architektury poznawczej Haikonena, recepty byłyby analogiczne do wewnętrznych symboli złożonych pochodzących z powiązań między różnymi percepcjami, a te powiązania wykonywane są przez neurony asocjacyjne. Manipulacja receptami w mózgu jest postulowana, aby towarzyszyła prostym stanom świadomej świadomości, podobnie jak świadomość zwierząt.
W trzecim etapie, czyli umyśle konceptualnym, Dr. Bucke dodaje pojęcie języka. Język, jak omawialiśmy, dyskutując na temat argumentu z pokoju chińskiego, to zbiór pośrednich symboli, lub etykiet, które odnoszą się do receptów i percepcji. W większości naszego ludzkiego rozumowania, etykiety językowe faktycznie zastępują kłopotliwe recepty i percepcje w elegancki, zwięzły i wydajny sposób, znacznie ułatwiając naszą zdolność do myślenia.
Dr. Bucke argumentuje, że te zwięzłe i pośrednie etykiety, które nazywa „koncepcjami”, są konieczne dla świadomego jednostki, jak ja, aby móc „stanąć na boku od siebie i rozważać siebie” tak, aby „analizować i oceniać operacje swojego własnego umysłu, jakbym analizował i oceniał cokolwiek innego.
” Innymi słowy, w taksonomii Dr. Bucke’a etap „umysłu konceptualnego” obejmuje rekurencyjną samoświadomość, której większość, jeśli nie wszyscy, ludzie posiadają. Wreszcie, w etapie świadomości intuicyjnej, jest postulowane połączenie koncepcji w rodzaju złożonej unii wszystkich wcześniejszych myśli i doświadczeń jednostki. Opis Dr. Bucke’a tego czwartego etapu zakłada, że świadomość w jakiś sposób wyzwala się z struktury mózgu. Nazywa ten etap „świadomością kosmiczną”, którą opisuje jako „świadomość kosmosu, czyli życia i porządku wszechświata.”
Dr. Bucke wymienił kilka postaci historycznych oraz swoich współczesnych, którym według niego udało się osiągnąć czwarty etap, czyli świadomość kosmiczną. Niektórych z nich sam intensywnie przesłuchiwał i badał. Zastanawiał się, czy doświadczenia zgłaszane przez te jednostki faktycznie odzwierciedlały rzeczywistość postrzeganą przez nich w wyższym stanie świadomości, czy może były po prostu wynikiem zbioru halucynacji i urojeń. To pytanie, które od razu zadaje sobie każda rozsądna osoba. Odpowiedź dr. Bucke’a na to pytanie jest równie ostra, co obezwładniająca. Jego własne słowa brzmią: „Mamy takie same dowody na rzeczywistość obiektywną, która odpowiada [świadomości kosmicznej], jakie mamy na rzeczywistość, która odpowiada jakiejkolwiek innej zmysłowej czy zdolności, jakąkolwiek.
Na przykład wzrok: Wiesz, że drzewo tam stojące […] jest prawdziwe, a nie halucynacją, ponieważ wszyscy inni ludzie, którzy mają zmysł wzroku i z którymi o tym rozmawiałeś, również je widzą […]. Dokładnie tak samo raporty tych, którzy mieli świadomość kosmiczną, odpowiadają we wszystkich istotnych kwestiach.” Faktycznie, wszystko, co mamy, aby ocenić prawdziwość rzeczywistości obiektywnej, biorąc pod uwagę, że jesteśmy uwięzieni w swoich własnych głowach, to spójność raportów, które otrzymujemy od innych na temat tej rzeczywistości obiektywnej. Jeśli zastosujemy ten sam test dla percepcji osób w wyższym stanie świadomości, możemy być logicznie zmuszeni do zaakceptowania rzeczywistości tych percepcji na tych samych podstawach, na których akceptujemy rzeczywistość czegokolwiek innego.
Praca dr. Bucke’a stała się jednym z fundamentów dziedziny „psychologii transpersonalnej”, którą definiuje Journal of Transpersonal Psychology jako formę psychologii „zajmującej się badaniem najwyższego potencjału ludzkości oraz rozpoznawaniem, rozumieniem i realizacją jedności, duchowych i transcendentnych stanów świadomości”. Pod tą dziedziną można znaleźć mnóstwo badań naukowych, które zajmują się stanami świadomości wydających się przekraczać ograniczenia fizycznego mózgu.
Być może najbardziej znanym psychiatrą, który pomógł zdefiniować niektóre z podstaw psychologii transpersonalnej, był Dr. Carl Gustav Jung, założyciel psychologii analitycznej. Jednym z najlepiej znanych koncepcji Dr. Junga jest pojęcie „zbiorowej nieświadomości” ludzkości, wywiedzione z jego pracy z pacjentami schizofrenicznymi. Zbiorowa nieświadomość jest postulowane jako rodzaj rezerwuaru doświadczeń wszystkich ludzi, a być może nawet innych form życia, gdzie mieszka słynne „archetypy” psychologii Junga. Każdy człowiek ma postulowany dostęp do tego zbiorowego, transpersonalnego repozytorium archetypów, wymagając tym samym formy subtelnej, transcendentnej świadomości. Czy konieczne jest przypisywanie ontologicznej rzeczywistości koncepcji zbiorowego nieświadomego dr. Junga, czy nie – motywacje empiryczne i kliniczne postulowania takiego konceptu sugerują nieuchwytne formy świadomości, które przekraczają granice indywidualnych ludzkich mózgów.
Na podstawie logiki naszej dotychczasowej artykulacji, wnioskowaliśmy, że ludzie tacy jak ty i ja powinni być przynajmniej w zasadzie zdolni do dostępu zarówno do regularnych stanów świadomości, ograniczonych fizjologią mózgu, jak i stanów świadomości bezgranicznych podobnych do kosmicznej świadomości dr. Bucke’a. Empiryczne i kliniczne dowody popierające zasady psychologii transpersonalnej dodatkowo popierają ten pomysł. Jeśli podążymy za tą logiką, jest uzasadnione wnioskowanie, z perspektywy ewolucyjnej, tak jak zrobił to dr. Bucke ponad sto lat temu, że nasza zdolność do osiągnięcia stanu bezgranicznej świadomości będzie wzrastać w czasie. W rzeczywistości „fragmenty” świadomości w każdym pojedynczym istniejącym bycie świadomym gromadzą w czasie wglądy z informacji i „zasiadają” podstawowe, zjednoczone pole świadomości tymi wglądami. W miarę tego, wszechświat będzie coraz bliżej swojego ostatecznego celu. Ekstrapolując tę linię myślenia do końca, możemy wnioskować, że nastąpi czas w kosmicznej przyszłości, kiedy nie będzie już potrzeby, aby świadomość była indywidualizowana; wszystkie wglądy zrozumienia i samoświadomości niezbędne do zrealizowania wszystkich potencjałów świadomości będą obiektami w tej zjednoczonej świadomości. W tym ostatecznym momencie istnienia, iluzja indywidualizacji prawdopodobnie zostanie zlikwidowana jako konsekwencja naturalnych procesów, a to, co dr. Bucke nazywa „świadomością kosmiczną”, może stać się jedynym stanem świadomości we wszechświecie.
Rozdział 11
Bóg
Wnioskowaliśmy, że natura jest taka, że pozorna fragmentacja i indywidualizacja świadomości były naturalnym, być może nieuniknionym, zjawiskiem dążącym do akumulacji zrozumienia i samoświadomości. Oznacza to, że jakiś rodzaj uniwersalnej Siły, napędzanej celem, miało wpływ przyczynowy na pozorną fragmentację świadomości. Ta Siła musiała jakoś przekroczyć sam stan bezgranicznej świadomości pierwotnie obecny w naturze, ponieważ Jej celowe działanie odzwierciedlało zrozumienie, które nie powinno być możliwe dla pierwotnej zjednoczonej świadomości.
W prostszych słowach: skoro pierwotna zjednoczona świadomość nic o sobie nie wiedziała, jak mogła wiedzieć, że poprzez iluzję fragmentacji może osiągnąć samoświadomość? A jeśli nie wiedziała, jak przebiegał ten proces w dokładnie właściwy sposób? Wydaje się, że to wymaga formy „wiedzy bez wiedzenia” na bazie wszechświata; rodzaj intuicji z celowością wbudowanej w najbardziej fundamentalną strukturę natury, niepojętnie przekraczającej racjonalną, liniową, czasową, przyczynową analizę. Jednakże, samo to, że jesteśmy tutaj, doświadczając dynamicznego, ewoluującego wszechświata każdego dnia, jako indywidualne świadomości, jest solidnym dowodem, jeśli przyjmiemy nasze dotychczasowe argumenty, że ta Siła Celu jakoś istniała, i prawdopodobnie nadal istnieje. Ze względu na transcendentalną i celową naturę tej Siły, poza myśleniem racjonalnym, a jednak empirycznie nieuchwytną (jeśli zaakceptujemy nasze początkowe hipotezy), jest to najbliższa rzecz do subiektywnego pojęcia „Boga”, jaką możemy wywnioskować z naszej linii myślenia do tej pory. Iluzoryczna fragmentacja świadomości, i pochodzenie pola informacyjnego w postaci rzeczywistości materialnej, można uznać za samo Stworzenie; Siła Celu wywnioskowana tutaj, jej Stwórca.
Rozdział 12
Naturalna tendencja do wglądu
Kiedy zaakceptujesz tę Siłę Celu, konsekwentne jest postulowanie, że ta sama Siła logicznie doprowadziłaby do kontynuacji naturalnej tendencji we wszechświecie, aby każda zindywidualizowana świadomość była narażona na doświadczenia, których potrzebuje w celu gromadzenia niezbędnych wglądów. Cokolwiek innego doprowadziłoby do naruszenia pierwotnego celu i byłoby logicznie niezgodne z naszym dotychczasowym argumentem. Zauważ, że tę naturalną tendencję sygnalizowaliśmy już wcześniej w jednym z poprzednich rozdziałów, i tutaj zgłębimy ją trochę bardziej.
Możliwe jest, że my, jako zindywidualizowane świadomości, moglibyśmy wybrać życie w taki sposób, który by nas uchronił przed koniecznym ilościowo i jakościowo narażeniem na doświadczenie. Naturalnie, to naruszyłoby cel zindywidualizowania świadomości w pierwszej kolejności. Subtelna, ale nieodwracalna tendencja narażania każdego z nas na niezbędną informację do odpowiedniego gromadzenia wglądów zapewniłaby właściwą dynamikę we wszechświecie. Ponownie, jeśli zaakceptujesz, opierając się na naszych wcześniejszych argumentach, że Siła Celu mogła spowodować pozorną fragmentację świadomości na początku, to musisz logicznie zaakceptować prawdopodobieństwo tej naturalnej tendencji do kontynuowania się podczas naszego życia jako jednostek, bez potrzeby dodatkowych założeń.
Istnieje łatwa, chociaż ponownie dość uproszczona analogia, która pomaga zobrazować to zjawisko. Wyobraź sobie, że twoje istnienie przypomina rejs łodzią po szybko płynącej rzece. Teoria Stappa zakłada, że „fragment” świadomości, którego transceiverem jest twój mózg, może podejmować decyzje w twoim życiu poprzez zanik funkcji fal mózgu. Te decyzje odpowiadają twojej zdolności do wiosłowania i kierowania łodzią na rzece. Jednakże kierunek nurtu rzeki oznacza silny preferowany kurs; innymi słowy, wrodzoną i ciągłą naturalną tendencję, aby twoje życie płynęło w pewnych ogólnych kierunkach w różnych momentach czasu, narażając cię na określone doświadczenia i związane z nimi informacje.
Ponieważ ostatecznym celem istnienia jest gromadzenie całości wglądów niezbędnych do osiągnięcia pełni uniwersalnej świadomości, wybory dokonane wcześniej w życiu mogą naturalnie wpływać na to, jakie doświadczenia wszechświat będzie miał tendencję do przynoszenia ci później. Rzeczywiście, przeszłe wybory będą miały wpływ na doświadczenia i związane z nimi spostrzeżenia, które zindywidualizowana świadomość już miała, zmieniając w ten sposób informacje, które nadal muszą być dostępne poprzez odpowiedni zestaw przyszłych doświadczeń.
Zauważ, że nie sugeruję, że każda zindywidualizowana świadomość musi mieć wszystkie możliwe doświadczenia. Byłoby to w pewnym sensie równie inflacyjne, jak interpretacja mechaniki kwantowej jako „wielu światów”.
Doświadczenia są jedynie nośnikami informacji (obiektywnej właściwości świata materialnego) i wglądu (odpowiadającego mu subiektywnego doświadczenia).
Można sobie wyobrazić, że ta sama informacja i związany z nią wgląd mogą być uzyskane z niezliczonych różnych doświadczeń, różniących się zarówno ilościowo, jak i jakościowo. Może to pozostawiać pewne „pole manewru”, jeśli chodzi o działanie tej uniwersalnej tendencji do wglądu, a także pole wyboru, jeśli chodzi o zindywidualizowaną świadomość.
Naturalna tendencja, którą tutaj wnioskujemy, można wyobrazić sobie jako prawo natury, które prowadzi aspekty materialne wszechświata do konfigurowania i ustawiania się tak, aby wystawić każdą indywidualną świadomość na rodzaj doświadczeń, których potrzebuje do osiągnięcia zrozumienia.
Nazwijmy tę tendencję „prawem wglądu”, jako nazwy lepszej brak. Naturalnie, postulowanie takiego prawa oznacza założenie istnienia jeszcze niezidentyfikowanych wpływów przyczynowych w materialnych aspektach rzeczywistości, poprzez które to prawo mogłoby działać.
Faktycznie, nie ma innego sposobu, aby materialny wszechświat „ustawił się” odpowiednio, jak postulowano powyżej, niż poprzez takie jeszcze niezidentyfikowane wpływy przyczynowe. Gdyby nasze obecne naukowe „teorie wszystkiego” były wystarczające do wyjaśnienia całej materialnej rzeczywistości w sposób przyczynowo zamknięty, moglibyśmy natychmiast odrzucić te niezidentyfikowane wpływy przyczynowe jako błędne.
Ale, jak widzieliśmy w wcześniejszym rozdziale, nie możemy tego zrobić. Faktycznie, w materialnym świecie jest dużo miejsca dla jeszcze nieznanych wpływów przyczynowych: więcej wymiarów czasoprzestrzeni, niż możemy postrzegać naszymi zmysłami; „ciemna materia”, która nie składa się z atomów; „ciemna energia”, którą nie możemy bezpośrednio wykryć; i makroskopowe wpływy przyczynowe, które mogą wynikać z poziomu złożoności systemów przechodząc od atomów, do cząsteczek, do tkanek, do istot żywych, do społeczeństw itp., i które nie mogą być zredukowane do właściwości cząstek subatomowych.
Postulowane prawo wglądu prawdopodobnie działa na podstawie bardzo dużych „sąsiedztw komórkowych” i subtelnych „stanów komórkowych”, jeśli przypominasz sobie naszą analogię do automatu komórkowego wszechświata. Innymi słowy, prawo wglądu powinno zawierać poziom subtelności i zakresu interakcji być może niepodobny do większości tego, co dzisiaj znamy w fizyce.
Subtelne „przestawienie” materialnego świata wokół nas, jak to wynika z prawa wglądu, musi logicznie następować w odpowiedzi na lukę w naszym zrozumieniu natury lub samego siebie. W związku z tym pojawia się rozsądne pytanie: jakie wydarzenie prowadzi do rozwoju przestawienia?
Jedną z możliwości jest to, że prawo wglądu działa w reakcji na nasze manifestowane myśli i działania; innymi słowy, w reakcji na rzeczy, które faktycznie robimy w rzeczywistości materialnej.
Z drugiej strony, jak mogłaby reakcja na zwykłą myśl lub działanie stanowić odpowiedź na fundamentalną lukę w naszym subiektywnym poziomie zrozumienia o naturze? To drugie wydaje się znacznie bardziej fundamentalne, subtelne i abstrakcyjne niż pierwsze. Aby rozwiązać ten impas, zauważmy, że nasze myśli i działania zawsze, i tylko, odzwierciedlają nasze obecne zrozumienie wszechświata. Więc jeśli powiemy, że wpływy przyczynowe stojące za prawem wglądu reagują na nasze myśli i działania, pośrednio mówimy, że reagują one na nasze obecne zrozumienie natury, jak początkowo wnioskowano.
Poprzez wnioskowanie, że działanie prawa wglądu jest fizycznie uruchamiane w każdym momencie, kiedy myśl lub działanie zostaje zmaterializowane, mówimy, że wymaga to wywołania zdarzeń fizycznych w świecie materialnym.
Jest to właściwie zgodne z naszym sposobem myślenia. Faktycznie, wnioskowaliśmy, że prawo wglądu jest, przynajmniej częściowo, prawem fizycznym, ponieważ wyraźnie musi działać w kontekście rzeczywistości materialnej. Dlatego też, jakiekolwiek luka pozostaje w naszym zrozumieniu natury, jest ona manifestowana fizycznie poprzez nasze myśli i działania. Te myśli i działania muszą z kolei wywołać rozwoju subtelnej reorganizacji porządku materialnego wokół nas, tworząc odpowiednie warunki, abyśmy stopniowo eliminowali tę lukę.
Musimy jednak być ostrożni. Jeśli zakładamy, że prawo wglądu w jakiś sposób „wie”, jakie dokładnie wglądy wciąż są brakujące, to coś w wszechświecie już posiadałoby odpowiednie zrozumienie na początku. W takim przypadku istnienie byłoby daremnością: dlaczego potrzebowałbyś przyczynić się do pewnych wglądów do zjednoczonej świadomości, jeśli ta zjednoczona świadomość już miała te wglądy od samego początku? Zamiast tego, cały sens polega na tym, że niezbędne wglądy nie są znane z góry nigdzie we wszechświecie, nawet nie przez mechanizmy przyczynowe stojące za prawem wglądu. Jak więc te mechanizmy mogą „ślepo” faworyzować odpowiednie materialne okoliczności dla zdobycia tych wglądów?
W matematyce i informatyce dziedzina optymalizacji stochastycznej dostarcza dobrego analogii, jak może to się odbywać. Algorytmy optymalizacji stochastycznej są rutynowo opracowywane, aby podejmować progresywne kroki w kierunku znalezienia rozwiązania problemu, nie mając żadnej wcześniejszej wiedzy o tym rozwiązaniu.
Wszystko, czego potrzeba, to istnienie mechanizmu sprzężenia zwrotnego, który pozwala algorytmowi obliczyć, czy podjęty krok przybliżył go do rozwiązania, czy oddalił od niego.
Innymi słowy, wszystko, czego potrzeba, to pewna wiedza o problemie, a nie o rozwiązaniu. Jeśli krok podjęty oddalił algorytm od rozwiązania, może on wrócić i spróbować kroku w innym kierunku. Jeśli natomiast krok podjęty przybliżył go do rozwiązania, algorytm może spróbować kolejnego kroku w tym samym kierunku. Algorytm optymalizacji nie musi znać rozwiązania z góry, aby podejmować poprawne kroki w jego kierunku; musi tylko iteracyjnie oceniać skuteczność i wydajność tego, co robi w danym momencie.
Twierdzę, że prawo wglądu działa w analogiczny sposób. Nasze myśli i działania muszą oddziaływać na wszechświat w taki sposób, który wskazuje, poprzez jakieś jeszcze nieznane naturalne mechanizmy, jak skutecznie i wydajnie postępujemy w kierunku większego zrozumienia.
Może to mieć miejsce bez żadnej wcześniejszej wiedzy o niezbędnych wglądach. Jeśli pewne działanie lub myśl prowadzą do wolnego postępu, naturalne wpływy przyczynowe prawa wglądu będą działać na korzyść zmiany kierunku. W przeciwnym razie będą działać na korzyść wzmocnienia obecnego kierunku działania lub myśli.
Ci z was, którzy są zaznajomieni z algorytmami optymalizacji, zauważą, że wcześniej nawiązałem do jednej z najprostszych strategii optymalizacji: rodzaj algorytmu „leniwego przeszukiwania”. Istnieje wiele innych, bardziej zaawansowanych, skutecznych strategii optymalizacji w matematyce i informatyce. Dlatego też jest możliwe, i prawdopodobne, że prawo wglądu wykorzystuje znacznie bardziej skuteczną i subtelną strategię optymalizacji niż ta sugerowana powyżej. Ale nie będzie miało ono wcześniejszej wiedzy na temat konkretnych doświadczeń i wglądów, których potrzebuje indywidualizowana świadomość. Przecież ułatwienie odkrycia tych wglądów jest właśnie punktem wyjścia prawa wglądu. Jednakże, podobnie jak algorytm optymalizacji, prawo wglądu „wie”, w jakie „kierunki” prowadzić tę odkrywczość.
Z tego możemy wywnioskować, że w odróżnieniu od swojego pochodzenia, działanie prawa wglądu niekoniecznie oznacza inteligentne lub intencjonalne działanie jakiegoś „agenta arbitrażowego” obdarzonego celem.
Może to być zasadniczo mechanistyczna, przewidywalna, naturalna tendencja analogiczna na przykład do przyciągania magnetycznego. Może to być również coś więcej, ale nie możemy tego wywnioskować na podstawie obecnej argumentacji. Jak widzieliśmy we wcześniejszym rozdziale, w ramach obecnego naukowego rozumienia, w ramach kausalnej struktury rzeczywistości materialnej istnieje „miejsce” dla takiej tendencji.
Rozdział 13
Uniwersalna pamięć jakości
Całe życie, które znamy, ma ograniczony czas trwania. Niezliczone pokolenia przypuszczalnie świadomych istot żyły i umierały od samego początku czasów. Jednakże, biorąc pod uwagę, że wszechświat jest nadal wyraźnie dynamiczny i w „ruchu”, możemy bezpiecznie wnioskować, że proces uniwersalnego wzbogacania się nadal trwa. Dlatego niezliczone istoty świadome zmarły, zanim osiągnięty został ostateczny cel istnienia. Z tego płynie nieunikniony wniosek: musi istnieć forma „pamięci obiektów w świadomości” na poziomie zjednoczonej świadomości. W przeciwnym razie wzbogacające wglądy przyczynione przez te istoty świadome, które już odeszły, zostałyby utracone wraz z informacjami w fizycznej pamięci ich mózgów. Dlatego też, aby pozostać konsekwentnym z naszymi argumentami, musimy postulować formę „pamięci” związanej z aspektami rzeczywistości, z których emanuje świadomość.
Jak widzieliśmy wcześniej, mózg działa poprzez uczenie się korelacji między symbolami percepcyjnymi i modelowanie tych korelacji w postaci skojarzeń neuronalnych.
Nasza fizyczna pamięć jest elektrochemicznym zapisem tych skojarzeń, spójność której ginie, gdy mózg zaczyna się rozkładać. Informacje w zapisie stają się wtedy rozproszone, niedostępne i, z praktycznego punktu widzenia, utracone.
Ale zrozumienie, jak to ilustrował nasz rozszerzony argument z Chińskiego Pokoju, różni się od prostych skojarzeń symboli, zamieszkując świadomość, a nie fizyczną pamięć.
Wniosek, który wyciągamy tutaj, to że istnieje forma pamięci w zjednoczonej świadomości, która jest niezależna od nagrywania symboli i skojarzeń symboli w mózgu.
Ta postulowana pamięć (zbiorowa) jest zatem z konieczności niezwiązana z rejestrowaniem informacji w naszym rozumieniu, ponieważ nie ma informacji jako takiej na poziomie zjednoczonej świadomości. Zamiast tego musi być bezpośrednim zapisem niewysłowionego sposobu, w jaki rzeczy wydają się nam w świadomości, co filozofowie nazywają „qualia”, bez pośrednictwa symboli i informacji.
(Ta postulowana pamięć jest zatem koniecznie niezwiązana z rejestracją informacji, tak jak to rozumiemy, ponieważ na poziomie zjednoczonej świadomości nie ma takiej informacji.
Zamiast tego musi to być bezpośredni zapis nieopisanego sposobu, w jaki rzeczy wydają się nam w świadomości, o czym filozofowie mówią jako o „jakościach”, bez pośrednictwa symboli i informacji. )
Dlatego też nazwijmy to „pamięcią jakości”. Ponieważ świadomość jest fundamentalnie bezgraniczna i zjednoczona, taka pamięć jakości musi być zbiorową, uniwersalnie dostępną pamięcią. Rzeczywiście, psychologia Junga, nawiązując do uniwersalnych archetypów w nieświadomości zbiorowej, zakłada coś analogicznego. Według Junga wszyscy mamy podświadomy dostęp do zbiorowej „pamięci” tych prymitywnych archetypów.
Uniwersalny proces wzbogacania może więc przebiegać następująco: każde istniejące bycie świadome w trakcie swojego istnienia przyczynia się do uniwersalnej pamięci jakości, wnioskując pewne zrozumienia.
Zapis tych spostrzeżeń (rozumień) przetrwa całe życie każdej indywidualnej jednostki. Rośnie z czasem, stając się coraz bogatszy we wrażenia, spostrzeżenia, zrozumienie i samoświadomość. Ostatecznie, w kosmologicznej przyszłości, może stać się kompletny. To, co stanie się z tańcem istnienia w tym momencie, może być całkowicie poza ludzkim zrozumieniem.
Zauważ, że nasza fizyczna pamięć to tylko pamięć informacji, a nie wniosków. Możemy przeżywać ponownie doświadczenie zrozumienia poprzez przywoływanie informacji przechowywanych w pamięci.
Gdy informacja zostanie przywołana, wywołuje to powtórzenie doświadczenia świadomego.
W ten sposób są dwa oddzielne procesy: pierwszy proces to jedynie dostęp do informacji, poprzez które przechowywane symbole percepcyjne są ponownie przekazywane przez nasze neurony; drugi proces to świadome doświadczenie, które towarzyszy ponownemu przekazywaniu tych symboli.
Więc przeżywamy ponownie doświadczenie świadome tylko w dyskretnych momentach, gdy wybieramy, aby przywołać i ponownie przekazać odpowiadające informacje przechowywane w pamięci. Ale w krainie postulowanej jednolitej pamięci jakości może być tylko jeden proces: proces świadomego doświadczenia. Jak więc może być cokolwiek analogicznego do pamięci?
Wyobraź sobie subiektywne doświadczenie, jakie miałeś ostatnim razem, gdy zdobyłeś znaczące zrozumienie.
Spróbuj sobie przypomnieć uczucie „Aha!”, któreś miał.
Kiedy to zrobisz, przez chwilę znów przeżyjesz to doświadczenie, ale potem odejdzie, gdy przejdziesz do innych rzeczy.
To przechowywanie informacji w twoim mózgu pozwala ci czasami powtarzać doświadczenie „Aha!”, przypominając odpowiednie informacje.
To fakt, że nasze mózgi mają zdolność do przechowywania informacji, pozwala nam „odłożyć” pewne obiekty w świadomości i odzyskać je później poprzez ponowne przekazywanie odpowiadających symboli mentalnych.
Ale w jednolitej świadomości nie ma przechowywania informacji, więc jedynym sposobem na uniknięcie utraty świadomego doświadczenia jest utrzymanie go w nieskończoność w świadomości.
Dlatego w jednolitej świadomości uczucie „Aha!” musi być ciągłe, nieprzerwane i trwałe; nigdy nie znika; nigdy nie jest „przechowywane gdzieś offline”, aby być później przywołanym, ale zamiast tego musi pozostawać ad infinitum w świadomości.
W ten sposób „pamięć” jakości nie jest naprawdę pamięcią, jak normalnie ją definiujemy, ale po prostu trwałą i kumulatywną stałością w świadomości każdego obiektu w świadomości, który kiedykolwiek istniał. Każde nowe zrozumienie wprowadzone do jednolitej świadomości tylko dodaje się do ciągłego doświadczania już w niej.
Rozważmy to bardziej szczegółowo.
Pamięć postrzegamy jako miejsce, w którym możemy przechowywać informacje, aby nie musieć utrzymywać na nich ciągłej uwagi świadomej; podobnie jak zapisywanie czegoś, abyśmy mogli przesunąć naszą uwagę na coś innego.
Przez zapisanie czegoś w pamięci dajemy sobie szansę przeniesienia naszej świadomej uwagi na coś innego, tracąc przy tym świadome doświadczenie tego, co zostało zapisane, ale z pewnością, że możemy odtworzyć to doświadczenie w każdej chwili, po prostu przywołując pierwotne informacje.
Robimy to za każdym razem, gdy wspominamy obrazy z naszej ostatniej wakacyjnej podróży, uśmiechając się na wspomnienie tych miłych przeżyć, które ta rekolekcja pozwala nam przeżyć ponownie.
Korzystając z terminologii, którą ustaliliśmy wcześniej: przechowujemy pewne prekursory korelatów neuronowych świadomości w pamięci.
Przywołując te prekursory później i powodując odpowiadające im symbole do ponownego krążenia w naszych mózgach, ponownie je wystawiamy na działanie świadomości zgodnie z modelem transceivera.
To ponowne wystawienie pozwala nam subiektywnie ponownie doświadczyć obiektów w świadomości odpowiadających korelatom neuronowym. Dlatego też, pamięć informacji fizycznej to tylko ograniczony i pośredni mechanizm do przeżywania pewnych subiektywnych doświadczeń.
Ale w jednolitej pamięci jakości, z definicji, nie mogą istnieć korelaty neuronowe. Tak naprawdę, na poziomie jednolitej świadomości nie ma „informacji” jako takiej. Tak więc, ponownie, jednolita pamięć jakości może być wnioskowana jako trwałość akumulowanego subiektywnego doświadczenia w świadomości.
Wyobraź sobie to tak, jakbyś mógł jednocześnie trzymać w swojej świadomości każde pojedyncze doświadczenie, jakie kiedykolwiek miałeś w swoim życiu, nie czując zmęczenia ani nie tracąc uwagi. W ten sposób nigdy nie „zapomniałbyś” niczego, ponieważ nic nigdy nie opuściłoby twojej świadomości; nie potrzebowałbyś do tego pamięci informacji. Byłbyś w stanie czystego, ciągłego i kumulatywnego subiektywnego doświadczania. Byłoby to tak, jakbyś ciągle i jednocześnie przeżywał każdą chwilę swojego życia; jakby wszystkie wrażenia i uczucia, jakie kiedykolwiek miałeś, były obecnie przez ciebie doświadczane. Pojęcie przeszłości straciłoby swoje znaczenie, bo wszystko byłoby obecne. Nie byłoby potrzeby „przechowywania” czegoś gdzieś, aby później je przypomnieć, ponieważ nic nigdy nie opuszczałoby twojej świadomości, żeby zacząć.
Teraz idź o krok dalej w twojej wizualizacji i wyobraź sobie, że mógłbyś ciągle i jednocześnie żyć każdą jedną chwilę życia każdego świadomego istnienia, które kiedykolwiek istniało we wszechświecie, jednocześnie, w sposób ponadczasowy. To prawdopodobnie przybliżyłoby cię do pojęcia jednolitej pamięci jakości.
Gdy świadomość jest ograniczona do fizycznego mózgu, staje się ona ograniczona zdolnością mózgu do równoczesnego i ciągłego utrzymywania wielu subiektywnych doświadczeń. Jest to całkiem logiczne: pozorna indywidualizacja świadomości jest osiągana, gdy świadoma świadomość staje się ograniczona do manipulacji symbolami zachodzących w mózgu; to znaczy, gdy świadomość może mieć świadomość tylko symboli krążących w mózgu w danym momencie czasu. W rezultacie nie możemy gromadzić równoczesnej świadomości poza punktem, w którym mózg wyczerpuje „miejsce” na krążenie dodatkowych symboli.
Faktycznie, gdy perceptualne symbole odpowiadające pewnemu subiektywnemu doświadczeniu przestają krążyć w mózgu, aby zrobić miejsce na inne manipulacje symbolami, oryginalne subiektywne doświadczenie zostaje utracone z świadomej świadomości. Gdy świadomość jest ograniczona do fizycznego mózgu, staje się ona ograniczona zdolnością tego fizycznego mózgu do równoczesnego krążenia i przetwarzania wielu perceptualnych symboli. Zdolność doświadczenia jednolitej pamięci jakości jest zatem utracona, przynajmniej podczas normalnych stanów świadomości.
W rezultacie tego ograniczenia, nasze fizyczne mózgi wyewoluowały zdolność do przechowywania informacji w pamięci, jako pośredni i ograniczony sposób umożliwiający powtórne przeżywanie pewnych subiektywnych doświadczeń. Istnieją oczywiście znaczące i oczywiste korzyści przetrwania z tego wynikające. Ale należy pamiętać, że pamięć informacyjna jest potrzebna jedynie dlatego, że świadomość indywidualna staje się niezdolna, przynajmniej w normalnych stanach świadomości, do dostępu do jednolitej pamięci jakości. W przeciwnym razie pamięć informacyjna byłaby absolutnie niepotrzebna: byłaby to tylko pośrednia i ograniczona droga do osiągnięcia efektu, który mógłby być osiągnięty bezpośrednio i bez ograniczeń.
Jednolita pamięć jakości, oparta na aspektach rzeczywistości, z których emanuje świadomość, pozwala na uniwersalny proces wzbogacania się w czasie, w stopniowy, ewolucyjny sposób. Jest to w pełni zgodne z naszymi obserwacjami empirycznymi rzeczywistości. W końcu, istnienie jest wyraźnie dynamiczne, a wszechświat wydaje się „iść gdzieś”, „robić coś”. Jeśli to „coś” jest napędzane celem, jak przyjęto, musi istnieć mechanizm gromadzenia „postępu” w kierunku tego celu w czasie. W przeciwnym razie wszechświat nigdy nie dotarłby nigdzie. Nie wydaje się być żadnego innego logicznego sposobu na istnienie uniwersalnego procesu wzbogacania się niż poprzez formę uniwersalnej pamięci jakości.
Rozdział 14
Kierunki życia w zgodzie z celem
W tym, co następuje, nie będę próbował przekazać wiadomości nadziei, pocieszenia ani inspiracji, ale po prostu zinterpretować naszą dotychczasową wypowiedź z poprzednich rozdziałów. Celem jest wyciągnięcie racjonalnych, a może nawet nieuchronnych wniosków z tego. Okazuje się, że te wnioski mogą okazać się nadzieją, pocieszeniem, a być może nawet inspiracją. Oczywiście, nie może to być nic złego. Z tych nadziei płynących wniosków, jeśli takie będzie życzenie, będziemy mogli logicznie wyprowadzić pewne wytyczne dotyczące optymalizacji sposobu, w jaki prowadzimy nasze życie, w kontekście celu i sensu.
Twoje życie ma obecnie wiele znaczenia, niezależnie od życia innych, o tyle, o ile doświadczenia, przez które przechodzisz w swoim życiu, narażają cię na nowe spostrzeżenia i zrozumienie.
Poprzez twoje doświadczenia, jako zindywidualizowana świadomość, wszechświat staje się bardziej samoświadomy i posuwa się krok dalej w zrozumieniu samego siebie. Nawet uczucia zamieszania, dezorientacji i utraty są tylko logicznymi prekursorami większego zrozumienia. Każda minuta twojego życia, każde doświadczenie, które przechodzisz, przyjemne czy nie, nagradzające czy nie, bolesne czy nie, przyczynia się do ostatecznego uniwersalnego celu zrozumienia i samoświadomości.
Istnieje znaczenie w twoim życiu, niezależnie od tego, czy widzisz i rozumiesz to, czy nie; czy cieszysz się swoim życiem, czy nie; czy czujesz się nieszczęśliwy czy rozradowany; czy jesteś zdrowy czy śmiertelnie chory; czy żyjesz w społeczności czy sam; czy twoje życie jest długie czy krótkie.
Powód, dla którego to bogate znaczenie często nie jest dla ciebie oczywiste, leży w fakcie, że twoja świadomość jest ograniczona do pośredniej i ograniczonej rzeczywistości twojego mózgu. Oprócz tej koniecznej iluzji, znaczenie twojego życia jest stałe, pewne, niezależnie od wyborów, jakie podejmujesz, czy okoliczności, z jakimi się zmagasz. Wszystkie możliwe okoliczności w twoim życiu są tylko pojazdami doświadczenia i zrozumienia, faworyzowanymi w subtelny sposób przez prawo wglądu.
Mając to na uwadze, wybory mają również swoje znaczenie i cel. Twoje wybory mogą pomóc zwiększyć skuteczność i efektywność uniwersalnej podróży ku wglądowi i samoświadomości. Wypowiedź opracowana w tej książce nie może dostarczyć wskazówek dotyczących rodzajów wglądu lub doświadczeń, jakie każdy z nas musi mieć; z racjonalnego punktu widzenia pozostaje to tajemnicą. Ale twoje wybory życiowe będą logicznie definiować, jak skutecznie i efektywnie będziesz miał te potrzebne wglądy, przyczyniając się w ten sposób do kompletności uniwersalnej.
W tym samym duchu, twoje wybory mogą również spowolnić twoją ścieżkę do wglądu. Możliwe jest, że twoja świadomość może zarejestrować naturalne konsekwencje tego spowolnienia jako ból i cierpienie, ponieważ zaobserwowano empirycznie, że ból i cierpienie są bardzo skuteczne w zmuszaniu ludzi do ponownego przemyślenia swoich wyborów i otwarcia się na nowe myśli i perspektywy.
Z tego punktu widzenia ból i cierpienie prawdopodobnie są nieodłączną częścią materialnych mechanizmów przyczynowych wykorzystywanych przez prawo wglądu.
Jak już wspomniano, te interpretacje prowadzą nas do wniosku, że nasze życia mają znaczenie samo w sobie. W rzeczywistości, niezależnie od tego, jakie życie kogoś może być bezwładne, jałowe, bezsensowne i daremne, zawsze kilka skromnych kroków przyczynia się do większego uniwersalnego celu, nawet jeśli ktoś wcale tego nie dostrzega. Faktycznie, same uczucia stagnacji i beznadziei są doświadczeniami samymi w sobie. Tylko przez to, że jesteśmy świadomi i żywi, musimy już wnieść swój wkład.
A co z życiem innych? Jedną z interesujących konsekwencji naszych wniosków jest to, że na najbardziej fundamentalnym poziomie istnienia inne istoty żywe są po prostu innymi „wersjami” ciebie samego; ty i oni to po prostu różne manifestacje tego samego zjednoczonego pola świadomości.
W dość fundamentalny sposób, obserwując innych, uczysz się o sobie; miła myśl, gdy następnym razem ktoś cię wkurzy. W pewnym sensie inni odzwierciedlają twoje własne cechy z korzyścią dla twojej obserwacji i nauki, podczas gdy ty odzwierciedlasz ich dla ich nauki.
Tak jak my, każdy z naszych współludzi, a właściwie każda istota odczuwająca w uniwersum, przyczynia się do tego samego uniwersalnego celu. Z powszechnej perspektywy wglądy przyczyniane do zjednoczonej świadomości przez ciebie lub przez inne istoty świadome są równie niezbędne dla celu końcowego i w tym sensie równoważne. Dlatego też osiąganie nowych wglądów przez siebie i pomaganie innym istotom świadomym w osiągnięciu ich jest równoważnym wkładem w wzbogacanie uniwersum.
Jest więc logiczne, że jeśli chcesz żyć jak najbardziej efektywnie i skutecznie, jeśli chodzi o przyczynianie się do ostatecznego uniwersalnego celu, dobrze będzie nie tylko próbować osiągnąć jak najwięcej wglądów samemu, ale także przyczynić się do umożliwienia innym uczenia się i osiągania ich wglądów.
Poprzez pomaganie innym w osiąganiu zrozumienia, będziesz mnożył skuteczność i efektywność swojego własnego życia wielokrotnie.
W tym przypadku można oczekiwać, że postulowane prawo wglądu będzie wpływać przyczynowo na okoliczności otaczające twoje życie, aby zoptymalizować twoją zdolność do kontynuowania tego. Ta naturalna tendencja doprowadzi do przearanżowania się rzeczywistości materialnej wokół ciebie, zgodnie z znanymi prawami fizyki i niektórymi innymi wpływami przyczynowymi, których jeszcze naukowo nie odkryliśmy.
Oczywiście, jest to złożony problem optymalizacji. Hipotetycznie, próbując zoptymalizować swoją zdolność do pomagania innym, prawo wglądu może skończyć się zmniejszeniem twojej zdolności do osiągania wglądów samemu. W rzeczywistości, gdyby wszyscy byli zajęci pomaganiem innym w osiąganiu wglądów, ale zaniedbywali swoją własną potrzebę zrozumienia, nikt nigdy by nigdzie nie dotarł, a cała ta pomoc byłaby bezpłodna. W ten sposób prawo wglądu może być skonfigurowane, aby trafić w subtelne „słodkie miejsce” maksymalnej złożonej skuteczności i efektywności, której sens może być niepojęty dla ograniczonej zdolności naszych mózgów do budowania modeli rzeczywistości. Innymi słowy, jest uzasadnione oczekiwanie, że często nie zrozumiesz, dlaczego wszechświat wpływa na twoje życie w taki sposób, jak to robi.
Podobnie, gdy twoje wybory i działania zakłócają zdolność innych do efektywnego i efektywnego osiągnięcia potrzebnych im zrozumień, uzasadnione jest oczekiwanie, że postulowane prawo wglądu będzie przyczynowo wpływać na okoliczności otaczające twoje życie, aby zminimalizować twoją zdolność do kontynuowania tego. Ponadto, ponieważ samo działanie negatywnego ingerowania w ścieżkę innych prawdopodobnie odzwierciedli lukę w twoim zrozumieniu natury, uzasadnione jest również oczekiwanie, że prawo wglądu będzie faworyzować pewne, potencjalnie bolesne, doświadczenia w twoim życiu, aby pomóc ci pokryć tę lukę. Ponownie, wszystko to musiałoby się odbywać w kontekście dużego, złożonego problemu optymalizacji, który bardzo prawdopodobnie przekroczy zdolność ludzkiego mózgu do poprawnego modelowania i interpretacji.
Ten problem optymalizacji jest jeszcze bardziej złożony, gdy logicznie rozważa się możliwość, że nasze życia mogą również służyć jako narzędzia dla uczenia się innych. Sposób, w jaki inni postrzegają twoje zachowanie, doświadczenia, emocje i ogólną sytuację, może być wartościowym narzędziem do ich własnych wglądów.
Szczególnie wtedy, gdy chodzi o osoby, które cię obchodzą, lub na które wywierasz wpływ. Z tego można wyobrazić sobie, że nawet ktoś w głębokim stanie śpiączki nadal służy celem umożliwienia pewnych doświadczeń i wglądów dla swoich bliskich, opiekunów, itp., po prostu pozostając przy życiu. O ile istnieć mogą tendencje w naszych życiach wynikające ze względu na wgląd innych, możemy rzeczywiście żyć pod subtelny wpływ zadziwiająco złożonego, ale ostatecznie naturalnego, pozytywnego, znaczącego i zawsze obecnego mechanizmu optymalizacji.
Pytanie, które się pojawia w tym punkcie, brzmi: jeśli chcesz pomnożyć skuteczność i efektywność swojego istnienia, pomagając innym w gromadzeniu zrozumienia, jak możesz to zrobić?
Po wszystkim, jak wcześniej zauważono, nie mamy racjonalnych wytycznych do zgadywania, jakie doświadczenia my lub inni ludzie potrzebują. Po prostu nie wiemy; nikt nie wie. Najlepsze, na co możemy liczyć, to że prawo wglądu pomoże przynieść nam i innym niezbędne doświadczenia, jednocześnie zachowując otwartość na wyniki swojego działania. Więc jeśli nie mogę wiedzieć, czego potrzebują doświadczyć moi sąsiedzi, jak mogę im pomóc? W rzeczywistości, jeśli nie wiem, czego potrzebuję, jak mogę sobie pomóc, aby prowadzić skuteczne i efektywne życie? Tutaj nadal możemy wysnuć kilka rozsądnych wniosków.
Chociaż nie możemy wiedzieć, jakich doświadczeń my lub inni potrzebujemy, wiemy, że wszyscy potrzebujemy różnorodnych doświadczeń.
Przecież o to chodzi w istnieniu. Istnieje kilka podstawowych warunków, które z pewnością pomagają nam wszystkim przeżyć jak najwięcej doświadczeń: zdrowe ciało i umysł, aby móc podróżować i robić rzeczy; edukacja, która pomaga zrozumieć prawdziwe znaczenie rzeczy, które przeżywamy; komunia z innymi, dzięki czemu możemy wymieniać się pomysłami i uczuciami, obserwując siebie nawzajem, co wzbogaca nasze zrozumienie siebie i innych; itd. Pomaganie innym w osiągnięciu tych podstawowych warunków wydaje się być bezpiecznym i solidnym sposobem pomocy dla powszechnej wzbogacenia.
Jeśli chodzi o twoje własne ja, największymi potencjalnymi przeszkodami dla skuteczności i efektywności twojego istnienia wydają się być brak ciekawości lub krytycznego myślenia, apatia, zwlekanie oraz rodzaj nierozsądnych obaw, które mogą powstrzymać cię od dążenia do doświadczeń, których pragniesz.
Nawet niepowodzenie, katastrofa i choroba, które przydarzą się tobie bez twojego wyboru, mogą dać ci intensywne i niezwykle wartościowe doświadczenia. Mogą one ostatecznie zakończyć twoje życie, ale nie przedstawiając ci, i innym, którzy o tobie dbają, potężnych nowych perspektyw, których wszechświat mógł potrzebować do doświadczenia.
Chociaż zwlekanie jest prawdopodobnie głównie stratą czasu i energii, życie, które proaktywnie poświęcone jest eksploracji, badaniom, (auto-)odkryciu, intensywnym i zróżnicowanym doświadczeniom, przygodom, komunii z innymi, miłosierdziu, wkładowi, konstruktywnym osiągnięciom, rozwojowi osobistemu itp., z pewnością byłoby w głębokiej harmonii z ostatecznym uniwersalnym celem.
Wcześniej zaledwie zahaczyliśmy o temat choroby i fizycznej śmierci. Jakie wnioski na temat śmierci możemy wyciągnąć z naszego wywodu? Zanim to omówimy, musimy krótko zdefiniować, co oznacza być „tobą”, ponieważ śmierć jest przypuszczalnie związana z końcem „ciebie”.
Jak wcześniej wnioskowaliśmy, wszystko, co kiedykolwiek czułeś, myślałeś lub postrzegałeś przez całe swoje życie, było jedynie obiektami w twojej świadomości. Nawet twoje postrzeganie własnego ciała było tylko obiektem w twojej świadomości. Twoje fizyczne ciało i mózg były jedynie narzędziami twojej świadomości: jakby wysoce złożonym, półautonomicznym nadajnikiem z czujnikami i aktywatorami, że tak powiem.
Mogłyby być interpretowane, zgodnie z naszym wywodem, jako w pewnym sensie analogiczne do twoich ubrań, samochodu, okularów, lub innych narzędzi, których używasz do interakcji z materialnymi aspektami rzeczywistości. Z tego punktu widzenia twoje ciało nie jest tobą; jesteś tylko jego użytkownikiem. Kiedy twoje ciało i mózg zostaną wyłączone z gry, to, co rozpoznajesz jako siebie, to zasadniczo zbiór doświadczeń, czyli uczuć, wglądów i wrażeń. Nie ma niczego więcej, co mogłoby cię definiować.
Doświadczenia te mają spójną historię, która daje ci spójne pojęcie o tym, kim lub czym jesteś, a także o tym, kim lub czym nie jesteś.
Ponieważ jesteś manifestacją zjednoczonej świadomości, cała ta kolekcja doświadczeń, z którymi się identyfikujesz, musi być domyślnie na zawsze zachowana w uniwersalnej pamięci qualia. Dlatego nie ma nic o tym, kim lub czym jesteś, co zostałoby utracone po utracie spójności twojego ciała fizycznego; przynajmniej nic zasadniczo więcej niż to, co zostanie utracone, gdy na przykład wyrzucisz stare ubrania.
Jeśli ten pomysł nie dojdzie do ciebie za pierwszym razem, pomyśl o nim przez chwilę. Nie ma niczego, z czym mógłbyś się utożsamiać poza obiektami we własnej świadomości, czymkolwiek by te obiekty były. Cokolwiek innego mogłoby istnieć w kosmosie, co nigdy nie było obiektem twojej świadomości, równie dobrze mogłoby nigdy nie istnieć, o ile cię to dotyczy. Więc nie możesz się z tym utożsamiać. Teraz, skoro każdy obiekt, który kiedykolwiek był w twojej świadomości, jest przypuszczany, że pozostaje w jednoczonej świadomości jako stałe doświadczenie, które nazwaliśmy pamięcią jakości, to nigdy nie może być niczego, co byś utracił na uniwersalną skalę. Samo subiektywne doświadczenie bycia tobą, ze wszystkim, co za tym idzie, włączając w to wszystkie uczucia, wrażenia i wglądy, które teraz przeżywasz, czytając to, nigdy nie może być utracone.
Nawet jeśli racjonalnie akceptujesz powyższe, możesz wciąż mieć dręczące uczucie, że coś się zmieni lub zostanie utracone; że w jakiś sposób nie będziesz już sobą po fizycznej śmierci. Jednak jeśli zaakceptujesz naszą argumentację do tego punktu, to przeciwnie – musi być prawdziwe. Rzeczywiście, czy możesz przypomnieć sobie, jak było być tobą, gdy byłeś niemowlęciem, czy małym dzieckiem? Czy możesz przeżyć w swojej głowie, z całym jego bogactwem, fakturami i niuansami, słodycz i lekkość bycia dzieckiem? Czy możesz przypomnieć sobie i subiektywnie przeżyć każde intensywne doświadczenie, jakie kiedykolwiek miałeś w swoim życiu? Każdą chwilę, każdą osobę, która odcisnęła na tobie swoje piętno jako jednostka? Prawdopodobnie nie. Jednak wszystkie te uczucia i postrzegania są nieodłączną częścią tego, kim jesteś. W pewnym sensie nie jesteś teraz całkowitą wersją siebie. Ale jeśli twoja świadomość osiągnie stan, w którym wszystkie te uczucia i postrzegania powrócą i będą przeżywane jednocześnie, równocześnie i ciągle, będziesz bardziej sobą niż kiedykolwiek wcześniej.
Jeśli twoja świadomość wróci w pełni, w świadomości, do swojego podstawowego, nieograniczonego stanu, będziesz również każdym innym w tym samym stopniu, w jakim będziesz bardziej sobą.
Więc nie ma tu utraty, tylko dodatek; i jaki dodatek. Jednak oczywiście pożegnasz się ze swoim ego, ponieważ bez ograniczeń narzuconych przez fizyczny mózg twoja świadomość straci ramy pierwszego planu/tła, które dają ci osobną tożsamość. Z tej perspektywy całkowicie logiczne jest stwierdzenie, bez jakiejkolwiek sprzeczności, że fizyczna śmierć może oznaczać zerwanie iluzji twojej indywidualności, czy ego, bez utraty czegokolwiek, co ma związek z doświadczeniem bycia tobą.
Kolejną intrygującą konsekwencją tego sposobu myślenia jest to: po powrocie do swojego bezgranicznego stanu, odzyskując dostęp do uniwersalnej pamięci jakości, twoja świadomość prawdopodobnie będzie mogła nawiązać jeszcze bardziej intymny kontakt z innymi zindywidualizowanymi „fragmentami” świadomości niż kiedykolwiek możliwe było, gdy była ograniczona do fizycznego mózgu.
Te inne zindywidualizowane „fragmenty” świadomości mogłyby być zarówno żyjących ludzi, jak i tych, którzy już odeszli. W końcu, wywnioskowaliśmy, że cała przeszłość jest obecna na poziomie uniwersalnej pamięci jakości. W rzeczywistości określenie tego jako „intymny kontakt” to niedopowiedzenie: musi to być raczej bycie tą inną osobą, we wszystkich aspektach, które oznaczają coś innego, będąc jednocześnie tobą. Nie ma wyższej ani bardziej intensywnej bliskości czy intymności, jakie można sobie wyobrazić.
Z naszej argumentacji nieuniknione jest wnioskowanie, że nikt nigdy naprawdę nie umiera, i nikt nigdy nie jest prawdziwie stracony dla innych. Życie nie jest przemijające, jak obawiał się Kundera. W rzeczywistości „wieczny powrót” Nietzschego, idea, że wszystko, co się kiedyś wydarzyło, będzie się powtarzać, wydaje się być prawdziwa w jedyny sposób, który naprawdę się liczy: w wieczności naszych subiektywnych doświadczeń.
Być może najbardziej istotne pytanie we wszystkim tym brzmi: czy musisz fizycznie odejść, aby odzyskać stan bezgranicznej świadomości? Badania psychiatryczne Dr. Bucke’a, które omówiliśmy wcześniej, sugerują, że ludzie mogą osiągnąć analogiczne stany świadomości będąc fizycznie żywi.
Te badania, wraz z relacjami ludzi takich jak Dr. Taylor podczas jej udaru mózgu, sugerują również, że istnieje kilka stopni, z którymi możemy częściowo lub całkowicie osiągnąć ten stan świadomości. Dla mnie jest to jedna z najbardziej intrygujących i fascynujących dziedzin badań i rozwoju osobistego.
Racjonalność i dążenie do duchowości nie muszą być wzajemnie wykluczające się. Wszystko, czego potrzebujesz, to przestrzeganie może najważniejszej, a zarazem najczęściej zapominanej, zasady nauki: wiedz, czego nie wiesz, i zachowaj otwarty umysł.
W rzeczywistości racjonalność i logika mogą być fundamentalnymi narzędziami duchowości, pozwalającymi nam wyciągać wnioski na temat rzeczy, których nie możemy (jeszcze) zweryfikować ani obiektywnie, ani subiektywnie.
Ta książka nie jest nauką. Ale jest, miejmy nadzieję, logiczna, spójna w formułowaniu myśli i nie niezgodna z ustalonymi faktami naukowymi. Zbyt często racjonalne osoby są zniechęcane do dążenia do duchowości, ponieważ ich umysły nie mogą tolerować pozornych niekonsekwencji i pozornie bezpodstawnych założeń, które często są związane z duchowością. Z powodu tej ogromnej i często uzasadnionej bariery umysłowej te racjonalne osoby nie są w stanie uzupełnić swojej obiektywnej wiedzy i oceny natury o jej istotne, komplementarne uzupełnienie: subiektywną wiedzę i ocenę natury. Po prostu nie pozwalają sobie na mentalną wolność, aby to zrobić, ponieważ ich racjonalność zmusza je do odrzucenia kluczowych kroków wzdłuż ścieżki subiektywnego eksplorowania. To jest nowoczesna tragedia człowieka, dotykająca w nadmiarze i często uzasadnionej mentalnej bariery, szczególnie najbardziej wykształconych i inteligentnych segmentów społeczeństwa.
Biorąc pod uwagę, że zapewne przyciągnął cię tytuł tej książki, prawdopodobnie należysz do tych wykształconych, inteligentnych, racjonalnych osób, o których wspomniałem wcześniej. Mam szczere życzenie, aby ta książka pomogła ci oderwać się od twoich początkowych przekonań, aby twój racjonalny umysł mógł pozwolić sobie na trochę więcej swobody w badaniu idei duchowych.
Chcę zostawić cię z ostatnią myślą w tym rozdziale. Jako racjonalna, krytyczna osoba, prawdopodobnie jesteś głęboko świadomy, jak twój umysł może „robić cię w konia”; od prostych złudzeń optycznych po pełne urojeń halucynacje. Z tego powodu możesz często skłaniać się do kwestionowania i wątpliwości co do niezawodności własnych świadomych wrażeń, zwłaszcza jeśli chodzi o wyższe stany świadomości. To zdrowe podejście, o ile nie sprawia, że wyrzucasz dziecko z kąpielą. Ostatecznie, czy ufasz czy nieufasz wrażeniom w twoim umyśle, wszystkim, czym dysponujesz, jest twoja własna świadomość.
Rozdział 15
Powiązane koncepcje
W tej książce starałem się skonstruować spójny argument na temat ostatecznego celu istnienia. Argument składa się z serii wniosków połączonych logicznym wątkiem. Wiele z tych wniosków, które naturalnie wynikają z logiki argumentu, obejmuje aspekty rzeczywistości jeszcze nie wykryte ani zrozumiane przez naukę. Jednak wiele z tych aspektów zostało już zaproponowanych i omówionych od odległej starożytności w kręgach filozoficznych i duchowych, i nie roszczę sobie żadnych praw do oryginalności w ich sprawie. Kluczowym wkładem tej książki jest ogólny spójny argument. Powiedziawszy to, fakt, że wiele wniosków w tej książce okazuje się dobrze korespondować z filozoficznymi i duchowymi koncepcjami proponowanymi przez wielu innych, przez całą historię, dostarcza pewnego stopnia pocieszenia i pewności co do tych wniosków.
W tym, co następuje, krótko wspomnę o filozoficznych i duchowych koncepcjach, które znajdują pewne pokrewieństwo z wnioskami zawartymi w tej książce. Możesz samodzielnie zgłębić te koncepcje, aby uzyskać większy wgląd w to, czy i jak mogą one pasować do logicznego ramienia, które przedstawiliśmy w poprzednich rozdziałach. Jednak zauważ, że nie zawsze popieram opisywane poniżej koncepcje w formie, w jakiej mogły być opisane gdzie indziej. W rzeczywistości często spójny argument zbudowany w poprzednich rozdziałach nie popiera wielu interpretacji i elaboracji poniższych koncepcji ani cech, które im przypisywane są. Bez względu na to, moje argumenty i stanowisko ograniczają się do tego, co zostało omówione w poprzednich rozdziałach, a referencje poniżej są dostarczone jedynie dla dalszej informacji. Lista poniżej nie jest oczywiście kompletna, co odzwierciedla luki w mojej znajomości literatury duchowej, a nie zasłoniętą próbę implikowania nieuzasadnionej oryginalności mojej pracy.
Po dokonaniu niezbędnych ostrzeżeń, przejdźmy do rzeczy. Zbudowaliśmy nasz argument na idei, że świadomość ma swoje podstawy w nieznanych dotąd aspektach natury. Użyliśmy słowa „niematerialny”, aby opisać te nieznane aspekty, ponieważ znane aspekty rzeczywistości są zwykle określane jako rzeczywistość „materialna”.
W ten sposób świadomość została wnioskowana jako „niematerialna” emanacja, która oddziałuje na rzeczywistość materialną, ale nie jest wynikiem tej rzeczywistości. Jest to związane z wiekową koncepcją dualizmu umysł/ciało, czyli ideą, że umysł i mózg są zbudowane z różnych „materiałów”. Starożytny irański prorok i poeta Zaratustra pisał o dualizmie już tysiące lat temu. Później, greccy filozofowie Plato i Arystoteles mówili o istnieniu niematerialnej duszy, która może być w pewnym stopniu analogiczna do niematerialnej świadomości z naszego argumentu.
W XVII wieku koncepcja dualizmu została rozwinięta przez René Descartesa, jak wspomniano wcześniej. Do dzisiaj dualizm jest bardzo wpływową ideą w dyskursie filozoficznym, szczególnie w dziedzinie filozofii umysłu.
Zauważ, że jedyną formą dualizmu, która może być wywnioskowana z argumentacji zawartej w poprzednich rozdziałach, jest pewnego rodzaju dualizm epistemiczny. Innymi słowy, to, co jest dualne w naturze, dotyczy naszej wiedzy lub interpretacji jej, a nie samej natury na fundamentalnym poziomie.
W ten sposób możemy podzielić naszą wiedzę o naturze na aspekty, które możemy bezpośrednio obserwować, modelować i rozumieć, oraz rzeczy, które możemy być może tylko pośrednio obserwować, a nawet tylko wnioskować, ale nie modelować jeszcze w języku naukowym. Granica między tymi dwiema epistemicznymi klasami przesuwa się w czasie, w miarę jak nasza wiedza o naturze ewoluuje.
Uzasadnienie, które wykorzystaliśmy do wnioskowania, że świadomość jest niematerialną emanacją, było dwuczłonowe: interpretacja fizyki kwantowej Wignera i filozoficzny argument, że nie mamy bezpośredniej percepcji samej rzeczywistości, ale tylko pośrednie modele mózgu rzeczywistości. Te argumenty sugerują, że świadomość, lub „mentalność”, ma pierwszeństwo nad istnieniem materialnym, co nie jest nową koncepcją. Wielu autorów, szczególnie od wczesnego dwudziestego wieku, argumentowało, że świadomość jest podstawą wszelkiego istnienia. Znaczącą pracę nad tym tematem przeprowadził Alfred North Whitehead.1 Bardziej współcześni autorzy to m.in. Peter Russell2 i Amit Goswami.3 Russell przyjmuje bardziej filozoficzne podejście, podczas gdy Goswami bada bardziej fizycznie zorientowaną interpretację roli świadomości.
Postulowany wcześniej prawo wglądu jest powiązane z „prawem karmy” wielu wschodnich tradycji duchowych, a także z judochrześcijańskim konceptem „żniwa, które zbierasz”. Z tej perspektywy, tzw. „karma” nie byłaby w zasadzie związana z karą/nagrodą, debetem/kredytem ani żadnym innym odzwierciedleniem antropomorficznej moralności. Zamiast tego byłaby po prostu moralnie-neutralną, naturalną tendencją działającą na znacząco wysokim poziomie wyrafinowania i subtelności.
Wreszcie, idea uniwersalnej pamięci jakości jest w pewnym stopniu powiązana z mistycznym konceptem „Kronik Akaszy”. Kroniki Akaszy mają być nie-fizycznym, uniwersalnym „systemem archiwizacji” wszystkich ludzkich doświadczeń, jak również doświadczeń innych świadomych istot. Mistycy wierzą, że ludzie mogą uzyskać dostęp do Kronik Akaszy poprzez zmienione stany świadomości, zdobywając w ten sposób wiedzę niemożliwą do osiągnięcia za pomocą normalnych środków fizycznych. W tradycji judochrześcijańskiej idea uniwersalnej pamięci jakości może przypominać „Księgę Życia”, gdzie Bóg zapisuje życie ludzi.
Kiedy zacząłem pisać tę książkę, wiedziałem, że niektóre z pomysłów, które dotknę, są bardzo podobne do koncepcji, o których mówili mistycy i ludzie religijni przez wieki. Dualizm epistemiczny był jednym z takich pomysłów. Jednak gdy zacząłem konstruować argument dla racjonalistycznej duchowości, zaczęły się pojawiać inne pomysły, które były zaskakująco podobne do jeszcze innych mistycznych i duchowych koncepcji. Na przykład nie przewidywałem wszystkich konsekwencji i niuansów koncepcji „uniwersalnej pamięci jakości” dość późno podczas pisania. Faktycznie, analizując częściowy argument, który do tego momentu napisałem, dotarło do mnie, że coś o pełnej sile uniwersalnej pamięci jakości było konieczne, aby logicznie zamknąć argument. Niezawodnie, istniało coś w literaturze religijnej i ezoterycznej, co było na to dziwnie podobne. To doświadczenie powtarzało się kilka razy, gdy kontynuowałem pisanie.
Więc zostałem w ciekawym stanie umysłu. Stare pisma, w których te mistyczne i religijne koncepcje po raz pierwszy się pojawiły, nie zostały logicznie wywnioskowane, lecz przedstawione jako objawienie. Czy możliwe jest, że istnieje bardziej bezpośredni i klarowny sposób na zdobycie dostępu do najgłębszych prawd o naturze niż przez logiczne, racjonalne dochodzenie? Czy możliwe jest, że stan „kosmicznej świadomości” dr. Bucke’a mógłby ujawnić sposób, w jaki natura działa, w sposób zupełnie omijający często mozolne i niepewne manipulacje symbolami mentalnymi w mózgu?
Jeśli te myśli są prawdziwe, ta książka byłaby jedynie wynikiem kłopotliwego, pośredniego ćwiczenia umysłowego, które nie byłoby konieczne, gdyby ty i ja osiągnęli „kosmiczną świadomość”. Być może wnioski wyciągnięte tutaj są jedynie częściowe, zamazane, migoczące cienie znacznie bardziej kompletnych i niuansowanych prawd. Stojąc, gdzie jestem teraz, z tą książką ukończoną przed sobą, intuicyjnie czuję, że to tylko wstęp do znacznie dłuższej podróży.
Bernardo Kastrup – tłumaczenie DQ